Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Al-Kaida buduje państwo w Iraku. "Zapłacimy za to ciężką cenę"

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Spc. Jeffrey Alexander, US Army/domena publiczna
Al-Kaida utworzona i opłacana przez amerykańską CIA w 1988 r., do walki w obronie Afganistanu przed ZSRR, po skierowaniu swojej wrogości w stronę USA, została w pewnym okresie mocno rozbita i osłabiona, ale znów się odbudowuje.

W zniszczonym podczas inwazji amerykańskiej Iraku (2003-2005), organizuje się wielka siła organizacji Al-Kaidy, która za jakiś czas może zagrozić wielu państwom, w tym także Polsce. Mamy do czynienia z jedną "z największych katastrof bezpieczeństwa narodowego na świecie"; Al-Kaida buduje swoje państwo, które będzie niebawem "magnesem dla międzynarodowego terroryzmu" – alarmuje i ostrzega ekspert Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR), amerykański historyk wojskowości, Max Boot. W znacznym stopniu obarcza za to winą prezydenta USA Baracka Obamę.

Według niego, to co widać obecnie w zachodnim Iraku i w północnej Syrii - to "budowanie nowego państwa Al-Kaidy". Będzie ono magnesem dla międzynarodowego terroryzmu, w znacznie większym stopniu, niż Afganistan był przed zamachami z 11 września 2001 roku.

"Zapłacimy za to ciężką cenę"

- Al-Kaida de facto ustanawia kontrolę nad tym regionem. To wielki problem i nie powinniśmy na to pozwolić, ale to się już dzieje. Każdy, kto myśli, że można po prostu odwrócić się plecami od tego, co dzieje się w Iraku jest krótkowzroczny, bo zapłacimy za to ciężką cenę w przyszłości - dodał Max Boot na niedawnej konferencji.

W zachodnim Iraku trwa regularna wojna domowa. Ostatnio odgałęzienie Al-Kaidy, Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), umocniło swoje pozycje w Anbarze, w ramach silnych dążeń do utworzenia własnego sunnickiego islamistycznego państwa, które ma sięgać terytorium Syrii.

W minionym tygodniu bojownicy zajęli części Ramadi i Faludży, co stało się – jak ocenia ekspert Boot - od lat wydarzeniem bez precedensu. Z sunnitami (ortodoksyjnym odłamem islamu) od siedmiu lat walczy, zdominowany przez szyitów, rząd premiera Nuriego al-Malikiego. W wyniku walk, licząc od 30 grudnia 2013 roku, według szacunków, zginęło w Anbarze ponad 250 osób.

Zobacz zdjęcia i WIDEO -

tvn24.pl.

Wielkie błędy Busha i błędy Obamy

Max Boot przypomina, że po błędach prezydenta George'a Busha, w związku z inwazją sił międzynarodowych w 2003 roku na Irak, od rozpoczętej w 2007 roku strategii "surge" i wzmocnienia sił USA oraz połączeniu - z przeciągnięciem na stronę wojsk rządowych - sunnitów związanych z Al-Kaidą, sytuacja się ustabilizowała. - Przemoc spadła między 2007 a 2009 rokiem o 90 proc. Niestety szanse, jakie dał "surge", zostały zaprzepaszczone z powodu decyzji podjętych w Waszyngtonie i Bagdadzie - powiedział.

W jego opinii, główną odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi, "mściwy i krótkowzroczny" premier Maliki, który - po opuszczeniu Iraku przez Amerykanów - prześladował sunnitów, zamiast wyciągnąć do nich rękę i uformować razem z nimi rząd.

Według eksperta Boota, gdyby władzom Ameryki udało się w Iraku pozostawić część wojsk, wycofywanych po inwazji, to wcale nie musiałyby dziś tam walczyć, ale "dalej odgrywałyby rolę stabilizującą", umożliwiając USA "wywieranie nacisku" na premiera Malikiego, aby zapobiegać pewnym jego nieudanym i szkodliwym działaniom.

">Administracja USA pogarsza sytuację

Amerykański ekspert przypomniał, że prezydent Obama, od początku był przeciwny interwencji zbrojnej w Iraku i uważał, że USA ponoszą z jej powodu, zbyt dużą ofiarę. Po silnym zaangażowaniu George'a Busha w Iraku, za prezydentury Obamy, nastąpiła "polityka wycofania". - Obie te polityki miały silne koszty. (...) Wycofanie okazało się porażką, tak samo jak Obama oceniał za porażkę politykę interwencji - powiedział ekspert, wskazując jednocześnie na rosnącą krwawą wojnę domową w Iraku.

Administracja USA, dostarczając rządowi Malikiego sprzęt wojskowy, w tym pociski rakietowe, jeszcze bardziej pogarsza trudną sytuację wewnętrzną Iraku. - Wygląda to tak, że po opuszczeniu naszych sojuszników w Anbarze, teraz ułatwiamy kampanię Malikiego przeciwko nim. Tak to będzie odebrane przez Irakijczyków i mieszkańców regionu - oświadczył. Toteż Waszyngton powinien jasno dać do zrozumienia, że sprzęt i pomoc wywiadowcza, o jaką wystąpił rząd w Bagdadzie, będzie uzależniona od tego, czy premier Maliki wyciągnie rękę do sunnitów w kraju.

Stanisław Cybruch

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto