Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ayo - artystka na widowni, publika na scenie

Jacek Andrzej Kwiatkowski
Jacek Andrzej Kwiatkowski
Ayo wśród publiczności na koncercie w Sali Kongresowej w Warszawie
Ayo wśród publiczności na koncercie w Sali Kongresowej w Warszawie J.A.Kwiatkowski
Sala Kongresowa nie pamięta takiego koncertu. Wszystko za sprawą koncertu charyzmatycznej Ayo, która sprawiała, że publiczność wyszła i tańczyła na scenie, a sama wokalistka śpiewała bezpośrednio wśród tłumu widzów na widowni.

Na początku nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Koncert rozpoczął się z 15-minutowym opóźnieniem, ale biorąc pod uwagę nieustające korki w Warszawie było to chyba dobre rozwiązanie. Kongresowa posiadająca 2800 miejsc siedzących nie była przepełniona, sporo miejsc w górnej części sali i na balkonach było pustych, ale jak na dzisiejszą kondycję branży koncertowej - było dobrze. Tym bardziej dobrze, że w tym samym czasie rozpoczął się na warszawskim stadionie Legii Orange Warsaw Festival.

Publiczność Ayo to w większości młodzi ludzie, którzy znali wykonywane utwory i angielskie teksty. Na pewno je rozumieli, bo żywo na nie reagowali i wtórowali wokalistce z widowni. Na początku poszły znane z płyt kawałki w akompaniamencie zespołu, które miały za zadanie rozgrzać publikę. Przez kilka pierwszych utworów wszyscy grzecznie siedzieli i tylko oklaskami wybijali rytm wykonywanych piosenek.

Kolejny etap nastąpił, gdy Ayo zaczęła śpiewać tylko z gitarą, bez akompaniamentu. Momentami odchodziła od tekstu piosenek swobodnie dorzucając wplecione wypowiedzi - doskonale nawiązywała kontakt z młodzieżą na widowni. Ta reagowała gorąco i entuzjastycznie. Ayo śpiewając tłumaczyła, że taki jest styl jej twórczości - nie rock, jak go określają niektórzy, ale swobodna interpretacja rocka. Na tym etapie wszyscy już stali i słuchali koncertu przytupując w rytm utworów.

W sali, gdzie normalnie wszyscy siedzą grzecznie w czerwonych, miękkich fotelach - coraz więcej osób zaczęło podchodzić i tańczyć przed sceną. W pewnym momencie Ayo spontanicznie zaprosiła tańczących na scenę. Najpierw kilka, potem kilkanaście osób bocznymi schodkami weszło na scenę i zaczęło tańczyć. Za chwilę prosto z widowni weszło kilkanaście następnych. Łącznie wokół artystki i zespołu na scenie tańczyło około 70 osób - i to przez kilka utworów, łącznie ponad 10 minut. Potem taneczne towarzystwo spokojnie wróciło na widownię.

Ale to nie był koniec... Ponieważ nadal wszyscy tańczyli, pod sceną, w przejściach i stojąc przy swoich fotelach - Ayo zeszła na widownię, poszła tak daleko jak pozwolił kabel mikrofonu - na około 20 metrów. I tam wśród tańczącej, śpiewającej i radosnej publiczności śpiewała kolejne 20 minut. Na sali pełen aplauz. W drodze powrotnej na scenę Ayo dostała od widza różę, a jej twarz rozjaśnił jeszcze ładniejszy uśmiech, niż ten który miała przez cały występ. Nie będę naiwny - po sprawności przygotowania kabla mikrofonu przez technika - to zapewne było zaplanowane w scenariuszu. Ale nie było tego elementu na koncercie w Szczecinie, pojawił się dopiero w Gdańsku, a jak na nobliwą Salę Kongresową w Warszawie to ewenement. Chapeau bas dla Ayo za inwencję i odwagę.

Na koniec koncertu jeden długi bis i w zupełnych ciemnościach las kołyszących się na boki zapalonych komórek na widowni. Niby nic, ale jak na wykonawcę z tego, bardziej spokojnego kręgu muzycznego - super osiągnięcie. Po takim koncercie chyba nikt z widowni nie wyszedł zawiedziony.

Koncert trwał łącznie 1h50min i z pewnością przyniósł obecnym na sali widzom niezapomniane wrażenia. Bo czym innym jest noszenie na rękach przez publiczność Brodki podczas jej występów w Stodole, a zupełnie czym innym jest zejście artystki pomiędzy publiczność w Sali Kongresowej. To normalnie nie powinno się zdarzyć.

Zapewne najbardziej stresującym był ten koncert dla ochroniarzy. Nie za bardzo wiedzieli jak zareagować na zaistniałą sytuację - chyba, że mieli to zaplanowane w scenariuszu. Z mojego punktu widzenia - wyrazy uznania za zimną krew dla ochroniarzy - tym razem wykazali się profesjonalną powściągliwością i reagowali adekwatnie do sytuacji. Obyło się bez brutalnego pacyfikowania rozentuzjazmowanej publiczności, jak bywało tutaj wcześniej np. podczas koncertu Bregovica.

Najkrócej podsumowując - Good Music!

Więcej informacji:

http://www.najlepszeimprezy.eu
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto