Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co jedzą studenci?

Tadeusz Starzyk
Tadeusz Starzyk
Wynajęte mieszkania są drogie, podręczniki też kosztują, studenci chcą się także ładnie ubrać, toteż czasem brakuje im pieniędzy na jedzenie. Jak sobie radzą?

Co to jest nadziewanka? Studentki tak nazywają bułkę nadziewaną chrupkami. Jeden ze studentów pisze w portalu internetowym, że na śniadanie spożywa niedoparzoną cherbatę (tak pisze) i drożdżówkę albo pasztecik z puszki z chlebem, po tym posiłku studiuje do wieczora, kiedy ucztuje przy sałatce rybnej. Chleb stanowi bardzo ważny produkt w kuchni biedującego studenta. Na śniadanie chleb moczony w piwie, na obiad powtórka tejże maczanki, a na kolację chleb moczony w smażonym jajku. Można też poddać chleb obróbce według następującego przepisu: Wydrąż ośródkę z kromki chleba i zjedz ją. Do rozgrzanej patelni z wodą na dnie włóż skórkę i do dziury po ośródce wbij jajko. Po dwóch minutach danie gotowe. Inne wersje chlebowe to chleb krojony nożem, chleb z keczupem, chleb odsmażany na patelni, chleb ze smalcem i z agrestem, chleb kilkudniowy polany wodą i posypany cukrem. Na chlebie da się przygotować także wodziankę, zalewając pieczywo wrzątkiem. Danie to ma też bogatszą wersję z dodatkiem kostki rosołowej.

Studenci daleko od rodziny w akademikach i wynajętych mieszkaniach mają tysiąc opcji na przygotowanie parówki i po tysiącu na spaghetti i ryż. Na przykład ryż z przyprawą do mięsa. Są też egzotyczne propozycje kulinarne. Chociażby "smarzone pieczarki na kolację". Korektor znowu podkreśla błąd ortograficzny, bo biedna maszyna nie wie, jakie są współczesne tendencje dydaktyki. Ucznia się nie ocenia za to czego nie wie, tylko za to, co wie. Pieczarki smażone, czy smarzone semantycznie znaczą to samo, toteż kto się tego czepia, nie zna współczesnych kierunków edukacyjnych. Wróćmy do egzotyki studenckich dań. Oto inne propozycje: twarożek z buraczkami czerwonymi, budyń waniliowy z bananem, puree ziemniaczane z dżemem, parówka na gorąco z budyniem czekoladowym.

Trudno oszacować, jaki jest wskaźnik studentów jedzących byle co. Na pewno to dosyć spora liczba. Wynajęte mieszkania drogie, podręczniki też kosztują, chcą się ładnie ubrać, stąd na jedzenie może brakować pieniędzy. Niektórzy powiadają, że na dzienne wyżywienie przypada im 3,50 zł na dzień. Są młodzi, a więc ich organizmy mogą wytrzymać ekstrawagancje kulinarne. Doświadczenie głodu zmobilizuje niektórych z nich do planowania osobistych karier na intratnych stanowiskach. I wtedy koniec z wodzianką. Na spotkaniu biznesowym gęsie wątróbki w konfiturze z dzikiej róży z jabłkami na przystawkę. Potem zupa rakowa zakrapiana kwaśną śmietaną z koperkiem i jeszcze kompozycja z sarny i przepiórki podana na dzikim ryżu w sosie z kolorowego pieprzu, na deser chłodny mus migdałowy podany na sorbecie fiołkowym, do tego wszystkiego po kolei wina wytrawne, najpierw białe, potem czerwone i na koniec tokaj aszu.

Wielu absolwentów opychających się na studiach byle czym, nie zadba w dorosłym życiu o jakość posiłków, o kulturę jedzenia, stawiając rosół i kotlet schabowy z kapustą na czele kulinarnych hitów. Trzeba się zgodzić z opinią, że osoba, która organizuje domową kuchnię, jest rodzinnym ministrem zdrowia. Dzieci z radością będą wcinać bułkę z chrupkami, ale może im to zaszkodzić. Szkodzą sobie politycy, którzy nie dostrzegają zjawiska bylejakości życia studiującej młodzieży. Hasło: „Dość biedy studentów” może przysporzyć komitetowi wyborczemu wiele głosów.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto