Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bo w życiu trzeba mieć dobry plan...

Katarzyna Rympałka
Katarzyna Rympałka
Chłopięce marzenia o wojsku nijak się mają do rzeczywistości.
Chłopięce marzenia o wojsku nijak się mają do rzeczywistości. Kriss Szkurlatowski
Tomek miał swój plan: najpierw szybko zarobić. Teraz odpuścił. Wojsko to nie zabawa. Dzisiaj twierdzi, że zarobił wystarczająco. Więcej nie chce jechać na misję. Nie opłaca się.

Tomek nie łudził się, że będzie łatwo, ale nie przypuszczał, że można tak za kimś tęsknić. I że można cieszyć się aż tak bardzo z powrotu do domu. – Kto na mój pogrzeb pójdzie? Za śmierć na misji rodzina dostaje 20 tysięcy. Ogromna suma, co? A jeśli nie jesteś na służbie, dostaną 10 tysięcy. Mama i siostra przeżyją za to ledwie pół roku.

Ania zawsze marzyła o medycynie. Mama zarabia grosze w służbie zdrowia. Tomek wiedział, że musi jakoś zarobić. Zresztą od dawna to wiedział. Poszedł do wojska. Zawodowego. Ojciec odszedł od nich wiele lat temu. Pamiętają go jak przez mgłę. Jedyne wyraźne wspomnienie z dzieciństwa, to oczekiwanie na alimenty. W zasadzie nie chcą go pamiętać.

Plan pierwszy

Tomek poczuł się głową rodziny jeszcze w podstawówce. Chociaż żeby obstawiać mecze piłkarskie trzeba mieć 18 lat, nikt nie interesował się jego wiekiem. Nieźle mu szło. Miał intuicję. Pierwsze wygrane wydawał na jakieś drobiazgi. Kiedy pieniądze zaczęły się mnożyć, miał coraz więcej pomysłów na uszczęśliwianie mamy i siostry.

Wigilia. Obie siedzą w domu. Przygotowały jakąś skromną kolację. Tomek powiedział im, że wychodzi tylko na chwilę. Zimą szybko robi się ciemno. Czekały na niego, właśnie układały stare talerze na stole, kiedy wszedł. Przyniósł choinkę. Pierwszą w ich domu od bardzo dawna. Dużą, gęstą, pięknie pachnącą. Miał czternaście lat.

Później wytapetował pokój. Najpierw jeden, potem drugi. Kiedyś kupił nową pralkę. Mama na początku pytała, skąd bierze pieniądze. Zbywał ją, kłamał, że gdzieś dorobił, wykosił komuś ogródek, pomógł w malowaniu mieszkania. Nigdy by się nie zgodziła na hazard. W końcu przestała pytać. Taki syn to skarb.

Plan drugi

Kiedy przyszły osiemnaste urodziny, otworzyły się przed nim nowe możliwości. Zapisał się do młodzieżówki jakiejś partii, był w Radzie Miasta. – Miesięczna dieta to 2 tysiące zł. Kończyłem szkołę, nie musiałem być na wszystkich posiedzeniach. Byłem najmłodszy, ale chyba najbardziej obrotny. Trzeba sobie jakoś radzić. Za konferencje w Warszawie i inne wyjazdy, na których nas reprezentowałem, też dostawałem wypłatę. Później inwestowałem w zakłady. Jakoś się kręciło.

Spodobała mu się polityka. Chciał iść na politologię. Ale to przykręciłoby kurek z pieniędzmi. Chciał dużo zarobić i dopiero później zająć się czymś ciekawym.

Plan trzeci

Wybrał wojsko. 15 lat służby i emerytura. Jako trzydziestokilkulatek wróci do polityki. Po kolei, byle w górę, aż w końcu zostanie ministrem obrony narodowej. – Na początku jest obsługa kuchni. Jak ja tego nienawidziłem! Masz na jednostce 1200 żołnierzy. W dziesięciu chłopaków musisz dla nich obrać ziemniaki. Sześć worków, po 50 kilogramów każdy. I to jest problem, zwłaszcza, jak się obieraczka zepsuje. Masz takie odciski, że rąk nie czujesz. A po obiedzie zmywak. Jest zupa, drugie danie, i jakiś kompot. Naczynia zmywasz dwie godziny minimum. Później zaczął się prawdziwy koszmar. Wstawanie co pięć minut, przez całą noc, i zbiórka na korytarzu. Aż wszyscy równo wybiegną. Tresura była taka, że pierwszych miesięcy praktycznie nie pamiętam.

Postanowił, że wytrzyma. Nie po to się zdecydował na wojsko, żeby się poddać. Wojsko jest dla wytrzymałych. Dla wybranych. Trzeba umieć schować emocje, o ile nie zostawiło ich się domu.

– Tam nie ma słowa "nie". Nie ma słowa "ja". Nie ma też kolegów. Co dwa tygodnie zmieniasz pokój. Żeby się nie przywiązywać do twarzy. Gorzej jak trafisz na takiego, którego nie lubisz. Ja tak miałem. Od początku się nie trawiliśmy, i co? Od razu sobie to wyjaśniliśmy, jakieś walki tam były, lima mieliśmy, ale jak sobie tego nie wyjaśnisz w wojsku od początku, to jest tragedia. Do końca jesteś psychicznie męczony. Tam jest taka agresja, że każdy musi się wyładować. I szuka się słabszych.

Prawdziwą szkołą przetrwania okazała się… szkoła przetrwania. Każdy musi przez to przejść. Wielu właśnie wtedy zrezygnowało. Z siedemdziesięcioosobowej grupy zostało czterdziestu rekrutów.

– Wysłali nas do lasu. Dali nam paczkę sucharów i sprzęt do rozpalenia ogniska. Trzeba wytrzymać trzy dni. Sami wykopaliśmy sobie ziemiankę do spania. Nauczyliśmy się robić taki prymitywny piec, żeby nie dymiło do środka. Piliśmy z kumplem wodę z bagna, żeby tylko wytrzymać. No a jedliśmy jakieś owoce, jak znaleźliśmy w lesie. I mrówki.

Plan czwarty

Wyjechać na misję. To była właśnie okazja, na którą czekał. Ok. 6 tysięcy. zł i do tego polska wypłata, jakieś 1,5 tys. zł. Szybko przeliczył, że po czterech miesiącach zarobi prawie 30 tysięcy. Na dodatek tego nie wyda. Bo na misji ma tylko dwa tygodnie urlopu. Kupi jakieś pamiątki, zrobi zdjęcia i tyle. Mieszkanie i jedzenie będzie przecież opłacone. Wybrał misję w Libanie. Dwa miesiące przed wyjazdem zaczęły się szkolenia: o zagrożeniach, o religii, obyczajach, jak się zachować, kiedy miejscowi zaproszą do domu. Jak ich nie obrazić.

Był najlepszy w strzelaniu do celu, więc pojechał tam jako strzelec wyborowy. Po naszemu – snajper. Czy wahał się, gdy miał pociągnąć za spust? – Nie. Nie możesz się wahać – mówi. – Jak cię szkolą, strzelasz do drewnianych desek. Mają kształt człowieka. I jak później na żywo strzelasz, to tę samą deskę widzisz. Zresztą i tak nikogo nie zastrzeliłem. Postrzeliłem dwie osoby. Miałem ich obezwładnić i zrobiłem to. Chociaż jest taka zasada, że mamy celować w ręce i w nogi, a strzelać w głowę.

Wykłady z obyczajów Libańczyków przydały się. Kiedy przyjechali na posterunek, poszli do pobliskiej wioski, żeby zapoznać się z jej mieszkańcami. Zgodnie z arabską tradycją, nawet za najbardziej symboliczny prezent trzeba się zrewanżować najlepszym, co się ma. – Wzięliśmy dla nich w prezencie jakieś koraliki z Polski. Nic wartościowego, jakieś odpustowe badziewie, ale z naszego kraju. Jeden z miejscowych był bardzo biedny, najcenniejsze co miał, to była żona. On nam ją dał. Jak nie przyjmie się prezentu, Arab może się obrazić. Na szczęście udało nam się go jakoś przekonać, żeby żona z nim została.

Urażenie dumy Araba może skończyć się katastrofą. Przed Polakami stacjonowali tam Finowie. – Obrazili mieszkańców. Cała wioska przybiegła i spaliła ich posterunek. Musieli uciekać wyjściem ewakuacyjnym w murze do Izraela.

W czasie tych czterech miesięcy stacjonowania w Libanie, mieli dwa tygodnie urlopu. Postanowili wybrać się do Izraela. Uznali, że będzie bezpiecznie i ciekawie. A jednocześnie bardziej europejsko. – W Izraelu każda kobieta, zanim wyjdzie za mąż, musi odsłużyć wojsko. Na przepustkach muszą nosić broń. Idziesz na plażę i widzisz dziewczyny w bikini z karabinami na plecach…

Poszliśmy na piknik izraelskiej Polonii. Byłem u nich w domach. W każdym bloku jest jeden pusty pokój w mieszkaniu. Cały pion jest w tym miejscu wzmocniony żelbetonem. Obojętnie, na którym mieszkają piętrze, mają schron w mieszkaniu. Jak jest jakieś bombardowanie czy nalot, chowają się tam. Żyją w ciągłej gotowości do wojny.

Plan piąty

Jeszcze jedna misja. Tym razem Syria. Miała trwać pół roku, trwała siedem i pół miesiąca. Polski rząd zapomniał wysłać po nich samolot. – Najgorsze są miny. Jeśli trafisz na to głową, masz szczęście, bo rozrywa cię na miejscu. Jeśli trafisz nogą, masz przesrane, bo ci urwie nogę, a kolega, który idzie za tobą, nie może ci pomóc. Nie może do ciebie podejść. Musisz czekać, aż przyjedzie patrol saperski i rozminuje teren. Dopiero wtedy mogą ci udzielić pomocy. Do tego czasu się wykrwawisz.

Po tej misji Tomek odpuścił. Za duże ryzyko. Pieniądze wcale nie są takie duże, żeby warto było ryzykować życie. O ile w ogóle warto. Do rodziny można zadzwonić raz w miesiącu. Rozmowa nie może być dłuższa niż kwadrans. Rodzina może tylko oglądać wiadomości i wertować gazety. I za każdym razem wpadać w panikę, gdy zginie jakiś żołnierz.

Plan szósty

Ania studiuje medycynę. Jest na drugim roku. Dzięki bratu. Mama nie musi się martwić, że nie wystarczy do wypłaty. Tomek zostanie w wojsku. Po ostatniej misji szkoli rekrutów i robi im szkoły przetrwania, jakie on kiedyś miał. Dostał służbowe mieszkanie w dużym mieście. Odłożył sporo pieniędzy i razem z kolegami z wojska planują założyć jakąś firmę. A w przyszłości wróci, już na poważnie, do polityki. Bo w życiu trzeba mieć dobry plan.

* Imiona bohaterów zostały zmienione

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto