Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biedota wybrała Chaveza prezydentem Wenezueli. Po raz czwarty

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Kreowany przez korporacje na populistę, uwielbiany przez miliony Indian, Hugo Chavez został – ku niezadowoleniu USA - po raz czwarty prezydentem, obfitującej w największe złoża ropy naftowej w świecie, Wenezueli.

Henrique Capriles Radonski (45 proc. głosów), kandydat opozycyjnej centroliberalnej partii deptał Chavezowi po piętach. Prawie 10 proc. różnica w wyborczym wyniku jest rezultatem zjednoczenia sił opozycyjnych wobec urzędującego prezydenta. Frekwencja była bardzo wysoka. Przewodnicząca CNE Tibisay Lucena podała, że do urn stawiło się 81 proc. z 19 mln osób uprawnionych do głosowania. Chaveza poparło 7,4 mln Wenezuelczyków. Mimo składanych przez opozycję obietnic decydujący głos biedoty powędrował do Chaveza.

Chavez dziękował Bogu za zdrowie i za zwycięstwo a Capriles złożył publiczne przyrzeczenie, że się ożeni i pójdzie z pielgrzymką, gdy wygra. - Jestem głęboko wierzący i mam pewność, że wiara pomogła mi obrać właściwą drogę – mówił w jednym z wywiadów.

Rywale rozstali się elegancko. Henrique pogratulował elektowi a z balkonu pałacu prezydenckiego Miraflores w rewanżu usłyszał podziękowanie za uznanie swojej porażki. Chavez zaprosił opozycję do "dialogu, debaty i wspólnej pracy".

Mniej elegancka była sama kampania. Sztab wyborczy Caprilesa nie przebierał w środkach propagandowych, żeby obrzydzić Chaveza - straszył inflacją i nędzą, chaosem i przemocą. Na reakcję konfratrów prezydenta nie trzeba było długo czekać. Kojarzony przez nich z wielkim żydowskim kapitałem kandydat opozycji przedstawiany był jako główne zagrożenie biedoty, która w czasie rządów Chaveza znacznie awansowała pod względem szans edukacyjnych, zdrowotnych i mieszkaniowych. "Fałszywy postępowiec", który nosi się z zamiarem reprywatayzacji. Nie pozwolimy Caprilesowi zniszczyć dzieła rewolucji boliwariańskiej - wołano na wiecach.

Popierany przez przemysłowców i właścicieli agrarnych Capriles nie zdradził się słowem o neoliberalizmie. Jak ognia unikał tematu odstąpienia praw do eksploatacji złóż ropy naftowej Amerykanom. Świetnie przygotowany przez spindoktorów obiecywał kontynuację jeszcze bardziej ukonkretnionych programów społecznych realizowanych już przez rząd. Wymieniał min. program Barrio Adentro, zapewniający bezpłatną opiekę lekarską i lepsze warunki życia mieszkańcom dzielnic biedoty i operację Mercal – utrzymywanie dofinansowywanej z funduszy publicznych sieci bazarów i punktów sprzedaży taniej żywności. Programy te rząd nazywa "misjami". - Misje należą do ludu i trzeba je tylko udoskonalić - przekonywał Capriles, który obiecywał w telewizji wdrożyć w Wenezueli programy podobne do słynnego "Hambre Zero" ("Zero głodu") Luiza Inacio Luli da Silvy, byłego prezydenta Brazylii.

Formalnie liberał rywal Chaveza skłania się do modelu brazylijskiego, który godzi interesy przedsiębiorców z troską o najuboższych. Nie omieszkał wypomnieć "rewolucji boliwariańskiej" strat, jakie poniosła gospodarka w wyniku nieracjonalnego planowania. Np. dwie trzecie towarów, które konsumuje kraj, pochodzi teraz z importu. Dla przykładu Wenezuela, dawniej eksporter znakomitej kawy, stała się jej importerem. Inflacja w 2001 r wyniosła 27,9 proc., a kurs dolara na czarnym rynku jest trzykrotnie wyższy niż oficjalny. Capriles chce przyciągnąć do kraju inwestorów i technologie, krytykuje kosztowny sojusz z Kubą - rozdawnictwo petrodolarów, od których uzależniła się również sama gospodarka Wenezueli i jej mieszkańcy.

Zgarniane przez zagraniczna oligarchię do czasu rządów Chaveza zyski z eksportu ropy (50 proc. wpływów do budżetu) wzrosły siedmiokrotnie. Zlikwidowano olbrzymi deficyt oraz osiągnięto nadwyżkę w bilansie płatniczym. Od 2003 r. bezrobocie spadło z 18 do 10 proc.. Płaca minimalna wzrosła o 10 proc.. Od początku rządów Chaveza spadł poziom biedy. Poniżej progu ubóstwa żyło w 1998 r. 55 proc Wenezuelczyków, a w 2005 roku 37,9 proc. W 2004 roku wzrost gospodarczy Wenezueli wynosił 18 proc.. Za rządów Chaveza połowie Wenezuelczyków zapewniono dostęp do opieki zdrowotnej czy wody pitnej, a dzieciom do darmowego wykształcenia.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Biedota wybrała Chaveza prezydentem Wenezueli. Po raz czwarty - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto