Dystans, poza i prowokacja - tak najkrócej można scharachteryzować intelektualną zawartość książki "Bóg nosi dres", która już zyskała spore grono czytelników. Być może przyczyniła się do tego znajomość i wykorzystanie przez autora podwórkowego języka przedmieść i polskiej ulicy oraz gwary młodzieżowej.
Książka Piotra Sendera jest pełna wulgaryzmów i przyznam, że nadużywanie ich nie przypadło mi do gustu (być może to celowy zamiar autora, który w ten sposób chce pozyskać czytelników spragnionych odmienności i sensacji). Jednak trzeba przyznać, że autor korzysta zarówno z zasobu słów potocznych, jak też ze swobodą operuje językiem literackim. Jego narracja jest żywa i wolna od prozaicznych stwierdzeń. Nie ma w tej powieści obojętnych zdań. Każde, łącznie z tytułem, jest nacechowane emocjami i wyraża stosunek bohatera do otaczającego go świata.
Bardzo ciekawie wyjaśnia tytuł powieści... Niby wszyscy o tym wiedzą, ale przypomina, że Bóg kocha wszystkich ludzi. Powszechnie pogardzany dresiarz też więc nie jest pozbawiony miłości. Bo tak naprawdę, to dres jest kostiumem, który bohater zakłada na ciało, doświadczając stanów, w jakich czuje się przynajmniej częściowo spełniony. W ten sposób realizuje się jako jedno ze swoich duchowych wcieleń.
Bohater książki dawno już pozostawił za sobą fatalne dzieciństwo i jest facetem z miasta, który potrafił się jakoś ustawić w życiu. Przechwala się: "Moja dziewczyna jest wspaniała. Jest jak lalka Barbie, która potrafi gotować, mówić i ruszać tyłkiem. Oddałbym wszystko za dom".
Dresiarz żyje dniem dzisiejszym, obija się, wpada do chłopaków z osiedla, bywalców knajp. Pomaga im, rozwiązując zagadkę brutalnego napadu na najlepszego przyjaciela. To mu wpoił Mistrz i nauczyciel, jedyny mentor, którego słuchał, jak apostołowie Chrystusa Zbawiciela. Tajemniczy starzec - Emmanuel, który zajął się chłopcem, zbawił jego duszę i ocalił od losu wiecznie pijanych rodziców.
Wyciągnięty z domowego piekła bohater może od czasu do czasu spełnić jakiś dobry uczynek. Dla równowagi musi oczywiście solidnie nabroić. Inaczej nie byłby sobą. Ów starzec jest właśnie uosobieniem tytułowej postaci Boga w dresie. Bohater książki stara się nie okazywać wzruszenia. Nie widać u niego wylewności i łez, nawet gdy odchodzi jego przyjaciel: "Gdy umierał Emmanuel, ja piłem i uprawiałem seks. Kiedy umarł, byłem nawalony w trzy dupy, a mój członek prosił, żeby ktoś go zabrał z dala ode mnie i kobiet".
Nic w tej powieści nie jest tak proste i oczywiste, jak by na wskazywała pozorna lekkość stylu. To przepojone bólem istnienia wyznanie o niemożności wyjścia człowieka poza odziedziczone wspomnienia i traumę, z którą bohater nie może dać sobie rady. Powieść wciąga i zaskakuje czytelnika, czasem wytrącając z równowagi, a nawet wzbudza odruchy sprzeciwu. Jednak nie pozwala pozostać obojętnym wobec tego tekstu.
"Bóg nosi dres" Piotr Sender
Wydawnictwo REPLIKA
rok wydania: 2011
stron: 292
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?