Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

33 lata bez Steda. "Okrągła" rocznica śmierci Edwarda Stachury

arkadiuszgebka@wp.pl
[email protected]
Zdjęcie bez wskazania Autora. Źódło: internet.
Zdjęcie bez wskazania Autora. Źódło: internet.
24 lipca 1979 r. wyprowadził się z życia Edward Stachura. Poeta.

Czy "okrągła" trzydziesta trzecia rocznica śmierci to dobra okazja na westchnienie? Jestem przekonany, że tak. Westchnienie bardziej byłoby mu bliskie niż wspomnienie, przypomnienie, przedstawienie, obwieszczenie.

Taki był. Natchniony westchnieniem. Nie mam zamiaru przytaczać, powielać informacji biograficznych i bibliograficznych. Są łatwo dostępne, wystarczy kliknąć myszką. Naprawdę warto to zrobić by westchnąć o Edwardzie Stachurze, dla przyjaciół - Stedzie.

Stachura polskiego uczył się w szkole - miał jedenaście lat, gdy wraz z rodziną przyjechał z Francji do Polski. Był beatnikiem, ale swoistym. Żył w drodze, ale nie był niechlujnym, wrogim anarchistą. Narkotykiem było dla niego niebo i słońce.
Jego filozofią była nadwrażliwość. Ciągle się uczył, ale na napisanie doktoratu znalazłby czas tylko w trakcie zaćmienia słońca.

Nosił w sobie zachwyt całą jaskrawością świata. Widział poezję we wszystkim i w każdym, spotykał blisko robotników leśnych i uznanych akademików. Życiopisanie Stachury zachwyca niezmiennie jego czytelników i przyprawia o skurcze krawaciarzy okupujących stolik krytyki literackiej. Poeta, prozaik, eseista, tłumacz, bard, a równocześnie emocjonalnie chwiejny, bezsenny, pełen lęków, niespełniony rodzinnie...

Zakolegowałem się z nim po jego śmierci, a dżinsowy pięcioksiąg pozwolił mi poznać go lepiej i za sprawą fotografii przywołał wspomnienie, które ubrał w wiersz znajomy wieszcz tarnogórski.

Andrzej Kanclerz

"Spotkać Steda"
Dla Arka Gębki

Człowiek o twarzy
przywodzącej na myśl
jego nazwisko
utrzymuje że spotkał Edwarda Stachurę
przed swoim domem
na Wojska Polskiego w Tarnowskich Górach

Był chłopcem i biegał z innymi
po placu zabaw
gdy pan w dżinsowym mundurku
z chlebakiem na ramieniu
zapytał o panią Irenę
i poczęstował jugosłowiańską gumą
w kształcie papierosa

Czy to na pewno był Sted
trudno powiedzieć
ale z jakieś przyczyny zapamiętał
kręcone blond włosy
dżinsy, chlebak, gumę
i jego krępego kolegę jak Milczewski - Bruno
w słoneczny lipcowy dzień

Dzisiaj przy kawiarnianym stoliku
buduje dramaturgię zdarzeń
dodaje nowe szczegóły
epickim oddechem napełnia tamte podwórko
i zabiera na spotkanie z panem Stachurą
nas chłopców w krótkich spodenkach

Z tomu - Pchacze wózków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto