Syn mego licealnego kolegi zasłabł w pracy i karetką pogotowia przewieziony został do szpitala. Zgodnie z procedurą najbliższego. Z karetki przesadzono go na drewniane krzesło i pouczeniem, że ma czekać na swoją kolej. Dochodziła godzina trzynasta.
Gdy się na dobre ocknął, dojrzał wokół siebie tłum chorych, niedołężnych, przeważnie starych ludzi.
Po godzinie ktoś założył mu na rękę opaskę z kodem i bez słowa odszedł.
Minęła kolejna godzina gdy podszedł do niego ratownik medyczny i zmierzył ciśnienie oraz osłuchał.
- Dobrze? – zapytał zaniepokojony pacjent.
- Wszystko powie lekarz.
Rozejrzał się po sali. Po przeciwnej stronie było kilka leżanek, wszystkie krzesła były zajęte. Wiele osób potulnie oczekiwało na przyjęcie przez lekarza, opierając się o ścianę. Inni byli podtrzymywani przez osoby towarzyszące.
- Szwy się rozeszły, rana pooperacyjna otwarta - starała się zainteresować problemem ojca, kobieta z białą kurtką przewieszoną przez lewą rękę.
- Proszę spokojnie czekać, nie rozerwę się…
- Siostro potwornie mnie głowa boli - kolejny raz prosił o pomoc starszy mężczyzna. – Walczyłem na wojnie…
- Nie jest pan tu najważniejszym pacjentem…
Usłyszał swoje nazwisko i wszedł do gabinetu. Sympatyczna pani doktor „ rozpytała na okoliczność znalezienia się w szpitalu”, poinformowała o zleceniu badań i odesłała do kolejki.
Okazało się, że jego krzesło zajęła dziewczyna ze swym chłopakiem.
Po chwili ratownik pobrał krew, a pielęgniarka podłączyła mu kroplówkę z solą fizjologiczną.
-Ten pan „frontowiec” jest tu od jedenastej, a dopiero krew mu pobrali - poinformowała go sąsiadka. Odruchowo spojrzał na zegarek, dochodziła godzina osiemnasta. – A ten drugi pan, o ten w białym sweterku, to czeka od wczoraj. Łóżka dla niego nie mogą znaleźć.
Dostrzegł mężczyznę w zniszczonej bieliźnie zaglądającego w różne kąty.
- Mogę panu pomoc? Czego pan szuka? - zapytał.
- Swoich…
O dwudziestej wezwany został na konsultację neurologiczną.
- Neurolog poświęcił mi sporo czasu, badał spokojnie, dokładnie - powiedział mi później. – Jestem mu naprawdę bardzo wdzięczny. Kiedy powiedziałem, że boli mnie głowa i nie dostałem do tej pory żadnej tabletki, podarował mi dwie saszetki jakiegoś specyfiku, do zażycia po powrocie do domu.
Do godziny dwudziestej trzeciej czekałem na wypis.
Poprosiłem panią pielęgniarkę o zdjęcie wenflonu.
- Pan nie jest jedynym naszym pacjentem…
Pacjentem przestałem być tuż przed północą.
Odwiedziłem w godzinach popołudniowych mego rozmówcę w warszawskim szpitalu. Patrząc na warunki w jakich przebywał bałem zapytać się, następnego dnia, o przemyślenia dotyczące stołecznej służby zdrowia.
Oby jak najmniej takich doświadczeń.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?