Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Challange Cup: Tytan AZS lepszy od Politechniki

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Pierwsza odsłona finału dla "Akademików" z Częstochowy. Byli drużyną dojrzalszą i mieli lidera w osobie niezawodnego Dawida Murka. Politechnika grała ambitnie, ale brakowało jej ogrania w meczach o taką stawkę.

To pierwszy w historii finał, którego rozstrzygnięcie pozostaje wewnętrzną sprawą polską. Gospodarze na swojej drodze odprawili m.in. silny rosyjski Dynamo Krasnodar i egzotyczny (z kenijskim atakującym) rumuński Tomis Constanca. Goście w kartotece mają m.in. hiszpańską Unicaję Almerię i francuski Rennes Volley.

Dodatkowego smaczku rywalizacji nadawała przeszłość: trener Politechniki Radosław Panas większość swojego siatkarskiego życia spędził w Częstochowie - jako zawodnik pięć razy cieszył się z tytułu mistrza Polski, potem przez trzy sezony prowadził zespół jako trener. Do stolicy przeniósł się w sezonie 2009/2010 roku. Lata swojej świetności w hali Polonia spędzili Marcin Nowak i Grzegorz Szymański. Paweł Mikołajczak i Krzysztof Wierzbowski kierunek Warszawa wybrali odpowiednio rok i dwa lata temu.

Ranga spotkania przytłoczyła obie zespoły. Po nerwowym początku tremę pierwsi opanowali częstochowianie, który wyszli na prowadzenie 14:10, głównie dzięki weteranom Krzysztofowi Gierczyńskiemu i Dawidowi Murkowi. Mimo że Politechnika złapała kontakt punktowy, końcówkę lepiej rozegrali świetnie dysponowani w bloku i unikający własnych błędów siatkarze Tytanu.

Pierwsza faza drugiej partii przypominała scenariusz pierwszej - walka punkt za punkt, po czym znowu na kilka oczek odskoczyli "Akademicy" z Częstochowy. Trwał koncert Murka, najskuteczniejszego zawodnika całego meczu (21 punktów). Przy stanie 14:18 w szeregach gości nastąpiło jednak rozluźnienie łatwo wypracowaną przewagą. Znacznie pogorszyła się jakość przyjęcia, spadł procent skończonych ataków. Bardziej wyrównany przebieg gry wreszcie rozgrzał ponad dwutysięczną publiczność w ursynowskiej Arenie. Jak na finał przystało były długie akcje, efektowna gra w obronie i ryzyko w ataku. Tym razem to Politechnika ustrzegła się pomyłek. Atak rezerwowego Grzegorza Szymańskiego z prawego skrzydła zakończył set.
Gospodarze nie poszli za ciosem. Szwankował odbiór - Krzysztof Wierzbowski, od początku meczu będący na celowniku Tytana, został trzykrotnie ustrzelony zagrywką przez Murka. Trenerowi Radosławowi Panasowi skończyła się cierpliwość i zmienił przyjmującego na Macieja Krzywickiego. Rozgrywający Patrick Steuerwald rzadko miał możliwości uruchomienia swoich środkowych, korzystał przede wszystkim z powołanego do szerokiej kadry na Ligę Światową Wojciecha Żalińskiego. To było za mało na dobrze dysponowaną drużynę Marka Kardosa, która utrzymywała bezpieczny dystans punktowy. Gdy wszyscy czekali na dopełnienie aktu egzekucji, na zagrywkę wszedł Paweł Mikołajczak. Leworęczny atakujący Politechniki posłał sześć atomowych serwów. Goście na próżno stawali nawet we czterech do przyjęcia, trener Kardos szybko wykorzystał dwa przysługujące mu czasy. Pogoń siatkarzy Panasa zatrzymała się na wyniku 20:22. Chwilę potem po obronie trzech piłek setowych w końcu skapitulowali.

Częstochowa wyciągnęła wnioski na bieżąco i od pierwszych piłek czwartego seta narzuciła swój styl. Z biegiem meczu coraz więcej punktował zastępujący powoli wracającego po kontuzji Janeczka mierzący 210 cm Michał Kamiński. Widać było, że goście są drużyną bardziej doświadczoną, wiedzą kiedy wstrzymać rękę, a kiedy przyłożyć z całej siły. Spokojna wygrana do 20 potwierdziła dominację Tytana, który był lepszy w każdym elemencie. - Wygrywaliśmy piłki w najważniejszych momentach - skomentował na gorąco po meczu Murek, który prawdopodobnie zostanie najlepiej punktującym zawodnikiem Challange Cup (do prowadzącego w tej klasyfikacji Philipa Maiyo ma 6 punktów straty). Balansujący na granicy bankructwa gospodarze zapewniają, że jeszcze nie złożyli broni - Liczymy na złoty set, nie po to męczyliśmy się trzy miesiące, żeby odpuścić - mówił kapitan Politechniki Marcin Nowak.

Rewanż w sobotę w Częstochowie. Wtedy poznamy pierwszego od 34 lat (nie istniejący już Płomień Milowice) polskiego zwycięzcę europejskich pucharów. Przed półtora tygodnia ta sztuka nie udała się Skrze, która mimo piłek meczowym przegrała pierwsze miejsce Ligi Mistrzów z Zenitem Kazań. Szansę na zawojowanie Europy ma jeszcze Resovia, która w finale Pucharu CEV zmierzy się z Dynamem Moskwa.

AZS Politechnika Warszawska - Tytan AZS Częstochowa 3:1 (24:26, 25:23, 25:27, 20:25)

AZS Politechnika: Steuerwald, Nowak, Kreek, Żaliński, Wierzbowski, Mikołajczak, Wojtaszek(l) oraz Gorzkiewicz, Szymański, Zajder, Krzywiecki

Tytan AZS: Drzyzga, Wiśniewski, Sobala, Murek, Gierczyński, Kamiński, Stańczak(l) oraz Hebda, Oczko, Janeczek

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto