Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Być w podróży to żyć pełnią życia

Alicja MP
Alicja MP
Anna Jackowska
Podróżowałam nieomal od zawsze. Kochałam jechać gdziekolwiek i czymkolwiek: autostopem z plecakiem, bez jakiegoś dokładnego celu, spontanicznie. Jeśli zdarzyło mi się być z wycieczką to zawsze odłączałam się, bo lubiłam być niezależna.

Dla Anny Jackowskiej, autorki książki "Kobieta na motocyklu", być w podróży to żyć pełnią życia. Pierwszą samotną podróż odbyła do Chorwacji, następna była Portugalia, trzecie - Maroko. 2009 rok to Turcja, Syria i Jordania.

Aby coś zmienić w swoim życiu trzeba to w sobie odnaleźć, odkryć, zrozumieć i… działać. Kiedy i jak zaczęło się twoje wielkie podróżowanie?
- Mam świadomość, że aby być szczęśliwą trzeba realizować te potrzeby, które są w nas. Trzeba je odgadnąć, jakoś dopuścić do swej świadomości. Miałam wokół siebie ludzi, którzy próbowali żyć poza przyjętymi schematami, jednym się to udawało, innym mniej - jednak ciągle nie znajdowałam swojej drogi, a bardzo chciałam i czyniłam różne próby. Wydawało mi się np. że jak zmienię pracę to będzie lepiej - zmieniałam, ale to nie było to. Zrobiłam sobie nawet rok przerwy, zwolniłam się z pracy, szukałam co dalej i wyszły z tego dwie rzeczy. Motocykl i podróże. Fascynacja jazdą motocyklem była wcześniej, bo zaczęłam jeździć już w 2002 roku.

Podróżowałam nieomal od zawsze. Kochałam jechać gdziekolwiek i czymkolwiek: autostopem z plecakiem, rowerem bez jakiegoś dokładnie wytyczonego celu, spontanicznie. Jeśli zdarzyło mi się być z wycieczką to zawsze odłączałam się, bo lubiłam być niezależna. Dlatego połączenie podróżowania i motocykla jest tym co mi najbardziej odpowiada. Motocykl, a zwłaszcza dziewczyna na motocyklu, budzi w ludziach sympatię, życzliwość no i ciekawość. Ludzie są bardziej otwarci, a kiedy wyczuwam, że to staje się jakoś zbyt krępujące to wsiadam i odjeżdżam.

„Samotność w podróży bardzo mi odpowiada” - to zdanie z twojej książki.
- [uśmiech] Tak, to prawda, być może trochę w tej samotności za daleko zabrnęłam, ale samotne podróżowanie wyostrza zmysły. Więcej się widzi, odczuwa. Nasza uwaga jest skoncentrowana na tym co jest wokół, nikt tej uwagi nie rozprasza. Jadę swoją drogą, nie muszę się do nikogo dostosować, ani nikt do mnie. Tu można byłoby mi zarzucić, że może nie potrafię iść na kompromis, ale nie - potrafię. Jednak uważam, że podróż w samotności to coś wyjątkowego, niezwykłego. Ponadto mam świadomość, że zrealizowałam coś co sobie zaplanowałam i zawdzięczam to przede wszystkim sobie.

Jesteś osobą odważną. Patrzę na ciebie - ładna, szczupła blondynka - trudno wyobrazić sobie, że nie bałaś się tej samotnej podróży motocyklem.
- Wiedziałam sporo o tych krajach, rozmawiałam z różnymi osobami. Moim zdaniem jest tak: jeśli ty szanujesz ludzi, ich obyczaje, kulturę, ich prywatność to oni też odpłacą tym samym. Nie chodziłam w ubraniach, które wzbudzałyby, zwłaszcza ze strony mężczyzn, ale kobiet też, jakiekolwiek negatywne reakcje. Moja postawa była taka: jestem turystką, chciałabym poznać wasz kraj, ludzi, obyczaje, zabytki. Tak byłam odbierana, okazywałam im szacunek swoją postawą i spotkałam się z tym samym. Trzeba też wyczuć granice kontaktu. Nie można posunąć się za daleko, bo tam są inne obyczaje i okazanie np. zbytniej poufałości mogłoby zostać źle odebrane, nie tak jak byśmy tego chcieli.

Lubisz iść pod prąd schematycznego myślenia, działania?
- Nie lubię tzw. „założeń”, czyli skoro inni postępują tak, to ja zrobię inaczej tylko dlatego, aby iść pod prąd. Nie. Na pewno nauczyłam się robić to co jest dobre dla mnie, a nie to co podoba się innym.

Trzeba być czasem trochę egoistką, aby realizować swoje marzenia?
- To może tak wyglądać, jednak staram się nie przekraczać granic, poza którymi mogłabym kogoś zranić. Muszę być trochę egoistką, bo gdybym zaczęła kierować się tym co myślą moi najbliżsi, którzy po prostu boją się o mnie, martwią się - to nie mogłabym w ogóle realizować swoich planów, marzeń i siedziałabym w domu. Wiem też, że dla moich bliskich ważne jest to, że jestem szczęśliwa i robię to co kocham. Od początku, szczególnie w mamie, miałam duże wsparcie. Na pierwszą podróż dostałam św. Krzysztofa, potem mapę. Nigdy nie usłyszałam - „nie jedź”.
„Kobieta na motocyklu” cały czas na coś się czeka. Rozmawiając z tobą też wyczuwam w tobie stan oczekiwania… czy ty ciągle na coś czekasz?
- Tak, to prawda jest coś takiego we mnie, ciągle na coś czekam, mam potrzebę przeżywania niezwykłych rzeczy.

Jak myślisz co jest szczególnego w twoich opowieściach i fotografiach?
- Być może to, że zwracam uwagę na detale. Na przykład zdjęcia z Aleppo, gdzie są ulice z tkaninami, mnóstwo sklepów, sklepików, straganów. Wszelkie możliwe barwy, wzory, gatunki, w różnych cenach, ilościach. Jadąc bardzo wolno motocyklem przez te ulice bałam się, aby nie najechać na sterty tkanin. To było oszałamiające. Właśnie na takie rzeczy zwracam uwagę, robię zdjęcia, opisuję.

Kilka dni temu miałam autorskie spotkanie, promujące książkę, na którym był Jordańczyk od kilku lat mieszkający w Polsce, który jednak często odwiedza Amman, bo tam ma rodzinę. Po prezentacji zdjęć stwierdził, że dowiedział się o swoim kraju rzeczy, o których nie wiedział. Powiedział, że inaczej spojrzał na swoją ojczyznę, na ludzi. Zaciekawiła go opowieść o rodzinie Beduinów, zdjęcia dzieci grających w warcaby kamykami i petami papierosów, zdjęcia i opowieści o bazarach. Mówił, że w ogóle na pewne rzeczy nie zwracał uwagi, nie zauważał ich.

Twoja książka zachęca do podróży, mówisz: zobaczcie nie ma się czego bać, jestem młodą kobietą, pojechałam, przeżyłam wspaniałą podróż i… wróciłam cała i zdrowa. Każdy trochę boi się nieznanego.
- Oczywiście, jest jakiś niepokój. Ale trzeba być ostrożnym, przewidującym i wtedy powinno być ok. Pewności dodaje mi motocykl - sprawdzony BMW 650 GS. W takim towarzystwie można dać radę.
Chciałabyś zachęcić kobiety do takich podróży?
- Nie wiem, ale chyba nie o to mi chodzi, bo to co jest dobre dla mnie, komuś innemu może nie odpowiadać. Może tylko chciałam pokazać, że można. Jeżeli ma się pomysł na siebie, jeżeli chce się iść własną drogą to warto próbować. Uważam, że jeżeli ma się jakąś pasję, cel to spotka się ludzi, którzy staną się tej pasji przychylni, pomocni. To nie jest łatwe, wymaga wiele starania, a nawet czasem łez do poduszki, bo coś się uparcie nie udaje, skromny budżet się nie dopina, ale jeśli będzie się to robiło konsekwentnie, z planem i pomysłem to w końcu uda się. Na pewno warto.

Masz słabość do słodyczy? W krajach arabskich chyba trudno walczyć z taką słabością?
- [śmiech] Ojej! To jest tam właściwie nie do opanowania. Uwielbiam ich pierońsko słodkie baklavy.

A takie zwykłe, codzienne jedzenie?
- Nie jadałam w restauracjach, ale dobrze zjeść można po prostu na ulicy. To jest duża pokusa, bo idzie się i co chwilę coś oferują do jedzenia. Tu ładnie pachnie, a tam ładnie wygląda, albo ktoś coś je i wygląda to apetycznie. Jedzenie jest dobre, np. świetne są placki z różnymi nadzieniami. Nawet jeśli ktoś nie chce kupić, a tylko jest zaciekawiony to są tak gościnni, że natychmiast zapraszają i częstują. W Damaszku poczęstowano mnie czymś zaskakującym: kawałek cienkiego placka, na to nałożona gruba warstwa masła, a na to gruby kawał chałwy. Taka… kanapka.
Jeździłaś, chodziłaś ulicami arabskich miast, osiedli - czy czuje się wtedy powiew, oddech pustyni?
- Na pewno czuje się to w Jordanii. Poza tym kontakt z niektórymi ludźmi - np. Beduinami - daje odczucie, że pustynia jest blisko. Jednak nie wszędzie, np. w Syrii jest miasto Hamma, blisko pustyni syryjskiej, ale leży nad rzeką. Całe życie miasta jest skupione wokół rzeki. Jest piękna zieleń i właściwie zupełnie nie czuje się bliskości pustyni. Słońce pali, powietrze suche, ale dzięki rzece nie czuje się tego. Najbardziej odczuwa się upał przez pierwsze dni, a najtrudniej było na południu Jordanii. Pomimo że jest morze, nie ma powiewu od morza, czekałam na tę orzeźwiającą bryzę morską, ale tam tego nie było.

Po przeczytaniu książki odniosłam wrażenie, że zabytki, historia - owszem jesteś tego ciekawa, ale szukasz kontaktu z ludźmi. Przede wszystkim interesują cię ludzie.
- Podróż miała odbyć się pod hasłem „Kobieta na motocyklu śladami starożytności” - to miał być motyw przewodni, ale ci ludzie przekupili mnie. Kupili mnie swoim urokiem, gościnnością, otwartością, przyjaźnią, pysznościami. Bardzo szybko to ludzie stali się najważniejsi w tej podróży, a nie starożytność. Może to też stąd się wzięło, że skończyłam psychologię społeczną i dla mnie człowiek jest najważniejszy. Zabytki budzą podziw, szacunek dla twórców, historii - ale to można zobaczyć zawsze - natomiast spotkań z ludźmi nie da się powtórzyć.

Jest jeszcze inny powód. Kiedy już powstał zamiar tej podróży i pojawiły się informacje w internecie to posypały się dziwne komentarze: po co ona tam jedzie, że przecież to „araby”, że obrabują, zgwałcą i w ogóle zabiją. Nic podobnego! Ci ludzie nie dość, że nie mają najmniejszego zamiaru rabować, kraść czy w ogóle robić coś złego, to jeszcze chcą dać to co mają, oferują pomoc, gościnność. Pomyślałam sobie - to jest po prostu bardzo nie w porządku w stosunku do nich - że tak ich oceniamy. Chcę mówić, pisać o tych ludziach, bo mam w stosunku do nich dług wdzięczności - bardzo mi tę podróż ułatwili, dzięki nim stała się fascynującą przygodą. Moje kolejne podróże będą teraz już zdecydowanie nastawione na spotkania z ludźmi, na poznanie i zrozumienie innej kultury niż nasza.
Na ile bezpiecznie czujesz się jeżdżąc motocyklem po drogach świata?
- W każdej podróży chroni mnie przede wszystkim moja ostrożność i uwaga. Tylko na tym polegam. Mam świadomość, że motocykliści niekoniecznie są lubiani na drogach, ale
przecież to też są różni ludzie. Jeżdżę także samochodem i widzę, że zachowanie niektórych
motocyklistów na drogach nie zawsze jest w porządku. W ten sposób sami sobie robią złą opinię.

Książka zawiera wiele rad, które nie są dosłownie radami, ale poprzez spostrzegawczość, kolorowość opowieści można wiele skorzystać z twojej wiedzy.
- Chciałam się po prostu podzielić tym co zrobiłam, aby w tej podróży było mi dobrze, bezpiecznie. Nie chcę udzielać żadnych „złotych” rad, bo to co było dobre dla mnie nie musi być dobre dla kogoś. Akurat w moim przypadku to się sprawdziło. Może coś się komuś przyda, może ktoś zechce poznać jakiś kraj nie tylko z plaży i „z pozycji leżaka”, czy tylko zwiedzania znanych zabytków, a skusi się na inne, głębsze poznanie, nowe doświadczenia.

Aniu, dziękuję rozmowę. Życzę szczęścia i… czekamy na następną książkę.
- Dziękuję. Pozdrawiam moich wszystkich Czytelników!

Pretekstem do tego wywiadu stała się nowa książka Anny Jackowskiej - „Kobieta na motocyklu” - wyd. Pascal Travel Club. Recenzja tu: Samotna "Kobieta na motocyklu"

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto