Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co złego dzieje się w Widzewie Łódź?

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Na meczu Widzewa. Fot. Krzysztof Baraniak
Na meczu Widzewa. Fot. Krzysztof Baraniak
Po fatalnej końcówce rundy jesiennej Orange Ekstraklasy w wykonaniu Widzewa, kibice liczyli na zmianę polityki klubowej oraz sposobów działania działaczy i trenerów. Te oczekiwania, póki co, nie zostały spełnione.

Huśtawka formy w lidze

Przypomnijmy, że Widzew
należał do najbardziej nierówno grających zespołów podczas minionej jesieni. Piłkarze beniaminka bardzo dobrze zaczęli sezon. Wygrane z Groclinem Grodzisk i ŁKS (w derbach) musiały wyostrzyć apetyty fanów. Nikt do końca nie wiedział, o co walczyć będą podopieczni Michała Probierza. Zimnym prysznicem na nieco rozgrzane
głowy łodzian była seria remisów w kolejnych kolejkach.

Podział punktów z Górnikiem Zabrze, Wisłą Płock czy Arką Gdynia musiał być sporym rozczarowaniem. A niebawem sytuacja uległa pogorszeniu. Beniaminek
przegrał następne trzy spotkania - z Koroną Kielce, Wisłą Kraków i Pogonią Szczecin. Przebudzenie nadeszło dopiero w Łęcznej, gdzie "Czerwona Armia" rozgromiła miejscowy Górnik aż 5-1.

Najlepszy - w opinii wielu fachowców - mecz rundy, Widzew rozegrał kilka dni później. Pojedynek na własnym stadionie z Lechem Poznań był widowiskiem na skalę krajową zarówno pod względem piłkarskim, jak i jakości kibicowania. Łodzianie pokonali "Kolejorza" 3-2 i odbili się od dna.

Niestety, nie na długo. Do końca rozgrywek zawodnicy Probierza nie zdobyli już choćby punktu, ulegając kolejno - Legii Warszawa, Odrze Wodzisław, Zagłębiu Lubin i Cracovii Kraków. Widzew zakończył jesień na jedenastym miejscu, a postawę i formę piłkarzy można porównać do huśtawki. Niezłe, czy wręcz dobre spotkania przeplatane były z kompletnymi wpadkami, co wyjaśnia pozycję klubu w środkowych strefach tabeli.

Ale to już było...

Skończyła się runda, należało zatem pomyśleć o wzmocnieniach na wiosnę. Kibice bardzo liczyli na zakup kilku obytych w lidze piłkarzy, którzy swoim doświadczeniem mogliby pokierować młodszymi kolegami w trudnych momentach. Nadzieję tę mają nadal, choć pierwsze działania działaczy i trenerów nie wydają się być obiecującymi.

Zarówno w lecie, jak i zimą, nieustannie testowani są zawodnicy młodzi, reprezentujący obecnie barwy drużyn z niższych klas rozgrywkowych. Plan szukania kandydatów do gry w pierwszym składzie wśród kopaczy drugo-, czy trzecioligowych spotyka się jednak coraz częściej z ogromną dezaprobatą kibiców. Na klubowych forach mnożą się opinie krytykujące decyzje Probierza, a wręcz nawołujące do zmiany priorytetów.

Przed startem rundy jesiennej do klubu przybyło kilku obiecujących zawodników, lecz nie wszyscy okazali się przydatni. Warto zaznaczyć, że tacy piłkarze jak choćby Zbigniew Witkowski, Marcin Stefanik czy Maciej Bębenek nie zagrzali długo miejsca nawet na ławce rezerwowych.

Fani przy al. Piłsudskiego nie chcą, żeby podobna sytuacja się powtórzyła. Trener Probierz konsekwentnie wydaje się jednak stawiać na ludzi nieobytych w ekstraklasie, biegających na co dzień po boiskach niższych lig. Prawdopodobieństwo odkrycia wśród nich drugiego Kuby Błaszczykowskiego jest chyba na tyle małe, że wiele osób puka się z niedowierzaniem w czoło i zadaje sobie pytanie – czy szkoleniowiec i działacze naprawdę na tyle ufają tym młodym chłopakom, by zatrudniać ich w tak renomowanym klubie jak Widzew?

Uprzedzenia czy brutalna selekcja?

Od początku swojego „panowania” w Widzewie trener Michał Probierz miał wizję przyszłości drużyny. Jak już wspomniałem, priorytetem stało się sprowadzanie młodych, nie ogranych w lidze zawodników. Już przed startem rundy jesiennej w klubie podziękowano choćby Arturowi Wyczałkowskiemu, który był kluczową postacią drużyny w drugiej lidze. Grający na pozycji obrońcy (lub defensywnego pomocnika) piłkarz wprowadzał często dużo spokoju w poczynania defensywne widzewiaków, a jego nieobecność niejednokrotnie dało się zauważyć już podczas spotkań Orange Ekstraklasy.

Młoda linia obronna beniaminka popełniała niekiedy proste błędy, brakowało opanowania i doświadczenia, a kibice
szybko zatęsknili za popularnym „Wyczałem”. Niewiele brakowało, aby z powodów tej brutalnej selekcji z Widzewa odszedł latem Marcin Nowak. Na szczęście 26-latek dostał szansę przekonania Probierza do swoich umiejętności w czasie sparingów. Ostatecznie pozostał w klubie. Co więcej, w rundzie jesiennej miał pewne miejsce w pierwszej jedenastce i w wielu meczach zakładał opaskę kapitana.

Inaczej przedstawia się historia innego zawodnika – Jarosława Białka, który w opinii wielu ekspertów uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych pomocników w Polsce. Podobnie jak Wyczałkowski, grał pierwsze skrzypce na drugoligowych boiskach, kiedy to szkoleniowcem Widzewa był jeszcze Stefan Majewski. Sezon się skończył, zmienił trener, a Białek poszedł w odstawkę. Oficjalnym, i na dobrą sprawę coraz nudniejszym, tłumaczeniem Michała Probierza było – nie pasuje do mojej koncepcji gry. Piłkarz pozostał w klubie, lecz jasnym się stało, że nie będzie mu łatwo.

W rundzie jesiennej Białek grał bardzo rzadko, z reguły pojawiał się na murawie w końcówkach spotkań lub przesiadywał 90 minut na ławce rezerwowych, a nawet trybunach. Po zakończeniu rundy sytuacja zawodnika niewiele się zmieniła. Pojawiły się pogłoski, że zainteresowanie Białkiem wyraża inna łódzka drużyna…ŁKS.

Zastanawia jedynie fakt, jak kibice zareagowaliby na transfer tego wartościowego piłkarza do konkurencyjnego klubu. Wielu widzewiaków wciąż ma jednak nadzieję, że Michał Probierz i inni odpowiedzialni za selekcję ludzie nie pozwolą mu odejść i dadzą możliwość udowodnienia swoich sporych umiejętności na boisku. Złośliwi zadają sobie pytanie, które rodzi się w głowie niemal każdego – co decyduje o doborze kadry? Sportowa selekcja czy prywatne uprzedzenia?

Utrata gwiazdy?

Najprawdopodobniej z Widzewa odejdzie już tej zimy człowiek, którego zainteresowanym nie trzeba obszernie przedstawiać. Bartłomiej Grzelak był głównym ojcem sukcesu zespołu w drugiej lidze. Jego gwiazda nieco przygasła na stadionach Orange Ekstraklasy, lecz dla wielu jest on jednym z najlepszych napastników w Polsce.

Ponadprzeciętne możliwości Grzelaka zauważył szkoleniowiec reprezentacji – Leo Beenhakker. Snajper dostał szansę debiutu w biało-czerwonych barwach w towarzyskim spotkaniu z ekipą Zjednoczonych Emiratów Arabskich i dwukrotnie pokonał bramkarza rywali.

Poważnie zainteresowane pozyskaniem Grzelaka są czołowe polskie kluby - Legia Warszawa, Wisła Kraków czy Zagłębie Lubin. Sam piłkarz najchętniej przeniósłby się właśnie do Lubina, gdzie budowana jest silna drużyna walcząca o najwyższe trofea, a i pieniędzy tam nie brakuje. Pozostaje jednak jeden problem.

Widzew nie puści Grzelaka łatwo, choć jeszcze trudniej będzie go zatrzymać. Niewątpliwie ewentualna utrata piłkarza tego formatu co Grzelak byłaby dużym ciosem dla łodzian. Wszyscy wiedzą, że zawodnik ten potrafił niejednokrotnie decydować o losach spotkania. Nieoficjalnie mówi się jednak, że dni Grzelaka w drużynie beniaminka są już policzone, Czy, gdy utalentowany piłkarz opuści klub, widzewskim włodarzom uda się załatać dziurę po odejściu napastnika?

Obecna sytuacja w Widzewie na pewno nie cieszy kibiców, którzy z nadzieją czekają na rundę wiosenną ekstraklasy. Kłopoty mnożą się, lecz należy wierzyć, że w klubie są odpowiedni ludzie, mogący sobie z nimi poradzić. Przed zawodnikami i trenerami kilka miesięcy przygotowań i treningów, które trzeba wykorzystać jak najlepiej. Po odpowiednich wzmocnieniach powalczyć korzystne rezultaty wiosną i, co najważniejsze, pozostać w ekstraklasie.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto