Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bitwa „o Anglię”, czyli o markowe ciuchy

Jerzy Kirzyński
Jerzy Kirzyński
O łukowskich czwartkach śpiewano: ”Dzisiaj jarmark jest w Łukowie, wszystkim mocno szumi w głowie…”, teraz w czwarty dzień tygodnia, w największych ciucholandach odbywa się cotygodniowa bitwa o markowe ciuchy z Anglii...

Jesteśmy pół godziny przed otwarciem sklepu. Okazuje się, że na schodach wiodących do drzwi wejściowych jest już sporo ludzi, w większości kobiet.
Zajmujemy miejsca na schodku, trzecim od dołu. Ludzie karnie stoją, nikt nawet nie próbuje się wyżej wcisnąć, zresztą, przed nami nie można nawet palca wcisnąć.

Wszystkie oczy wpatrzone w wejściowe drzwi, o 7.50 otwierają się. W środku, my z dołu, jesteśmy zaledwie po trzech minutach. Wieszaki po lewej stronie są już ogołocone.

Przewodniczka informuje mnie, że dziś na towar poluje grupa „Kitki”. Role są podzielone. „Gimnazjalista” zrzuca bluzki na podłogę, „Spocony” przenosi je i
rzuca obok białych worków z towarem. „Brodaty” wraz z szefem zdejmuje z wieszaków spodnie. „Czarna czapka”, najstarszy z nich, rozgląda się dookoła.
Dochodzę do wniosku, że wszyscy o sobie wiedzą i nikt grupie „Kitki” nie wchodzi w drogę, czyli nie sięga po ich towar. Naraz jakiś starszy mężczyzna zainteresował się kurtką zwaloną na ziemię. - To nasze, proszę nie dotykać - od razu został przywołany do porządku przez „Wysokiego”, o którym myślałem myślałem, że działa na własną rękę.

Po chwili zbliża się „Czarna czapka” i głośno pyta, nie wiedzieć kogo, o co chodzi? -Ten pan się pomylił, spokojnie - tłumaczy „Wysoki”.

Klient, a zanim inni, przechodzą na drugą stronę sklepu. - To już nie sklep dla biednych ludzi lecz walka o towar z najlepszymi, chodliwymi metkami – wyrzuca z siebie stojąca obok mnie kobieta. - My z nimi nie mamy najmniejszych szans. A chciałabym też coś fajnego wnukowi kupić.

- Spokojniej jest w dni, kiedy towar za połowę ceny lub po złotówce – dodaje inna. - Nie ma takich tłumów i tych handlarzy, ale i towar przebrany.

Wybucha awantura, „Spocony” wyraźnie zdenerwowany. - Ta k. chciała mi rękę wyłamać - informuje i pokazuje na speszoną dziewczynę. - Przepraszam, ja
sięgałam po tę bluzkę, o tę, która leży na podłodze - wyjaśnia. A ten pan mi ją wyrywał… - Ludzie, zrozumcie jedno - uspokaja „Wysoki”. - Wy towar odkładacie do koszyków, my na kupkę.

Nie ma czasu na rozmowy. Eleganckie, młode, ładne dziewczyny wynoszą
po 15-20 bluzek, inne tyleż samo par spodni. Ludzie „Kitki” profesjonalnie blokują dostęp do wieszaków i natychmiast towar „Gimnazjalista” przenosi na
drugą, jeszcze większą stertę.

Przed dziewiątą zbliżamy się do wyjścia. Ze ściany czerwone tabliczki nawołują o
„ rozważne i przemyślane zakupy” i przestrzegają, że ” zakupionego towaru nie wymieniamy”. Kto te informacje bierze sobie do serca?

Myśląc o „Kitce” jego ludziach i trzech stertach bluzek, spodni, kurtek itp., które będą musieli przewieźć samochodem ciężarowym, pytam młodziutką
dziewczynę z obsługi czy mogę kupić dziesięć swetrów. - Może pan kupić cały sklep - usłyszałem.

Zastanowię się.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto