Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co by było gdyby, czyli drugie życie PiS

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
W zależności od tego jaki wynik uzyska Jarosław Kaczyński w drugiej turze prezydenckich wyborów, Prawo i Sprawiedliwość czekają albo wielkie zmiany, albo próba partyjnej jedności.

W artykule zatytułowanym "Prezydent inwestuje w Moher", opublikowanym na łamach lutowego wydania tygodnika "Wprost", odsłaniając kulisy przygotowań do kampanii Lecha Kaczyńskiego, Michał Krzymkowski zacytował słowa Jarosława Kaczyńskiego, który o tych przygotowaniach, pół żartem - pół serio, mówił tak: "Czy u nas panuje atmosfera jak w bunkrze Hitlera przed końcem wojny? Nie. My jesteśmy dopiero w przededniu bitwy pod Stalingradem".

W tej bitwie PiS odegrać miał, nomen omen, rolę Związku Radzieckiego, broniącego Stalingradu, czyli w tym wypadku Pałacu Prezydenckiego. Samą bitwę natomiast stanowić miała, zbliżająca się wielkimi krokami, wyborcza kampania, a w kampanii tej bezwzględnie wszystkie chwyty, łącznie z odtajnieniem nieodtajnionej do tej pory części raportu o WSI, byłyby dozwolone. PiS musiał zwyciężyć, bo reelekcja - dziś już świętej pamięci - prezydenta Lecha Kaczyńskiego miała dać nowy początek, trwającej od 2005 roku, "wojny na górze". W tej wojnie PiS - z wciąż rosnącym poparciem - miał do ugrania bardzo wiele. Przegrana Lecha Kaczyńskiego oznaczałaby natomiast wielką - szczególnie prestiżowo - porażkę PiS oraz oddałaby w ręce Platformy Obywatelskiej ostatni bastion IV Rzeczypospolitej.

Oczywiście katastrofa smoleńska zmieniła wszystko, między innymi diametralnie odmieniając sytuację polityczną Prawa i Sprawiedliwości oraz samego Jarosława Kaczyńskiego, który dość nieoczekiwanie podjął się niezwykle ryzykownej próby odzyskania prezydenckiego urzędu. I o ile przed kwietniową tragedią powyborcza przyszłość PiS była stosunkowo niepewna, o tyle dziś rozważania na temat tej przyszłości można pojmować wyłącznie w kategorii political fiction.
Wyborcza wygrana czyli "bezprezesie" i partyjna przegrana

Jeżeli Jarosław Kaczyński zostanie prezydentem, to słowo "prezes", dla członków i sympatyków PiS, nie będzie już tym samym, czym było do tej pory. Prawo i Sprawiedliwość stanie przed ważnym i jakże trudnym wyborem nowego szefa. I choć nie będzie to nowy lider pisowskiego obozu, bo tym - pomimo konstytucyjnej bezpartyjności - nadal pozostanie Jarosław Kaczyński, to jednak będzie to musiała być osoba wyrazista, która jednak zjednoczy wokół siebie wszystkie środowiska działające wewnątrz PiS.

Niezależnie od tego kto zostanie nowym prezesem, po ewentualnej wygranej Jarosława Kaczyńskiego, Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało zmienić swoje oblicze z partii wodzowskiej, na bardziej demokratyczną, w której decyzje będą podejmowane gremialnie, choć nadal ze szczególnym uwzględnieniem zdania samego Jarosława Kaczyńskiego. Zadbają o to zapewne niektóre osoby z jego najbliższego otoczenia, których nowy prezydent, w imię ochrony swoich partyjnych interesów i wewnątrzpartyjnej pozycji,
nie zabierze ze sobą do prezydenckiego pałacu.

Jarosław Kaczyński może jednak dużo stracić, zdobywając prezydencki fotel. Musiałby bowiem - już jako prezydent - zmienić swój dotychczasowy styl uprawiania polityki oraz retorykę, jaką się dziś posługuje. Wszakże prezydencki urząd zobowiązuje i do pewnego stopnia powściąga nawet najbardziej zatwardziałych radykałów. Taka zmiana byłaby też bardzo korzystna, z punktu widzenia ewentualnych starań Kaczyńskiego o reelekcję, ale nie byłaby zgodna z dotychczasowym - należy dodać - bezwzględnym wizerunkiem, na którym prezes PiS budował swą mocną pozycję w partii. Jakkolwiek jednak Jarosław Kaczyński nie podejdzie do kwestii sprawowania prezydenckiego urzędu, jego nieobecność w partii może, nie tyle nadwyrężyć jego pozycję, co sprawić, że powstanie drugi ośrodek władzy, wokół którego skupią się bardziej liberalne i otwarte na współpracę z Platformą Obywatelską środowiska wewnątrzpisowskie.Wyborcza przegrana czyli koniec marzeń o IV RP lub nowy jej rozdział

Projekt IV RP, choć uciekano od niego w czasie kampanii wyborczej, nadal jest główną ideą przyświecającą, nie tyle nawet politykom PiS, co Jarosławowi Kaczyńskiemu. W wypadku wyborczej przegranej tego ostatniego, a więc po części i PiS-u, projekt ten może na zawsze pozostać już tylko wspomnieniem. Paradoksalnie jednak może się okazać, że przegrana w wyborach da jeszcze większe szanse na jego realizację, już w niedługim czasie.

Pomimo wciąż niezachwianej pozycji Jarosława Kaczyńskiego, politycy PiS w wypadku jego ewentualnej porażki mogą powiedzieć: "przebrała się miarka, pozbawiamy władzy Jarka". Oczywiście Jarosław Kaczyński nie pozostanie sam, a nawet będzie miał za sobą większość partyjnych podwładnych. Niemniej jednak, nawet najmniejszy rozłam w PiS-ie, który tworzony jest przecież przez różnej maści polityków, mógłby stanowić poważną przeszkodę w realizacji politycznych zamierzeń Jarosława Kaczyńskiego oraz jego najbliższego otoczenia, wywodzącego się m.in. z Porozumienia Centrum. Samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu, nawet jeżeli nie odda władzy w partii, dużo trudniej będzie nią zarządzać, a jego wpływy mogą zostać ograniczone. Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości natomiast, może stać się w wyniku ewentualnego rozłamu klubem niewiele większym od klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Z drugiej jednak strony, innym wynikiem przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborów może być paradoksalnie wzmocnienie jego pozycji w partii, która w obliczu sromotnej porażki i mając na uwadze dobro własnych interesów, zewrze szeregi i stanie murem za swoim liderem. Co za tym idzie, oddanie prezydenckiego pałacu, oznaczać będzie dla Prawa i Sprawiedliwości przejście do jeszcze twardszej opozycji i nie będzie to już opozycja wobec rządu PO i PSL oraz Donalda Tuska, ale także wobec platformerskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zatem PiS, postawione przed okazją do negowania absolutnie wszystkich poczynań rządzącej koalicji, stosując populizm i demagogię, będzie systematycznie i jeszcze skuteczniej zwiększało swoje poparcie, co zresztą - z lepszym lub gorszym skutkiem - czyniło nieprzerwanie od 2005 roku.Bez względu na wynik wyborów, Prawo i Sprawiedliwość odniosło już poważny sukces, zdobywając większe poparcie, niż w zwycięskich wyborach parlamentarnych w 2005 roku i w wyborach w roku 2007, w których - pomimo przegranej z Platformą Obywatelską - PiS poprawiło swój wcześniejszy wynik. I choć wyborów parlamentarnych nie można zbytnio przyrównywać do wyborów prezydenckich, to jednak nikt inny, tak jak Jarosław Kaczyński nie uosabia pisowskich idei oraz samego PiS-u.

Możliwych jest wiele wersji powyborczej przyszłości Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko jednak wskazuje na to, że wybory nie zmienią znacznie układu sił na polskiej scenie politycznej. Tak czy inaczej, w najtrudniejszym położeniu znajduje się teraz Jarosław Kaczyński, albowiem oba warianty - zarówno zwycięstwo, jak i wyborcza porażka, mogą spowodować osłabienie jego - dotąd niepodważalnej - pozycji w PiS, a nawet faktyczną utratę władzy w partii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto