Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chłopi i panicze

Włodzimierz Dajcz
Włodzimierz Dajcz
Z dnia na dzień rosną zastępy amatorów pieczeni wysmażonej na wyborczym grillu.

Mało kto już pamięta, że fasadowy sojusz robotniczo-chłopski był formalnie mitem założycielskim Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Wywołując falę potężnych i długotrwałych strajków papierowi suwerenowie obalili ustrój, który sami sygnowali i reprezentowali, jako lud pracujący miast i wsi. Wkrótce po tych wiekopomnych i bez precedensu wydarzeniach rzekomi hegemoni zaczęli powoli znikać z areny dziejów.

Klasa robotnicza splajtowała razem z zakładami pracy socjalistycznej udając się na zasłużone wcześniejsze emerytury, zdobyte różnymi sposobami renty inwalidzkie i zasiłki dla bezrobotnych. Porzuceni przez sojuszników z miasta chłopi nie mogli odnaleźć się w nowej rzeczywistości dopóki nie otrzymali stałej jałmużny w postaci unijnych dopłat do produkcji rolnej.

Restytucja własności obszarniczej i niebywały wprost rozwój wielkotowarowej produkcji rolnej, oparty na totalnej chemizacji, rzuciły na społeczny margines kilka milionów nikomu nie potrzebnych drobnych producentów tradycyjnej żywności. – Gromkie „chłop potęgą jest i basta” na zawsze przeszło do historii.

Niewidzialna ręka rynku raz po raz rozdaje dawnym fasadowym hegemonom nieprzyjemne szturchańce a niewidzialna noga bolące kopniaki. Na szczęście dla wykluczonych z kręgów objętych dobrobytem, władcy III Rzeczpospolitej potrzebują, co jakiś czas potwierdzenia legitymacji do sprawowania władzy w państwie.

Publiczny podział tortu poprzedzany jest każdorazowo kilkumiesięcznym, barwnym spektaklem przedwyborczym. Główne partie polityczne stworzyły taki system wyborczy, który praktycznie nie daje żadnych szans małym lub nowym ugrupowaniom na wejście do parlamentu. Decydujący wpływ na to ile, kto władzy a z nią dostępu do dóbr dostanie ma wynik wyborów parlamentarnych.

Ze względu na wciąż liczną populację mieszkańcy wsi nadal stanowią pożądany elektorat. Głos „wiochy” ma swój ciężar gatunkowy i może nie tylko przesądzić o ostatecznym podziale foteli w Sejmie, lecz także o tym, która z mocno rywalizujących, wielkich partii postsolidarnościowych zajmie pierwsze miejsce w wyścigu po władzę.

Zaczyna się przedwyborczy festiwal obietnic. Jedni obiecują, że będą obiecywać a inni jak mówią to mówią. Niezwykle trafnie brzmią strofy napisane przez pochodzącego ze wsi poetę.- Ze wszystkich stron wieść gminna niesie, /że przed wyborami chłopu się podniesie./Gdy do wyborów chłop pójdzie gromadnie, /to po wyborach znów chłopu opadnie.

Wiejski elektorat tradycyjnie dzieli swoje głosy między Prawo i Sprawiedliwość a pozostałe znaczące ugrupowania, z których Polskie Stronnictwo Ludowe jest, jako jedyne autentycznie prochłopskie i prorolnicze. Wydawałoby się, że wieś powinna właśnie ludowcom zdecydowanie powierzyć parlamentarną reprezentację. Tak jednak nie jest.
O wynikach wyborów na wsi i w małych miasteczkach decydują proboszczowie. Oficjalnie instytucjonalny Kościół zawsze zapowiada, że nie będzie wskazywał, na kogo głosować. W praktyce jest dokładnie odwrotnie. W każdej parafii proboszcz dysponuje oddaną mu bez reszty grupą wiernych, gotowych wykonać każde powierzone im zadanie.

Potężny Kościół pragnie powierzyć władzę w Polsce takiej partii, która w pełnym zakresie spełni jego postulaty i żądania. PSL mimo ludowego pochodzenia i jawnej religijności nie wpisuje się w oczekiwania kleru z powodu podejrzenia o sprzyjanie poglądom lewicowym. Jedyną partią, którą akceptuje u władzy zdecydowana większość hierarchów jest Prawo I Sprawiedliwość.

Księża parafialni żerując na głębokiej religijności chłopów bezczelnie zaprzęgają ich do pisowskiego wozu wyborczego, wykorzystując też, jako kartę przetargową w politycznym mariażu z partią Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie aktywiści parafialni zbierali podpisy pod jego prezydencką kandydaturą rozdając dla potwierdzenia swoistego kontraktu wyborczego zdjęcia tragicznie zmarłej prezydenckiej pary.

Atak na parlamentarzystów PSL-u, którzy zdaniem małorolnego paniczyka Adama Hofmana zbaranieli po przeprowadzce do miasta, miał służyć zdyskredytowaniu ludowców w oczach światłych chłopów, którzy na nich głosują w swoim dobrze pojętym interesie. Kontrowersyjna wypowiedź rzecznika prasowego PiS-u lżąca peeselowskich liderów mogłaby powiększyć szeregi ciemniaków, posłusznie wykonujących polityczną wolę swoich, wiejskich kapłanów.

Trudno się dziwić, że rosną zastępy amatorów pieczeni wysmażonej na wyborczym grillu. W końcu demokracja to taki ustrój, w którym sprytne i mądre mniejszości zręcznie manipulują składającą się głownie z naiwnych ciemniaków większością, dla zdobycia i utrzymania uprzywilejowanej pozycji społecznej. Qualis rex, talis grex.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto