Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Sikorowski i "Sprawa rodzinna" na Białołęce

Ewa Bo
Ewa Bo
Maja Sikorowska i Andrzej Sikorowski rozdają autografy po koncercie w ośrodku kultury na Białołęce.
Maja Sikorowska i Andrzej Sikorowski rozdają autografy po koncercie w ośrodku kultury na Białołęce.
W sobotni wieczór 22 stycznia na warszawskim Tarchominie czuło się klimat artystycznego Krakowa, a to za sprawą Andrzeja Sikorowskiego i jego córki Mai.

Po raz kolejny do Białołęckiego Ośrodka Kultury zawitał Andrzej Sikorowski - znany z "Grupy pod Budą" - ze swoją córką Mają. Piękna, długowłosa, obdarzona cudownym głosem solistka, podczas blisko dwugodzinnego koncertu była niezwykłym zjawiskiem. Śpiewała polskie i greckie piosenki z wielką gracją, muzykalnością i swobodą, bo przecież (jak wyznał Andrzej Sikorowski) jest owocem grecko-polskiego małżeństwa artystów estrady.

Na początek zabrzmiały dobrze znane strofy "Smutnej piosenki retro":

"Płacze z nami deszcz
i fontanna szlocha też
trochę zadziwiona
skąd ma tyle łez"

Publiczność wtórowała mu ochoczo i wraz z kolejnymi utworami ożywiała się coraz bardziej. Można by nawet powiedzieć, że w trakcie koncertu utworzyła się wspólnota serc i umysłów zafascynowanych krakowskimi klimatami.

Głos Andrzeja Sikorowskiego jest znany słuchaczom już od dawna, ale dziewczęcy timbre i sylwetka piosenkarki, zwracały uwagę nie tylko brzydszej części widowni. Trudno przekazać mi słowami nastrój koncertu. To wszystko trzeba było zobaczyć na żywo, by w pełni go poczuć i przekonać się, jaką klasę prezentowali występujący na scenie soliści.

Ojciec i córka śpiewali utwory z najnowszej płyty "Sprawa rodzinna: między innymi greckie piosenki o miłości, a także te krakowskie o znaczących tytułach: "Cha-cha dla Ani Dymnej", "Pani Zosia", "Blondynka blues" czy "Nie jestem trendy".

Występ miał się zakończyć odśpiewaniem songu "Nie przenoście nam stolicy do Krakowa", ale publiczność nie pozwoliła zejść artystom ze sceny bez bisów. Młodzież, dorośli i sędziwi emeryci oklaskiwali występ z równym entuzjazmem. Podczas tego wieczoru, trudno było nie ulec urokowi 22. piosenek (z dodatkowymi dwoma wykonanymi na bis) i dowcipnym wierszem skierowanym przez Andrzeja Sikorowskiego w stronę widzów domagających się kolejnych piosenek.

Po koncercie można było kupić płyty zespołu i otrzymać autograf występujących w ośrodku BOK artystów sceny i estrady.

Powracający w chłodny, zimowy wieczór do domu słuchacze dzielili się między sobą wrażeniami z występu Andrzeja i Mai Sikorowskiej. Dały się słyszeć głosy "Jestem zachwycona" czy "Następnym razem też przyjdę na ich występ". Niektórzy nucili pod nosem ich melodyjne piosenki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto