Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Była zakonnica żeruje na ludzkiej naiwności

Redakcja
Była zakonnica – Maria J. wykorzystała moment mojej choroby. Byłam naprawdę w złym stanie, ledwo żyłam. Chciałam jej pomóc i wzięłam kredyt. Na początku Maria J. spłacała raty. To trwało przez kilka miesięcy. Potem przestała. Teraz śmieje mi się w twarz i jest bardzo pewna siebie - opowiada pani Urszula Niechciałkowska.

Słyszało o tym wielu mieszkańców jednego z krakowskich osiedli, sprawa dalej wzbudza kontrowersje. A wszystko za sprawą pielęgniarki Marii J., która naciągała pacjentów i personel szpitala na ogromne sumy pieniędzy. Jedną z pokrzywdzonych jest Urszula Niechciałkowska. To ona zdecydowała się nagłośnić całą sytuację przy pomocy mediów i Stowarzyszenia Praworządności i Bezpieczeństwa. - Ma chorego syna, a sama od 25 lat choruje na nieuleczalną chorobę - sclerodermię, więc nie wolno jej się denerwować. Sama żyje bardzo skromnie i jest to wręcz niemożliwe, żeby świadomie postawiła całe swoje życie na głowie. Poza tym musiała sprzedać swoje mieszkanie, nie ma nic swojego, mieszka u znajomych - stwierdza Robert Trela, prezes stowarzyszenia.

Wystąpiła z zakonu, on porzucił kapłaństwo

Maria J. ma 48 lat. Wystąpiła z zakonu około 22 lata temu. Jej mąż był księdzem mniej więcej w tym samym okresie. Wtedy też się poznali i zakochali w sobie. Wystąpili z zakonu, chcieli mieć dużo dzieci i wychowywać je po katolicku. Urszula Niechciałkowska pierwszy raz miała styczność z pielęgniarką Marią J. w 1995 roku, kiedy trafiła na oddział dermatologii. - Dawała do rozniesienia ulotki, prosiła żebym mówiła znajomym o ubezpieczeniach i odszkodowaniach. Zajmowała się tym kilkanaście lat – wspomina.

Od 2003 roku kobieta zaczęła się kontaktować z Niechciałkowską. Czasem przychodziła do mieszkania Niechciałkowskiej i zaczęła namawiać ja i sąsiadów na ubezpieczenia przez nią proponowane. Maria J. ostatnie lata zajmowała się odszkodowaniami komunikacyjnymi z tytułu wypadków oraz błędów lekarskich z siedzibą we Wrocławiu – gdzie miała się tym zajmować grupa prawników.

Pozorna przyjaźń pielęgniarki

Po wyjściu ze szpitala w 2004 roku, Maria J. chciała z Niechciałkowską pojechać do Zakopanego, aby zdobyć nowy teren na swoją działalność, a w grudniu zaczepiła kobietę na oddziale i prosiła o pożyczkę w wysokości 3 lub 4 tysięcy złotych. - Nie miałam takiej sumy pieniędzy. Na początku lutego 2005 roku, przyszła do mnie do domu ponownie i poprosiła, żebym wzięła dla niej kredyt w wysokości 20 tysięcy złotych na pół roku, gdyż ona sama ma jeszcze kilka rat do spłacenia. Nie mogła brać na siebie, a musiała natychmiast wpłacić do spółki, żeby mieć udziały (Wrocław - Odszkodowania) - stwierdza Niechciałkowska. Gdy Maria J. usłyszała o wyprowadzce Niechciałkowskiej, jak również o zwrocie z ZUS niewypłaconych pieniędzy za utraconą rentę od razu poprosiła kobietę o pożyczkę. Pielęgniarka twierdziła, że musi oddać bratu.

Ani przez chwilę Niechciałkowska nie pomyślała, że Maria J. może kłamać. Dodatkowo dla pozorów przynosiła pokrzywdzonej symboliczne zakupy, chociaż wcale o nic nie prosiła (w siatce była herbata, kilo cukru, dwie bułki). Niechciałkowska w końcu przyniosła druki do wypełnienia na kredyt. Sama wskazywała, co wypełnić i podpisać, nie przypomina sobie żadnych zaświadczeń, żeby cokolwiek przy niej podpisywała lub sama świadomie podpisywała. Rzeczywiście nie czytała wszystkiego, była słaba i chora, wówczas nie wychodziła z domu (miała od dłuższego czasu krwotoki i pod koniec miesiąca miała zabieg w szpitalu).

Wykorzystała moją chorobę i naiwność

Dopiero w 2006 roku dowiedziała się, że jest to kredyt na 5 lat i bez żyrantów. Wcześniej Maria J. mówiła o kredycie na pół roku. Pani Urszula nie pamięta w ogóle momentu podpisywania umowy w banku, tylko moment odbioru pieniędzy na zapleczu. - Byłam potrzebna tylko do podpisania umowy. W banku nie było żadnej rozmowy, niczego nie żądali. Ona ma w bankach znajomości – Nie wymagali nawet żadnych zabezpieczeń na kredyt, nic. Wiem, że może byłam naiwna, ale nie tylko mnie tak oszukała. Wykorzystała moment mojej choroby, osłabienia, byłam naprawdę w złym stanie. Ledwo żyłam. Chciałam jej pomóc. Na początku Maria J. spłacała kredyt. To trwało przez kilka miesięcy. Potem przestała. Teraz śmieje mi się w twarz i jest bardzo pewna siebie - wzdycha pani Urszula.

Niechciałkowska napisała interwencję do katolickiego tygodnika "Niedziela”, do którego pisze Tadeusz J. – mąż Marii J. Mężczyzna wie o procederze, jakim trudni się jego żona i w żaden sposób na to nie reaguje. Interwencja w Kurii pozostała bez echa. - Ne pewno wie ze względu na to, iż ludzie pukają do ich drzwi domagając się pieniędzy - przekonuje Trela.

Pod koniec marca 2005 roku Niechciałkowska dowiedziała się, że pielęgniarka załatwia już następne kredyty( na kobietę i wspólnie z mężczyzna). Pod koniec stycznia 2005 roku p. Wiesława Malwa *- salowa z oddziału dermatologii szpitala im. Stefana Żeromskiego była namawiana do wzięcia kredytu na kwotę 30 tysięcy złotych, zrezygnowała w ostatniej chwili. Zdaniem Niechciałkowskiej doktor Sandra Jakubek * słyszała rozmowy Marii J. z pacjentami o kredytach -Gdy poszłam poskarżyć się do kadr usłyszałam,że nie tylko mnie oszukano. Ale wszystkie osoby boją się mówić. Może personel szpitala boi się o pracę? W końcu muszą pospłacać kredyty - zastanawia się kobieta.

Dobrze jej z oczu patrzyło

Gdy Maria J. przestała spłacać kredyt Niechciałkowska zgłosiła sprawę na policję. Maria J. zwolniła się z pracy oraz zlikwidowała dotychczasowe numery telefonów. Było to wiosną 2006 roku, a w lecie Niechciałkowska napisała pismo do prokuratury Kraków – Nowa Huta. Pielęgniarka Maria J. odeszła z oddziału dermatologii. Z mężem ustalili rozdzielność majątkową. Z pokrzywdzoną przez wiele miesięcy chodził i upominał się o pieniądze Adam Ciastoń. - Maria J. zwodziła ludzi. Dobrze jej z oczu patrzyło, wzbudzała zaufanie. O pani Niechciałkowskiej podobno powiedziała, że skoro podpisała to jest po prostu głupią i naiwną wariatką. Nie chciała wydać jej umów kredytu i pożyczki - denerwuje się Ciastoń. A Robert Trela dodaje - Wszystko też wskazuje na to, że jest grupa osób naciągająca lub załatwiająca kredyty w różnych bankach zwłaszcza w PKO (pokrzywdzoną naciągnęła na pożyczkę w wysokości 30 tysięcy złotych w banku Polska Kasa Opieki S.A oraz na kredyt w wysokości 25 tysięcy złotych w Powszechnej Kasie Oszczędności BP S.A.

Podrobione kwity i wyrok w zawieszeniu

Jak dotychczas w sprawie Niechciałkowskiej Maria J. otrzymała wyrok w zawieszeniu pół roku na dwa lata za podrobienie kwitów na dokonywane wpłat. – Podrobione kwity Maria J. mi przyniosła, gdy byłam w szpitalu. Chciała udowodnić, że niby spłaca kredyt – wspomina pani Ula. Obecnie w prokuraturze Rejonowej Kraków – Nowa Huta toczy się postępowanie przygotowawcze o przestępstwo z art. 297 § 1 kk (Kto, w celu uzyskania dla siebie lub kogo innego, od banku lub jednostki organizacyjnej prowadzącej podobną działalność gospodarczą na podstawie ustawy albo od organu lub instytucji dysponujących środkami publicznymi - kredytu, pożyczki pieniężnej, poręczenia, gwarancji, akredytywy, dotacji, subwencji, potwierdzenia przez bank zobowiązania wynikającego z poręczenia lub z gwarancji lub podobnego świadczenia pieniężnego na określony cel gospodarczy, elektronicznego instrumentu płatniczego lub zamówienia publicznego, przedkłada podrobiony, przerobiony, poświadczający nieprawdę albo nierzetelny dokument albo nierzetelne, pisemne oświadczenie dotyczące okoliczności o istotnym znaczeniu dla uzyskania wymienionego wsparcia finansowego, instrumentu płatniczego lub zamówienia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 prowadzone i nadzorowane przez prokuratora Rafała Stępniaka.

Sprawa zostanie skierowana do sądu

24 kwietnia 2007 roku pokrzywdzonej Urszuli Niechciałkowskiej przedstawiono zarzuty wyłudzenia kredytu i pożyczki. Sprawa ta również prowadzona i nadzorowana jest przez prokuratora Rafała Stępniaka. - Prowadzę postępowanie i doprowadzę je do końca. Postępowanie jest na końcowym etapie. Zamierzam skierować sprawę do sądu. Jako prokurator muszę postawić takie zarzuty Niechcialkowskiej. Jako człowiek jej współczuję – przekonuje Stępniak. Natomiast Robert Trela nie szczędzi sił, by pomóc kobiecie - Urszula Niechciałkowska niejednokrotnie narażała swoje mienię i zdrowie w walce z okoliczną grupą przestępczą dokonującą kradzieży, napaści i rozbojów. Jako prezes stowarzyszenia noszę się z zamiarem za zgodną Prokuratury i/lub Sądu występowania w sprawie Niechciałkowskiej jako przedstawiciel publiczny zgodnie z art. 90 kpk. Zamierzam sporządzić pozew cywilny o unieważnienie umów kredytu i pożyczki na podstawie art. 82 kc. - podkreśla prezes Stowarzyszenia Praworządności i Bezpieczeństwa, Robert Trela.

Maria J. nie odbiera od nikogo telefonów. Dzwoniłam do niej wielokrotnie, bez skutku. Nieuchwytny jest również mąż kobiety. W redakcji tygodnika powiedzieli mi, że Tadeusz J. jest niezależnym dziennikarzem, nie pracuje na stałe w redakcji.

* Nazwiska niektórych bohaterów zostały zmienione. Zbieżność nazwisk jest przypadkowa

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto