Brudziński do Olejnik: Powinna Pani zostać rzecznikiem rządu PO

Dyskusja o Kościele wywołuje emocje. Są one większe, kiedy posłowie PiS debatują nad tą sprawą w programach Moniki Olejnik.

Zaczęło się już we wtorek, kiedy w "Kropce nad i" gościł Zbigniew Girzyński. Gdy prof. Jan Hartman przypomniał o ciemnych stronach funkcjonowania Komisji Majątkowej, poseł PiS, udając, że nigdy o tym nie słyszał, powiedział, że jeżeli Hartman ma taką wiedzę, to powinien iść z nią do prokuratury. "Przecież czytamy te same gazety" - wołał filozof. "Ja nie czytam "Gazety Wyborczej" tak jak pan" - odpowiedział mu Girzyński.

Polityk partii Jarosława Kaczyńskiego stwierdził, że dyskutowanie o potencjalnych nadużyciach Kościoła jest niewłaściwe, ponieważ powinno się tylko i wyłącznie mówić o tym, czy władza rozliczyła się z Kościołem i oddała mu skradziony majątek.

Monika Olejnik przypomniała Girzyńskiemu, że "Rzeczpospolita" również pisała o tej sprawie i zasugerowała, że być może konserwatywny polityk wyrywa kartki z gazety: "Ja nie wyrywam kartek, tak jak prezydent Wałęsa" - odparł jej Girzyński.

Czytaj więcej -->

Następnego dnia Joachim Brudziński wdał się w spór z dziennikarką. Podważył jej obiektywizm oraz dobrą wolę, stwierdzając, że Olejnik lepiej by się sprawdziła w roli rzecznika prasowego rządu Donalda Tuska, niż sam Paweł Graś.

Kiedy dziennikarka podała przykład księdza, który molestował małe dzieci - Brudziński powiedział, że Olejnik reprezentuje "prymitywny, zaściankowy antyklerykalizm". Posłowi PiS chodziło o to, że dziennikarka bezczelnie manipuluje i podając ten radykalny przykład sugeruje, że cały Kościół składa się z księży-pedofilów. Dodał przy tym, że miejsce każdego człowieka, który dopuścił się takich czynów, jest w więzieniu. Wymiana uprzejmości trwała w najlepsze. Nawet czas trwania programu nie był tutaj żadnym ograniczeniem; program wydłużył się o parę minut.

Znajdź nas na Google+