Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cena świętego spokoju czyli o Hutniku i Garbarni słów kilka

Artur Bochenek
Artur Bochenek
Juniorzy młodsi Garbarni jeszcze mają szansę na tytuł Wicemistrza Krakowa
Juniorzy młodsi Garbarni jeszcze mają szansę na tytuł Wicemistrza Krakowa Kuba Wiśnicki
Kilka miesięcy temu, podczas piłkarskiego halowego turnieju juniorów młodszych, który drużyna Garbarni wygrała – zaistniał problem sposobu wyłonienia króla strzelców tejże imprezy.

Ponieważ na czele listy snajperów znajdował się zawodnik Brązowych oraz piłkarz drugiego finalisty tej imprezy z równa ilością zdobytych goli, po zakończeniu meczu o 1. miejsce jury zastanawiało się, czy w celu wyłonienia najlepszego strzelca nie zarządzić konkursu rzutów karnych dla tych dwóch zawodników. Wszak byłoby to widowiskowym zwieńczeniem bardzo dobrze zorganizowanej imprezy. Tymczasem zawodnik Garbarni przyniósł z szatni egzemplarz Regulaminu Turnieju, który został wręczony wszystkim zespołom przed zawodami i z którym trener Stanisław Śliwa zapoznał wszystkich swoich podopiecznych.

- Zawsze zalecam swoim zawodnikom zapoznanie się z regulaminem, gdyż w przypadku kwestii spornych mogą oni sami zasygnalizować problem, którego ja lub kierownik możemy nie dostrzec. Znajomość reguł, które obowiązują wszystkie zespoły, nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wręcz odwrotnie - to nieznajomość zasad, zwłaszcza w przypadku różnorakich turniejów, w których organizatorzy układają reguły różniące się od siebie niuansami, szkodzi - powiedział mi opiekun Młodych Lwów.

W przytoczonej przeze mnie sytuacji sympatyczny młody piłkarz z Ludwinowa wskazywał na zapis, w którym zostało określone, że w przypadku równej ilości zdobytych goli tytuł króla strzelców przypada zawodnikowi zespołu, który zajmie wyższą lokatę w końcowej klasyfikacji turnieju. Ponieważ Garbarnia turniej wygrała, statuetka dla najlepszego snajpera automatycznie przypadła właśnie jemu. Chłopak nie widział konieczności rozgrywania konkursu rzutów karnych jako swoistej dogrywki, ponieważ w myśl ustanowionego prawa on już był zwycięzcą.

Gdyby nie jego czujność i wpajana przez trenera chęć zapoznania się z zasadami, rzuty karne pewnie by rozegrano. Ich rezultatu nie da się przewidzieć, bo choć zapewne są widowiskowe, to jednak jest to zawsze pewnego rodzaju loteria. Dziś nie jest ważne, czy piłkarz obawiał się przegranej, czy też śpieszył się na spotkanie z dziewczyną: ważne jest to, że potrafił skorzystać z ustalonych wcześniej zasad, które obowiązują wszystkich uczestników.

Od kilku sezonów jestem stałym bywalcem zimowych rozgrywek juniorów w hali. Od czasu kiedy w 2009 roku po wicemistrzostwo Krakowa, a następnie Małopolski sięgała ekipa Roberta Włodarza, mająca w składzie Mateusza Cebulę, Filipa Zelka, Krzyśka Jamkę, Gjentijana Haxhijaja (choć akurat "Dżenti" borykał się w tym czasie z kontuzją), Mariusza Stokłosę, Kamila Irzyka, Michała Lelka, Pawła Dobruckiego czy Sebastiana Tylka (przepraszam, że nie wymieniam wszystkich, ale nie jestem w stanie przytoczyć z pamięci więcej nazwisk na potrzeby niniejszego tekstu) - ciągle czekam na podobny sukces młodych Garbarzy. Jeden z zapalonych sympatyków Garbarni, który obserwował tamte turnieje, powiedział mi wtedy o sukcesie Młodych Lwów w ten sposób: "To jest właśnie piękne w piłce. Nieważne ile masz kasy, skąd jesteś, ważne jak bardzo kochasz to co robisz”. Miał zapewne na myśli stan klubowej bazy i organizacyjnych możliwości Garbarni w porównaniu do klubów, które zostawiła w pokonanym polu, bądź do tych, z którymi toczyła wyrównane boje; tak jak z Wisłą. Skomentowałem wtedy jego słowa na gorąco, że zapewne ma na myśli piłkę juniorską, bo później już tak różowo nie jest.

I było coś w tym na rzeczy, że juniorzy z takiego klubu jak nasz - biednego, małego, przez ogromną część swojej historii bezdomnego - toczyli walkę na boisku jak równy z równym z klubami mającymi ekstraklasowe drużyny i profesjonalne zaplecze. Ten sukces miał wymiar nie tylko sportowy, pozwolił uwierzyć, lub raczej umocnił wiarę w sens sportu. To właśnie boisko zweryfikowało piłkarskie umiejętności zespołów, bo na nim zawodnicy byli – wszyscy bez wyjątku - równi. Wobec rywali, wobec sędziów i wobec regulaminów...

Sport młodzieżowy charakteryzuje się właśnie tym, że choć czasem zawodnikom brakuje sił i umiejętności, to jednak nigdy nie brakuje im ambicji i zaangażowania. Czyli tego, na niedostatek czego narzekamy niekiedy w „dorosłych” zawodach. Na boisku w rozgrywkach juniorskich na ostateczny rezultat wpływ mają umiejętności zaprezentowane na boisku, poparte właśnie ambicją, zaangażowaniem i wolą walki. I to jest w porządku. Oczywiście, że dorośli (rodzice, krewni, trenerzy, działacze) w rozmaity sposób próbują „pomóc” swoim podopiecznym w osiągnięciu korzystnego rezultatu. Jeśli jest to motywacja pozytywna, zachęcająca do większego wysiłku, wyzwalająca chęć rywalizacji, ale w ramach szeroko pojętych zasad fair-play – wszystko jest w porządku.

Gorzej, jeśli na wynik usiłuje się wpłynąć z naruszeniem zasady równości, w tym przypadku zasady równości wobec regulaminu. A rzecz taka miała miejsce w spotkaniu juniorów młodszych Hutnik – Garbarnia, o którym chcę napisać. Niniejszym zaneguję wynik z boiska, ale jednak postaram się udowodnić, że został osiągnięty z naruszeniem, złamaniem, zlekceważeniem (aby nie używać mocniejszego słownictwa) regulaminu rozgrywek, który był dostępny dla wszystkich zainteresowanych przed rozpoczęciem Halowych Mistrzostw Krakowa Juniorów Starszych i Młodszych w sezonie 2011/12. Nie dość, że tenże regulamin został złamany, to jest jeszcze na to przyzwolenie ze strony organizatora, który sam tenże regulamin ustanowił, a to już zakrawa na czystą kpinę…

Ale po kolei. W bieżącej edycji Halowych Mistrzostw Krakowa juniorów młodszych zespół Stanisława Śliwy spisuje się rewelacyjnie, plasując się w pierwszej czwórce tych rozgrywek. Zdecydowanie przeważa nad wszystkimi Wisła Kraków, natomiast o drugą lokatę walczą Hutnik, Garbarnia i Cracovia. Wicemistrzostwo jest akurat o tyle istotne, że jego zdobycie premiowane jest awansem do stawki finałowej na szczeblu Małopolski. Po sukcesie ekipy "Makarona" z 2009 roku doczekaliśmy w Garbarni zespołu mogącego powtórzyć tamten sukces. Nie będę miał pretensji o to, jeżeli zawodnicy tego nie zrobią, bo w pewnym momencie usiłuje się ich pozbawić równości wobec regulaminu…

W siódmej kolejce tych rozgrywek, 8 stycznia tego roku Brązowi zmierzyli się w spotka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto