Spóźniłem się. Niestety - obowiązki służbowe. Na galę dotarłem dopiero około godziny 22. Zgodnie z zaleceniami organizatorów i władz Wrocławia, na stadion wybrałem się tramwajem. Po wyjściu z tramwaju... zdziwienie. Brak oznaczeń, nie wiadomo, w którą stronę iść. Pomocnym okazał się patrol policji, który wskazał grupie kierunek marszu. Zamiast marszu powinienem napisać tor przeszkód połączony z marszem na orientację przez teren budowy. Dotarłem w końcu do wejścia, gdzie okazało się, że muszę podejść dwie bramy dalej. Spacerek pod rozgwieżdżonym wrocławskim niebem zepsuła informacja, że jeszcze dwie bramy dalej. Łącznie kilometr. Dotarłem w końcu do właściwego sektora. Tutaj mała uwaga: w porównaniu z oznakowaniem stadionu w Gdańsku, to wrocławskie to niezła łamigłówka.
Czytaj także: Adamek - Kliczko. Polak uznał przewagę ukraińskiego zawodnika
Zaskoczył mnie sektor dla mediów. Dosyć daleko i... tyłem do prezenterów. Ogniskowa 250-300 mm to minimum, aby zrobić ciekawe zdjęcie. Po gali okazało się, że zostałem źle oznakowany - otrzymałem kolor przeznaczony dla widzów i zanim wyjaśniłem problem, skończyła się konferencja, na którą miałem zaproszenie.
Plus dla Wrocławia: zadbano o kibiców. Droga powrotna do miasta specjalnym autobusem, w towarzystwie fanów boksu z Ukrainy i Polski, to czysta przyjemność.
Czytaj także: Adamek - Kliczko. Relacja live z przegranej walki we Wrocławiu
Moim zdaniem, sobotnia gala pokazała, jak wiele jeszcze należy zrobić, aby wrocławski Stadion Miejski był areną sportową z prawdziwego zdarzenia. Jednocześnie ukazała, jak wielkie imprezy mogą się tutaj odbywać.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?