Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

C. S. Friedman, „Uczta dusz” - recenzja niesympatyczna

Redakcja
fot. Materiały promocyjne
Tym razem w moje ręce trafiła książką będąca jedną z części „Trylogii Magistrów”. Dzięki autorce mogłem zgłębiać tajniki magii w różnej postaci i dowiedzieć się czym jest ludzka dusza i w jaki sposób z niej korzystać na własne potrzeby.

Oto mamy przed sobą nowy cykl fantasy Celli S. Friedmann pod tytułem „Trylogia Magistrów”. Pomysł na książkę wydaje się kapitalny. Gdy mieszkasz w tak tajemniczej krainie, gdzie każdy z magów może czerpać swoją siłę od ciebie musisz się nastawić, że któregoś dnia i ty możesz stać się albo żywicielem, albo życiodawcą. „Uczta dusz” to powieść o tym, jak dzięki sile ludzkiej duszy niektórzy mogą być nieśmiertelni lub też mogą przez tego typu działania zwyczajnie umrzeć.

Magistrowie, wiedźmy, czarownice to postacie, z którymi każdy z ludzi zwanych Ikati musi się liczyć. Mają oni wpływ na ludzkie życie w różnym stopniu, bardziej pośrednio lub bezpośrednio. Jest jednak spora różnica między tymi postaciami. Czarownik używając magii spala swoją własną duszę i każde takie użycie powoduje, że jego żywot drastycznie się skraca. Magistrowie żyją wiecznie, swoją moc czerpią z duszy śmiertelnego człowieka. Gdy jedno źródło się wyczerpie, prawie automatycznie rozpoczynają drążenie następnego człowieka, zwanego konsortem. Magistrami są wyłącznie mężczyźni. Jednak przychodzi ten okres, gdy jedna z kobiet próbuje zdobyć to doświadczenie.

Młoda kobieta o imieniu Kamala próbuje swoich sił w zdobyciu doświadczenia, jako Magister. Czy się jej to uda i czy pozostali Magistrowie uznają ją za swoją? W tym tomie się wszystkiego nie dowiemy. Autorka próbuje przez pewien czas ciągnąć ten wątek, ale potem porzuca go na rzecz pojawiającego się nagle pradawnego zła, przepędzonego jakiś czas temu w inne krainy. Pewną rolę odegra tu i bohaterka Kamala, już jako Magister. W międzyczasie Friedmann wplata wątek młodego księcia, który jest równie mało atrakcyjny, jak i inne wątki.

W jednym zdaniu można streścić tą książkę słowami, że lokalne przygody byłej dziwki, która ma ambicję zostać Magistrem z biegiem czasu przekształcają się w bliżej nieokreśloną epicką (chyba) misję ratowania ludzkości przed pradawnym złem, powracającym z wygnania. Nudne do bólu. Przed przeczytaniem należy skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą.

Dzięki niekonsekwencji w zaprezentowanych przez autorkę działaniach postaci, które nieśmiertelne, obdarzone niezwykłą mocą w niektórych sytuacjach, jakby zapominając co potrafią, zachowują się czasem, jak lis zagoniony przez myśliwych i nie potrafią podejmować żadnych decyzji. To powoduje, że mamy wrażenia jakbyśmy oglądali jakiś brazylijski tasiemcowy serial w dodatku trzeciego gatunku. Szkoda, bo sam pomysł na książkę wydaje się świetny.

„Uczta dusz” nie rzuca na kolana, mam wrażenie, że tylko prawdziwi twardziele przeczytają wszystkie tomy i to pod warunkiem, że nie mają zbyt wielkich wymagań. Pominąć należy okładkę książki, bo tutaj grafik raczej nie wniósł niczego interesującego, a to z pewnością przełoży się na sprzedaż tego dzieła. Książki nie polecam, już samo przeczytanie jednego opasłego tomiska to wyzwanie, natomiast całą trylogię można chyba tylko polecić na długie deszczowe dni. Po pierwszym tomie nie mam ochoty na więcej. Jeśli ktoś nie jest zdesperowanym fanem niech raczej sięgnie po coś zupełnie innego z tego gatunku.

 
Autor: C. S. Friedman
Tytuł: Uczta dusz
Data wydania: Prószyński i S-ka
Wydawnictwo: kwiecień 2012
tłumaczenie: Grażyna Grygiel, Piotr Staniewski
cykl: Trylogia Magistrów
liczba stron: 608

Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto