Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afera solna. Firmy wiedziały, co do wyrobów sypały?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Korona b., GNU1.2
Obyliśmy się w ostatnich latach wystarczająco ze słowem "afera". Nikt jednak nawet nie śnił o aferze tak wielkiej w rozmiarach i tak szkaradnym znaczeniu dla zdrowia, jaką zafundowano nam przed 12 lat, sypiąc obficie do różnej postaci jadła sól drogową jako spożywczą.

Być może 5 marca 2012 roku, poznamy nieco konkretów o tym czy i na jaką skalę, truliśmy się przez 10 lat solą dla przemysłu chemicznego. Dziś wiemy jedynie tyle, że od 12 lat trzy firmy kupowały sól przemysłową, służącą m.in. do utrzymania zimowego dróg, a po przepakowaniu sprzedawały odbiorcom w całym kraju jako spożywczą. Trafiała, więc do różnych zakładów produkcyjnych typu spożywczego – masarni, przetwórni ryb, mleczarni, piekarni, cukierni, itp. Mieliśmy ją m.in. w chlebie, bułkach, ciastach, ciastkach, kiełbasach, szynkach, polędwicach, we wszelkich rodzajach przetworzonych ryb i warzyw, przetworów mleczarskich, w tym w serach żółtych.

Według gazety "Fakt", która powołuje się na opinię wielkopolskiego inspektora sanitarnego, mając na uwadze względy zdrowotne, nie powinniśmy dziennie zjeść więcej niż 4 g soli. Ale to teoria. W praktyce przeciętnie zjadamy jej od 10 do 15 gramów. Liczy się nie tylko ta, którą dodajemy do potraw. Także ta, która jest w wielu produktach. Nie wiemy przecież, iż np. w jednej kostce rosołowej o wadze 10 gramów jest aż 6,61 g soli! Zupka z proszku z makaronem ma 2 g soli, a 100 g matjasów dostarcza organizmowi aż 6,36 g soli. Niewinna mała paczka paluszków, po zjedzeniu wieczorem przed telewizorem, daje nam połowę dopuszczalnej dziennej solnej dawki.

Sanepid zna podobno przynajmniej część zakładów pracy, które regularnie kupowały i wykorzystywały w produkcji żywności, tzw. lewą sól. Zna, ale nie chce podać do publicznej wiadomości. Kilku producentów żywności, którzy korzystali z tej soli, ujawnili dziennikarze programu "TVN Uwaga!" Zagotowały się nastroje, zawirowało powietrze wokół ich produkcji, a wściekli ze złości producenci, odpierają zarzuty.

Kamera wścibskiej "TVN Uwagi" widziała i zarejestrowała momenty, jak sól z podejrzanych firm jeździła ciężarówkami do różnych wytwórni wyrobów spożywczych. Według autorów materiałów TVN, sól przemysłowa trafiała do firm: JBB, Larus, Mróz, Piekuś i Polsmaki. Niestety, kamera TVN nie ma dowodu na to, że była w tych zakładach dodawana w procesie produkcji żywności.

Gazeta "Fakt" sprawdziła kilku z wymienionych producentów. Wszyscy zaprzeczają, że mieli kontakty z firmami handlującymi podejrzaną solą. Przedstawiciele firmy JBB, zapewnili dziennikarzy, że w produkcji żywności stosowano u nich tylko "bezpieczne produkty". Natomiast w oświadczeniu Zakładu Przetwórstwa Rybnego "Larus" napisano, że przedsiębiorstwo stosuje - media.wp.pl - "wyłącznie sól spożywczą wysokiej jakości", co jest każdorazowo potwierdzane atestami i świadectwami kontrolnymi.

Bardziej rozmowny i konkretny był z dziennikarzami Wojciech Mróz, prezes firmy "Mróz", który powiedział, że nie kupował soli "od tych trzech podejrzanych firm", a wyłącznie w certyfikowanych hurtowniach. Zaznaczył jednak, że nie można wykluczyć, iż hurtownie te również padły ofiarą oszustów i sprzedawały sól przemysłową.

Według "Wirtualnej Polski" sól przemysłowa, która szła do produkcji żywności jako sól spożywcza, jest chemicznym odpadem. Dlaczego? Bo powstaje w procesie produkcji chloru. Jako produkt uboczny zawiera wysokie stężenie siarczanów i żelazocyjanek potasu - media.wp.pl. Takie substancje - jak siarczany i żelazocyjanek potasu - nie powinny się nigdy znaleźć w żywności, bo to trucizny!

Włocławski Anwil S.A., jako jedna z trzech firm wytwarza i sprzedaje wyłącznie sól techniczną, którą można stosować tylko w procesach przemysłowych i do posypywania dróg w okresie zimy. Rzecznik prasowy Anwilu wyjaśnia, że firma nie ma wpływu na ostateczny sposób zastosowania tej soli, ani metod nadzoru nad jej wykorzystaniem.

Kupowana we włocławskiej firmie przez nieuczciwych handlowców w tysiącach ton sól drogowa, jechała ciężarówkami do zakładów wytwórczych żywności, gdzie podlegała osuszaniu, pakowaniu i sprzedaży jako sól jadalna. Robiono to, choć kupcy i producenci, podobno doskonale wiedzieli, że ten produkt – ta sól przemysłowa - nie może być sprzedawana do zakładów spożywczych. Rzecznik Anwilu zastrzega, że w umowach z kontrahentami jest wyraźny zapis, iż sól nie ma atestu, który pozwala na jej stosowanie "do celów spożywczych i nie można jej do takich celów stosować".

Portal "Wirtualna Polska" podkreśla, że należy cierpliwie czekać na wyniki badań laboratoryjnych, które wykażą dokładnie składniki, jakie były w trującej soli drogowej. Bez badań wiadomo – czytamy w media.wp.pl, że normy stężenia siarczanu sodu były przekroczone nawet stukrotnie. Wiadomo również, że w najgorszym przypadku związek ten może doprowadzić do "odwodnienia narządów wewnętrznych lub wywoływać ostre stany zapalne w przewodzie pokarmowym". Próbki z podejrzaną solą drogową trafiły do badań w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach. Czy laboranci i naukowcy zdołali już rozszyfrować wszystkie tajniki zawartości próbek?

Podczas kontroli służb weterynaryjnych, "sanepidu" i policji tylko pierwszego dnia, w 12 województwach sprawdzono ponad 80 firm i zabezpieczono prawie 500 ton podejrzanej soli. Wtedy też (29 lutego) wielkopolski "sanepid" odkrył i ujawnił organom śledczym czwartą firmę, która mogła brać udział w procederze kupowania i rozprowadzania po kraju soli wypadowej jako spożywczej.

Źródła:
media.wp.pl
media.wp.pl

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sałatka ze świeżego szpinaku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto