Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Absurdalne opowieści z rynku pracy

Redakcja
Atrakcyjne ogłoszenie o pracy: cały etat, pensja zadowalająca po potrąceniu odpowiednich składek, jasno określony zakres obowiązków. Spełniam wymagania ogłoszeniodawcy, zatem składam aplikację. Dostaję zaproszenie na rozmowę.

Po kilku minutach rozmowy zaczynam rozumieć, że proponowana praca istnieje tylko w treści ogłoszenia… Postanawiam jednak (w ramach nabycia uodpornienia na następne takie niespodzianki) wysłuchać do końca co takiego czeka mnie w ewentualnie nowej pracy. Bo właściwie widzi Pani… to jest praca na ¾ etatu (obalona kwestia pensji), bo wtedy mamy możliwość zatrudnienia większej liczby osób (współczesny obóz pracy?), do zakresu obowiązków poza podanymi w treści ogłoszenia, wchodzą także... i tutaj okazuje się, że lista obowiązków przekracza logicznie możliwości jednego człowieka nawet na pełen etat. Naturalnie podziękowałam.

Wobec kilku podobnych do powyższego przykładu zdarzeń w mojej „walce” o pracę, postanowiłam wziąć pierwsze z brzegu ogłoszenie. Praca czysto fizyczna (wiele miesięcy w takowej przepracowałam), sklep spożywczy, wykładanie towaru, żadnych wymagań, kwestia wypłaty zdecydowanie wystarczająca wobec charakteru pracy.

I w tym przypadku nie obyło się bez mijania z treścią oferty. Skoro z mojego CV wynika, że posiadam doświadczenie w takiej pracy, a poza tym mam jeszcze kilka innych umiejętności, to pracę dostanę po tych kilku odpłatnych dniach próbnych, ale pod kilkoma warunkami. Otóż jeśli zgodzę się obsługiwać kasę fiskalną, stoisko z wędlinami, wykładać towar, sprzątać, dbać o ekspozycję, a nade wszystko zgodzę się na całkowitą odpowiedzialność materialną – bo, jak to ujął mój niedoszły szef: „za głupotę trzeba płacić”…

Pracodawcy odmawiają nam prawa nawet do najdrobniejszego błędu. Czyja jest wina w tym, że relacje pracodawca - pracownik są do tego stopnia spatologizowane? Nadmienię tutaj, iż w dalszym ciągu niektórzy pracodawcy pozwalają sobie na stosowanie kilkudniowych nieodpłatnych okresów próbnych, zmuszając do podpisywania deklaracji o zrzeczeniu się przyjmowania pieniędzy i jakichkolwiek dóbr materialnych w tym okresie – nie możemy się na to godzić!
Tę kwestię powinien regulować okres próbny, który przysługuje pracodawcy, daje możliwość sprawdzenia pracownika, a pracownikowi zarabianie na życie, bo takaż jest główna motywacja większości poszukujących pracy.

Kolejna sprawa. Szukam ogłoszeń pracodawców, ale również sama zamieszczam w odpowiednich miejscach informację o tym, że poszukuję pracy. W ogłoszeniu jasno określam, jakie posiadam wykształcenie, doświadczenie oraz jaka praca mnie interesuje. W odpowiedzi dostaję setki odpowiedzi na mail, dziesiątki telefonów z propozycją pracy jako konsultant firmy ubezpieczeniowej x, z naturalnie prowizyjnym wynagrodzeniem, czy propozycję objęcia stanowiska o niesamowitej nazwie Merchandiser – wizyty w hipermarketach, średnio trzy dni w tygodniu, po około 2 h, dbanie o ekspozycję towarów wybranych firm, sprawdzanie dat, raportowanie wyników pracy – w ciągu miesiąca można zarobić, uwaga nawet 159,90 netto!

I tu zapytam retorycznie – czy zgadzając się na takie warunki, nie przyzwalamy czasem, by po cichu, w nowoczesnej formie wróciło znane nam tylko z historii niewolnictwo? Jest kryzys, pracuj na takich warunkach, jakie proponuje Ci pracodawca, pracuj, oboje musicie z czegoś żyć! Wstyd!
Tylko komu przed kim?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto