Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afgańskie perypetie marszałka

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Rządowy Embraer 175
Rządowy Embraer 175 Foma, http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Polish-Gov-Embraer-SP-LIG.jpg
Marszałek Komorowski zaskoczył wszystkich swoją wizytą w Afganistanie. Nie obeszło się jednak bez przeszkód. Podróż w obie strony trwała ponad 28 godzin i użyto w tym celu całej floty polskich i niepolskich samolotów oraz śmigłowców.

Wykonujący obowiązki prezydenta RP marszałek Bronisław Komorowski udał się w zeszłym tygodniu z niezapowiedzianą (z racji bezpieczeństwa) wizytą w Afganistanie. Odwiedził tam m.in. polskie oddziały stacjonujące w bazie w Ghazni.

Niestety ze względów technicznych, podróż marszałka nie wyglądała tak, jak powinna wyglądać podróż "głowy państwa", do ogarniętego wojną i chaosem kraju. W sumie trwała ponad 28 godzin. Marszałek Komorowski, by dostać się do Afganistanu, musiał użyć dwóch polskich samolotów, jednego niemieckiego oraz jednego szwedzkiego. W samym Afganistanie natomiast, poruszał się wyłącznie śmigłowcami amerykańskimi.

Delegacja, z marszałkiem Bronisławem Komorowskim na czele, miała opuścić Warszawę 20 czerwca o godzinie 20. Do tego celu miał jej posłużyć
wyczarterowany od PLL LOT na potrzeby transportu polskich VIP-ów brazylijski Embraer 175 SP-LIG. Niestety z powodów technicznych odlot z warszawskiego lotniska Okęcie został opóźniony o 2 godziny i 18 minut. Planowy oblot samolotu przed podróżą do Afganistanu miał trwać godzinę, a trwał półtorej. Co więcej rutynowy przegląd po tymże oblocie, zamiast kolejnej godziny, zajął godzin pięć. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zgodnie z podpisaną przez MON umową na czarter dwóch Embraerów, samoloty te miały być gotowe do lotu w dwie godziny od zgłoszenia zapotrzebowania.

Tak więc rządowy samolot opuścił Warszawę dopiero o godzinie 22:18, po czym skierował się od razu w stronę lotniska w Erywaniu w Armieni. Ze względu na ograniczony, nie przekraczający 3 tys. km. zasięg, marszałkowski Embraer miał w stolicy Armenii zatankować paliwo, skąd ponownie odlecieć miał do uzbekistańskiego Termezu. Zatem ogółem trasa z Warszawy do znajdującego się ok. 3,8 tys. km. dalej Uzbekistanu zajęła polskiej delegacji mniej więcej 7 godzin.

Niestety dalej, w rejon działań wojennych Embraer nie mógł już polecieć. Z Termezu marszałek Komorowski miał pierwotnie odlecieć niemieckim samolotem Transallem, jednak swoją podróż kontynuował polskim C295M, czyli samolotem znanym na bliżej jako CASA. Tu znów zaczęły się problemy, otóż nie dla wszystkich wystarczyło miejsc w wojskowym samolocie i tak spośród dziennikarzy lecących razem z Bronisławem Komorowskim do Afganistanu, dwóch musiało pozostać w Termezie. Szczęśliwcy natomiast dotarli CASĄ do Kabulu, skąd do polskiej bazy w Ghazni zabrały ich śmigłowce wypożyczone przez amerykańskie wojsko.

Powrót z Afganistanu był równie fascynujący. Marszałek Komorowski wraz z towarzyszącymi mu oficjelami i dziennikarzami, znów użyczając amerykańskie śmigłowce, opuścił bazę w Ghazni, by udać się do afgańskiej stolicy. Z Kabulu zabrał go samolot Hercules, ale wycieczka znów nie-polską, bo szwedzką maszyną, skończyła się w znajdującym się na północy Afganistanu mieście Mazar-i Szarif. Polaków zabrał stamtąd - wyczekiwany już wcześniej - niemiecki Transall i zawiózł ich do Termezu, gdzie miał czekać na nich polski Embraer. Niestety z powodu opóźnienia jego przylotu z Warszawy (w między czasie samolot wrócił pusty do Polski), delegacja marszałka Komorowskiego odleciała znów do armeńskiej stolicy po trzech godzinach oczekiwania. Zatankowanie paliwa w Erywaniu trwało ok. 40 minut. Do Warszawy marszałek Komorowski powrócił nocą z 21 na 22 czerwca, około godziny 2:30.

Zastanawiam się teraz, czy w ogóle było warto tam lecieć. Pewnie tak. Na pewno tak, szczególnie ze względu na toczącą kampanię wyborczą i niewygodną sytuację, w jakiej postawili marszałka afgańscy talibowie. Swoją drogą ciekawe, co by się stało, gdyby - nie daj Boże - jeden z amerykańskich śmigłowców lub niemiecki samolot po prostu się rozbił. Kogo winilibyśmy wtedy?

Źródło: altair.pl

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto