Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bez muzyki nie da się żyć – wywiad z zespołem AudioFeels

Ja? Felcyn
Ja? Felcyn
AudioFeels na swojej pierwszej, profesjonalnej sesji zdjęciowej.
AudioFeels na swojej pierwszej, profesjonalnej sesji zdjęciowej.
Myślisz, że na polskiej scenie muzycznej nie dzieje się nic ciekawego? Mylisz się! Poznaj AudioFeels, ośmiu chłopaków z Poznania, którzy bez żadnych instrumentów wykonują największe przeboje muzyki rozrywkowej! Niemożliwe? A jednak...

AudioFeels to młody zespół stworzony przez ośmiu wokalistów studiujących, pracujących i mieszkających w Poznaniu. Tutaj się poznali i tutaj postanowili razem śpiewać. I to jak! Są jedynymi przedstawicielami na polskiej ziemi gatunku zwanego vocal play. Korzystając tylko z własnych głosów imitują bas, trąbkę, gitarę elektryczną czy perkusję, co pozwala im wykonywać hity muzyki popularnej. W swym repertuarze mają piosenki takich gwiazd, jak Michael Jackson, Bee Gees, Red Hot Chili Peppers, Toto i wielu innych...

Choć dotychczas byli znani głównie w Poznaniu, niebawem może się to zmienić. A to za sprawą programu "Mam Talent", w którym wystąpili i zdobyli uznanie jury kwalifikując się do półfinału. Tuż przed emisją produkcji TVN-u rozmawiamy z ośmioma wokalistami o ich pasji i miłości do muzyki. Przed Wami AudioFeels: Patryk Ignaczak, Michał Stec, Jarek Weidner, Marek Lewandowski, Bartek Michalak, Marcin Illukiewicz, Michał Szajkowski, Bartek Lehmann oraz akustyk Antos Sobucki.

Jeszcze półtora roku temu byliście znani przede wszystkim słuchaczom jednego z poznańskich chórów akademickich. Dziś macie za sobą debiut w prestiżowym Blue Nocie, wzięliście udział w programie "Mam talent", w którym zdobyliście uznanie jury. A we wszystkim towarzyszy Wam entuzjastyczna publiczność. Rok-marzenie?
AudioFeels: To ostatnie – odbiór publiczności, która nam kibicuje – to na pewno spełnienie marzeń. Jednak cała reszta to standardowe działania na rzecz rozwoju zespołu, które pociągają za sobą kolejne. Rok-marzenie być może ogłosimy za kilka lat, kiedy się okaże, że to co robimy spotyka się z akceptacją i pozytywnym odbiorem polskiej publiczności, a wydana płyta sprzedaje się nieźle. Póki co, na pewno był to rok ciężkiej pracy.

Zanim porozmawiamy o obecnej działalności i planach na przyszłość, muszę spytać o to, co już było. Z tego, co wiem, każdy z Was ma za sobą doświadczenia ze szkołami muzycznymi. Jak bardzo wpłynęło to na to, co dzisiaj robicie?
Marek: Nie wyobrażam sobie naszej pracy bez tych doświadczeń, bez tej edukacji. Nie wyobrażam sobie aranżowania utworów, rozpisywania w harmonii 7-8 głosów, podgrywania chłopakom ich partii na instrumencie. Bez szkoły muzycznej (mówię o sobie), bez dzieciństwa w muzycznym domu, a w nim dziesiątek płyt CD – nie miałbym inspiracji. Pasji, wizji i wiedzy o wokalnych zespołach. Nie słuchając od dziecka Take6, Kingów, Manhattan Transfer, Swingle Singers, nie pożyczając od taty Genesisów czy Collinsa – dziś nie miałbym na czym się oprzeć proponując chłopakom ten czy inny utwór, takie czy inne podejście do zapisanych nut.

Jarek: Skończyłem szkołę muzyczną w klasie gitary. Każdy uczeń jak mógł wywijał się od śpiewania, to był kompletnie niepotrzebny dodatek do i tak już napiętego planu zajęć. Niemniej jednak, fakt, że przynajmniej raz w tygodniu w muzycznej na jakiś koncert się szło wyrobił w większości uczniów nawyk słuchania muzyki i niewątpliwie zaszczepił zamiłowanie do tej sztuki. Jak dla mnie (prywatnie) można to streścić jednym zdaniem: cokolwiek bym w życiu nie robił, od muzyki nie ma ucieczki, dopadło mnie na dobre i bez tego nie da się żyć.

Marcin: Szkoły muzyczne, a przede wszystkim śpiewanie w chórach chłopięcych, są naszym fundamentem. Dzisiaj wykorzystujemy tę wiedzę i umiejętności, które zdobywaliśmy od najmłodszych lat. Ale przede wszystkim dzięki tym doświadczeniom wszyscy tak bardzo kochamy muzykę.

-Czy Wasze rodziny też mają jakieś muzyczne tradycje?
Marcin: Część z nas tak. Tata Marka śpiewa w zespole "Affabre Concinui", a mama również jest muzykiem i na co dzień prowadzi chór w I LO w Poznaniu, gdzie też uczy muzyki. W rodzinie Bartka Lehmanna tata przez wiele lat był dyrektorem Poznańskiej Szkoły Chóralnej, a mama uczyła śpiewu i sama śpiewała. Moja mama uczyła kiedyś gry na wiolonczeli, a aktualnie prowadzi własny chór "Cantantes", tata natomiast wyrósł na chórze profesora Stuligrosza, a w czasach studenckich śpiewał w chórze Politechniki Poznańskiej. Zdecydowanie to rodzice zaszczepili we mnie miłość do muzyki, dzisiaj chyba trochę tego żałują (uśmiech).

Jarek: W moim przypadku jedynie siostra skończyła tę samą szkołę co ja.

Michał Szajkowski: Mój tata grał na basie "do kotleta” (uśmiech)... A babcia śpiewała w chórze.

Bartek Michalak: U mnie wszyscy wywodzą się z chóru profesora Kurczewskiego. Tata, wujek, brat i ja – każdy z nas kończył szkołę chóralną.

Skoro macie klasyczne, muzyczne wykształcenie, czy nie myśleliście nigdy o karierze przepełnionej twórczością Bacha, Mozarta i innych wielkich kompozytorów?
Marek: W Polsce o takiej karierze trudno mówić. Ja akurat nie stronię od wykonywania tego typu muzyki. Chłopaki nie mogą tego trochę zrozumieć, ale nie wiedzą też, jaki to ma wpływ na świadomość muzyka.
Jarek: W Polsce (i ogólnie krajach europejskich) nacisk w kształceniu początkowym kładzie się na klasykę. Cała trudność polega na tym, żeby we własnym zakresie zainteresować się innymi gatunkami. Szczerze mówiąc osobiście nigdy nie myślałem o karierze muzyka klasycznego, przynajmniej nie jeśli chodzi o śpiewanie. Za duża konkurencja (śmiech).

Marcin: Specjalistą od muzyki klasycznej jest w zespole Marek. On to kocha i na pewno będzie starał się dzielić swój czas między AudioFeels a swoje pasje. Jednak konwencja zespołu zakłada wykonywanie jedynie muzyki rozrywkowej, w takiej zresztą czujemy się najlepiej i dzięki niej jesteśmy w stanie bawić się, tak na scenie jak i na próbach.

Jest rok 2002. Prestiżowe I LO w Poznaniu opuszcza Marek Lewandowski, rok później szkołę kończy Jarek Weidner. Jak to się stało, że potem wszyscy spotkaliście się w Chórze Akademickim UAM pod dyrekcją Jacka Sykulskiego?
Jarek: Trafiłem tam, bo moja siostra śpiewała w nim przede mną. Zaczęło się od tego, że wystąpiłem z chórem w nietypowej roli, grając na djembe (rodzaj instrumentu perkusyjnego z Senegalu). Pół roku później zacząłem śpiewać. Całe 6 lat, które tam spędziłem, wspominam bardzo miło.

Marcin: Ja do chóru poszedłem już w II klasie liceum. Bycie najmłodszym wśród grona studentów ma swoje zdecydowane plusy (uśmiech). Wciągnęła mnie koleżanka, która wcześniej śpiewała, a w chórze akurat brakowało męskich głosów. Po kilku latach przerwy, przejściu mutacji, wróciłem do śpiewania i była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.

Gdyby nie ta grupa, moglibyście nigdy się nie spotkać... Przypadek?
Antos: Niby przypadek, ale wiadomo, że w każdym akademickim mieście są chóry, które jednoczą studentów mających zamiłowanie do śpiewu.

Marcin: Ponoć w życiu nie ma przypadków. Ale faktycznie, gdyby nie to, AudioFeels pewnie nigdy by nie powstało. A przynajmniej nie w takim składzie.

Jeszcze rok temu można było Was zobaczyć w szeregach chóru występującego na festiwalu Universitas Cantat. Dlaczego postanowiliście go opuścić?
Antos: Plany chóru zaczęły w pewnym momencie mocno kolidować z planami AudioFeels, pewnych rzeczy nie dało się połączyć i musieliśmy wybrać to, co jest dla nas najważniejsze.
Marek: Mając nieco szersze aspiracje muzyczne, zechcieliśmy zacząć robić coś swojego. To tak, jak ambitny pracownik jakiejś firmy – po pewnym czasie przepracowanym u kogoś zaczyna myśleć o tym, żeby stanąć na własnych nogach. Więc odchodzi i zakłada własną działalność.

Marcin: Postanowiliśmy stworzyć odrębny projekt, w którym będziemy mieli wpływ na to, co i jak wykonujemy. Poza tym większość z nas była już na etapie kończenia studiów i szukania pomysłu na życie, dlatego też nadszedł czas na usamodzielnienie. Gdybyśmy wciąż śpiewali w chórze, dzisiaj na pewno nie bylibyśmy na tym etapie, na którym jesteśmy.

Co Wam dały lata spędzone w chórze?
Jarek: Doświadczenie oraz odwagę i chęć do eksperymentów wokalnych. Chcieliśmy zerwać z tradycyjnym śpiewaniem i spróbować poszukać czegoś więcej.

Marek: Nauczyły mnie jak pracować na próbie. Jak czytać i ćwiczyć nowe utwory. Nauczyły mnie współpracować wokalnie z kolegą z głosu. Przez ten czas poznałem setki utworów. A poza muzyką – zawarłem dziesiątki nowych znajomości.

Marcin: Te przyjaźnie trwają już od wielu lat i są nie do przecenienia. Ale dostaliśmy też solidne przygotowanie muzyczne, gdyż Jacek Sykulski jest bardzo dobrym muzykiem, a jego niekonwencjonalne podejście jest nam niezwykle bliskie.

Kto zajmuje się aranżacją utworów?
Marcin: Wszystkie aranżacje są dziełem Marka i Jarka.

Jak przebiega proces "dostosowywania" dorobku muzyki rozrywkowej na potrzeby AudioFeels?
Marek: Zawsze zaczyna się od rozpisania nut, aranżacji. Rozpisujemy partie każdemu z osobna, znając jego możliwości wokalne i najbardziej charakterystyczne cechy głosu. Czytamy nuty na próbie i w domu, a potem zaczynamy prawdziwą pracę – nad interpretacją, artykulacją, wyrazem, dynamiką i efektami. Ustalamy kto i w którym momencie będzie odpowiedzialny za perkusję, a kto „weźmie” solówkę gitarową. Uświadamiamy sobie nawzajem zadania – kto ma podstawę basową, tło harmoniczne, a kto jest solistą. Wałkujemy to do bólu tak, żeby stres czy trudne warunki na scenie nie przeszkodziły nam w zrealizowaniu tych założeń.

Jarek: Najważniejszy jest pomysł, trzeba słysząc dany utwór mieć w głowie wizję jak zabrzmi wykonany jedynie przez osiem głosów. Ważna jest też praca na próbach, w trakcie której utwór często kompletnie zmienia swoje oblicze, gdyż każdy z nas wkłada dużo od siebie, interpretując daną partię po swojemu.

Na każdym koncercie robicie wspaniałe show, które z pewnością nie byłoby możliwe bez odpowiedniej atmosfery w zespole. Jaki ma ona wpływ na Waszą twórczość?
Marek: Wpływa na wiele aspektów naszej pracy – na jakość koncertu, jego wyraz, poziom artystyczny. Na zaangażowanie w zespół poza próbami, na chęć rozwoju wokalnego itd.

Marcin: Atmosfera jest najważniejsza. Wiadomo, że są dni lepsze i gorsze, czasem powie się o kilka słów za dużo. Jednak wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, mamy wspólny cel i dzięki temu szybko łagodzimy wszystkie stresy.
Pytanie do Antosa: jak udaje Ci się odpowiednio nagłośnić wszystkich ośmiu kolegów? Że nie jest to łatwe, widzieliśmy choćby podczas ostatniego, poznańskiego koncertu pod ratuszem...
Antos: Cały czas pracujemy nad brzmieniem zespołu. Bardzo ważną rolę odgrywa tu również sprzęt, w który ostatnio inwestujemy i wspólnie uczymy się z nim pracować. Mam tu na myśli mikrofony, odsłuchy, mikser... Czeka nas jednak wiele godzin spędzonych na próbach zanim uda się wszystko tak poustawiać, żebyśmy byli w stu procentach zadowoleni. Póki co staram się przede wszystkim uczyć na pamięć utworów i zapamiętywać w nich wszystkie ważne niuanse aranżacyjne i artykulacyjne. Dzięki temu mogę zadbać o to, aby słuchaczom nie umknął żaden istotny szczegół.

Nie odnieśliście wrażenia, że swoim pojawieniem się wypełniliście panującą dotychczas lukę na polskim rynku muzycznym?
Marcin: W pewien sposób tak, chociaż nie nam to oceniać. Za pewien czas przekonamy się, czy mieliśmy rację, czy ogólnopolska publiczność będzie zainteresowana naszą muzyką.

Antos: Póki co na polskim rynku jeszcze nie zaistnieliśmy. Miejmy nadzieję, że zmieni to nasz udział w programie "Mam Talent". Jeśli się uda – przyczyni się to na pewno do naszego rozwoju.

Teraz wielu fanów pewnie wstrzyma oddech, bo to dla nich bardzo ważne pytanie. Czy planujecie wydać debiutancki album?
Marcin: Oczywiście, że tak! Trudno nam określić kiedy to nastąpi, gdyż wciąż każdy z nas zajmuje się jeszcze innymi sprawami poza śpiewaniem, a gdy już mamy czas, to skupiamy się raczej na szlifowaniu materiału na koncert. Jednak sukcesywnie chodzimy do studia, które prowadzi Marek Lewandowski we współpracy z firmą APS, i nagrywamy nasz materiał. Niektórych efektów można posłuchać na naszej stronie www.audiofeels.pl. Zdajemy sobie sprawę, że dla promocji zespołu wydanie płyty jest koniecznością.

Czego spodziewać się po AudioFeels w najbliższych miesiącach?
Jarek: Przede wszystkim rozwoju – większego profesjonalizmu na scenie za sprawą doskonałego sprzętu i umiejętności posługiwania się nim. Poza tym – nowych utworów, które będzie można usłyszeć na koncertach i nowych nagrań w studiu. Wiele zależy od szerokiej publiczności, która zobaczy nas w TVN. Jeżeli występ przypadnie widzom do gustu – liczymy na propozycje koncertowe, jeżeli nie – dalej będziemy robić swoje i na pewno nie raz jeszcze zaskoczymy słuchaczy.

Marcin: To prawda, że z programem "Mam Talent” wiążemy spore nadzieje. Na pewno będziemy dalej ciężko pracować, ale już od pewnego momentu więcej zależy od Was – naszych odbiorców. Naszym marzeniem jest móc w 100 proc. skoncentrować się i poświęcić muzyce, grać koncerty i nagrywać nowy materiał. Jeśli się wszystko dobrze ułoży, to właśnie tak widzimy swoją przyszłość!

Eliminacyjny występ AudioFeels będzie można obejrzeć już w pierwszym odcinku programu "Mam Talent" na antenie TVN w sobotę 13 września o godzinie 20:30. Zapraszamy!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto