Młodzi ludzie, tworzący grupę teatralną Les Arts nonymes d'Acamtare et de I'EIM&D de la Co. RAL, zaprezentowali na scenie ostrowieckiego Kina "Etiuda" spektakl zatytułowany "Pod prąd. 5 twarzy Antygony". Jest to opowieść o pięciu kobietach, które w swoim czasie odegrały istotną rolę w dziejach epoki, w której żyły, działały i tworzyły. Pierwsza z nich, Francoise Giroud, była dziennikarką i obrończynią praw kobiet. Kolejne to: Simone de Beauvoir (pisarka), Lucie Aubrac (współzałożycielka francuskiego ruchu oporu), Sonia Rykiel (projektantka mody) oraz anonimowa bohaterka I wojny światowej. To te kobiety twórcy spektaklu: Olivier Quenard (reżyser), Claude Bouverresse (libretto) i Andre Cotton (kompozytor muzyki) uznali za Antygony minionego wieku, uparcie walczące o prawa płci nadobnej i zmianę wizerunku kobiety w świecie współczesnym.
Temat przedstawienia jest zatem jak najbardziej aktualny, często poruszany przez media i sztukę. Zastanawiam się tylko, czy powinien on być głównym motywem pełnospektaklowego widowiska, w którym występują ludzie bardzo młodzi, głównie licealiści? Czy nie jest on dla nich za ciężki? Odniosłem wrażenie, że młodzież francuska jest najprawdziwsza w scenach wesołych, żywiołowych, gdy śpiewa melodyjne piosenki. To dla nich jest bowiem naturalne. Nie przepadam też za młodymi ludźmi pogrążonymi od stóp do głów w czerni.
Młodość to dla mnie feeria barw. Myślę, że już najwyższy czas na odejście w przedstawieniach teatralnych, zwłaszcza prezentowanych przez aktorów - amatorów, od tego manierycznego "smutactwa" i rekwizytów typu sznur. Dużo bardziej optymistycznie wygląda róża wręczana przez młodego mężczyznę pięknej dziewczynie. Wystarczy rozejrzeć się w rzeczywistości teatralnej, by stwierdzić, że publiczność garnie się raczej do przedstawień tchnących optymizmem, radością, zwłaszcza gdy świat przedstawiony jest niemal naturalistycznie. A przecież ci młodzi ludzie ze Stowarzyszenia Przyjaciół Muzyki i Teatru, jak sądzę, nie chcą grać do pustych foteli, a wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że mają wszelkie dane ku temu, by przyciągać rzesze widzów.
Są nade wszystko niezmiernie utalentowani: aktorsko, wokalnie, muzycznie, ruchowo. Swobodnie poruszają się w tej trudnej materii, jaką jest granie w teatrze. Znać obycie sceniczne! Kapitalna dykcja (efekt pracy z profesjonalnymi aktorami), płynność ruchów, niemal bezbłędne trafianie w dźwięki (o młodości i naturalności z niej wypływającej nie wspomnę) - to niewątpliwe ich atuty, które dobrze wróżą przyszłości młodych artystów z Albertville. Nie ukrywam, iż chciałbym zobaczyć ich inne dokonania, może mniej patetyczne, a bardziej wypływające z ich serc (no, chyba, że nie znam zainteresowań artystycznych młodzieży i są one właśnie takie, jak przedstawili to młodzi ludzie w "5 twarzach Antygony").
Do organizatorów przedsięwzięcia mam pretensję, że nie zadbali o tłumaczenie (choćby ogólne) płynących ze sceny tekstów (tu ciśnie się też taka uwaga: jeśli miało to być przedstawienie stricte eksportowe, to słowa mówionego było w nim stanowczo za dużo). Znajomość języka francuskiego w naszym kraju nie jest przecież zbyt powszechna i mniemam, iż większość publiczności zgromadzonej w ostrowieckim domu kultury (w zaskakującej jak na drugi dzień Świąt Wielkanocnych liczbie!) siedziała jak na tureckim kazaniu i ożywiała się jedynie w scenach śpiewanych i pantomimicznych. Do tej grupy należał również piszący te słowa i może właśnie lingwistyczna frustracja podyktowała mu tekst niniejszej recenzji?
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?