Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bin Laden a dziennikarstwo obywatelskie

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
W dzisiejszym świecie emocje się organizuje - zauważył prezydent Komorowski. Oglądając tłumy wiwatujące na wieść o śmierci przywódcy Al i czytając relacje z wojny w Libii podnoszę się na duchu. W Polsce stopień głupoty politycznej jest umiarkowany.

Zachodnie media i politycy kpią z ludzkiej inteligencji do przesady. Rzadko kiedy w historii opinia publiczna była zinfantylizowana na taką skalę. Brudną wojnę o ropę, z której Libijczycy mogą wyjść tylko wiele ubożsi i bardziej uzależnieni od zachodnich koncernów oraz ich łupieżczych kontraktów z marionetkowymi rządami media kreują na zryw powstańczy i obronę ludności cywilnej.

Śmierć Osamy bin Ladena, którego się nie osądzi, nie przesłucha - którego nawet trupa nikt nie zobaczy, bo administracja amerykańska utopiła zwłoki zapobiegliwie w morzu - celebrowana jest jako tryumf wielkiej wojny z terroryzmem. Naczelny terrorysta świata nigdy się nie przyznał do zamachu na World Trade Center a w więzieniu na Guantanamo siedzą ludzie, którzy mogą być nie związani w żaden sposób z tym aktem terroru.

Zaniechanie procesu jest nie tylko niecywilizowane. Potwierdza wcześniejsze przypuszczenia o manipulowanie wojną z terrorem. Mordując bin Ladena wymazano ślady prowadzące do rzeczywistych autorów zamachu. Niewykluczone, że stała za nim Al-Kaida, ale prawo orzeka bez wątpliwości. Domyślać się też możemy, że żałosna inscenizacja wybuchu radości i seryjnie składane przez kolejne rządy gratulacje poprzedzają honorowe wycofanie się Ameryki z Afganistanu. FED nie jest w stanie dłużej drukować banknotów, za które obsługiwano machinę wojenną, rząd amerykański nie może się więcej zadłużać w prywatnych bankach bez narażenia je na straty i utratę wiarygodności.

Mówi o tym głośno tylko dziennikarstwo niekorporacyjne, którego miarą jest zdolność do wypełnienia białych plam. Pod oficjalnymi doniesieniami znajdziemy sumę odwrotności informacji i komentarzy politycznych zamieszczanych przez pracowników koncernów prasowych i telewizyjnych. Internauci demaskują zakłamanie światowej oligarchii powołując się na źródła, które są przemilczane w mainstreamie lub uwypuklając treści bagatelizowane przez koncerny. Sytuacja jaka powstała w mediach, jest łudząco podobna do tej sprzed kilkudziesięciu lat. Oficjalna propaganda działała święcie przekonana, że to co powtarza utrwali się i nastawi przekonania odbiorców.

Jak taki szereg nazwisk szanowanych publicystów dał się uwikłać przez brudny aparat przemocy na słowa i obrazy uczestnicząc w nagonkach, propagandowych akademiach, jednostronnych dyskusjach bez poważnych adwersarzy? Czy są to beneficjenci "systemu"? Nie jest to signum temporis?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto