Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Contentezza d'Amore w Krakowskiej Operze Kameralnej

MichalTyrpa
MichalTyrpa
"Satiro e Corisca" (Fot. Archiwum Krakowskiej Opery Kameralnej
"Satiro e Corisca" (Fot. Archiwum Krakowskiej Opery Kameralnej
Karnawałowa maskarada „Satiro e Corisca” Tarquinio Meruli na deskach Krakowskiej Opery Kameralnej.

„Wielce Dostojni Panowie i Najczcigodniejsi Patroni!

Było zawsze chwalebnym obyczajem, Wielce Dostojni Panowie, tych, co
powrócili z bardzo dalekich obcych krajów, przedstawić swym najbliższym jakieś
ślady ich długiej i owocnej wędrówki. Stąd także ja nie chciałem, ani nie
mogłem zaniechać tak szlachetnego i powszechnie przyjętego obyczaju. Dlatego
ofiarowuję Wam jako wyraz mojego stałego oddania te owoce, jakie zwykły rodzić
podobne kraje. Zechciejcie więc z łaskawym obliczem przyjąć ten owoc mojego
trudu, godny chyba uwagi ze względu na pomysł, który jest nowy. Jest to muzyka
Satyra i nie wszyscy potrafią tak łatwo uznać harmonię jej brzmienia. Ja jednak
ufam, że powinna być wam miła przynajmniej dlatego, że została ofiarowana przez
skromnego i oddanego sługę i będę szczęśliwy, że Muzycy ujrzą ją opublikowaną
pod Imieniem i znakiem Waszych Dostojności, którym na zakończenie pokornie ręce
całuję.

Z Wenecji 20 listopada
1626
Waszych Dostojności najbardziej
oddany sługa

_
_Cavalier Tarquinio Merula”

Tak pisał do Warszawy nadworny organista kapeli królewskiej
Zygmunta III Wazy.
„Satiro e Corisca, dialogo musicale a due voci” (dialog
muzyczny między Satyrem a Coriską na dwa głosy) został skomponowany i
wystawiony na warszawskim dworze w drugiej połowie 1626 roku, niedługo po
powrocie królewicza Władysława z podróży po Europie.

Najważniejszy i niezwykle, jak na owe czasy, awangardowy
utwór Tarquinio Meruli oparty jest na popularnym wątku mitologicznym. Fabuła
opowiada o perypetiach gniewnego Satyra i niewiernej Coriski. W warstwie
muzycznej jest to recytatyw ciągły, dzielony na dwa głosy – sopran i bas. Jako
taki stanowi piękny przykład opery wczesnobarokowej. Warto wspomnieć, że Polska
była drugim po Włoszech krajem, w którym z powodzeniem uprawiano ten gatunek
sztuki scenicznej. Nie tylko na dworze królewskim, ale także w rezydencjach
magnackich. Dwór Stanisława Lubomirskiego w Wiśniczu, gdzie już w początkach
XVII w. wystawiano włoskie dramma per musica
, był siódmą sceną operową
świata.

Popularne w Krakowie od czasów Bony Sforzy maskarady w stylu
florenckim były trwałym elementem kończącego się mięsopustu, czy też – jak
zaczęto mówić właśnie w owych czasach – karnawału. Ostatki w stylu florenckim,
w odróżnieniu od karnawału weneckiego, kładły nacisk raczej na wzorce
arystokratycznej kultury dworskiej. Nie występowało tutaj tradycyjne odwrócenie
porządków. Przedstawienie sceniczne musiało być utrzymane w dobrym tonie.
Zamiast farsy, posługiwano się alegorią. Stąd częsta obecność motywów
mitologicznych, zrozumiałych jedynie dla wyrobionego audytorium. A wszystko
podane w formie równie dostojnej, co lekkiej. Skrzącej się od dyskretnego
humoru, kipiącej radością życia i prawdziwie śródziemnomorskim temperamentem.

Taką właśnie atmosferę udało się stworzyć artystom
Krakowskiej Opery Kameralnej. W spektaklu wedle scenariusza, w reżyserii i
choreografii Jadwigi Leśniak-Jankowskiej wykorzystano także pieśni Tarquinio
Meruli i fragmenty utworów innych kompozytorów z epoki. Aktorzy – Marta
Filipowska, Magdalena Kajrowicz, Martyna Malcharek, Michał Kocurek, Łukasz Raś,
Konrad Wierzchucki – obok tańców zachodnioeuropejskich – pavany, pavanilii i
gaillarda, zaprezentowali tradycyjne polskie tańce dworskie. Oprócz znanego nam
wszystkim chodzonego
, można było zobaczyć, jak w XVII w. tańczono czapkowy,
witany, goniony

i świeczkowy.

Pełna ekspresji gra solistów – Liliany Pociechy (sopran) i
Macieja Michalika (bas), którzy za sprawą zamysłu reżysera, na oczach młodych
dworzan, z dwojga siedemnastowiecznych magnatów, przedzierzgają się w
mitologiczną parę – nie zawsze pozwalała uporać się z zawiłościami barokowej
harmonii. Paradoksalnie, dodało to przedstawieniu wiarygodności. Czyż
pohańbiony Satyr może w pełni panować nad linią melodyczną, kiedy zwraca się z
furią do niewiernej nimfy?

„Tyś to mistrzynią dzieła fałszywego,
Coś to śmieszkami twemi obłudnemi,
Pojzrzeniem chytrym, słowy zmyślonemi,
W omylnej serca nadziei momiła
I zdrad swych drogi handel prowadziła,
Coś mnie, niecnoto, częstokroć zdradzała
I z mej miłości sobie przyszydzała:
Brzydka zdrajczyna, wierutna szalbierko,
Tyś to ćwiczona, Corisko, fałszerko!”

*

Złote i srebrne maski, misterne stroje, przywodzące na myśl
płótna Caravaggia, Botticellego, Tycjana i Rembrandta, obok aktorów, zdobią
także orkiestrę. Przygotowany przez Tomasza Chmiela żeński zespół, gra na
kopiach instrumentów z epoki – skrzypcach barokowych, violi da gamba, szpinecie
i flecie traverso. Oszczędna scenografia Katarzyny Muchy, która jest równeż
autorką kostiumów, pozwala skoncentrować się na akcji.

Nic dziwnego, że po zakończeniu przedstawienia, zachwycona
publiczność ma ochotę powtórzyć za aktorami karnawałowe powitanie florenckich
tancerzy:

„Mascher te saluto!” (Pozdrawiam cię, masko!)

* przekład Jerzego Lubomirskiego z 1694 r.

Contentezza d’Amore – wł.: przyjemności z miłości, tytuł jednego z włoskich tańców dworskich.

Tarquinio Merula, „Satiro e Corisca – karnawałowa maskarada na królewskim dworze”
Scenariusz, reżyseria, choreografia: Jadwiga Leśniak-Jankowska
Instrumentacja, kierownictwo muzyczne: Tomasz Chmiel
Scenografia, kostiumy: Katarzyna Mucha
Asystent reżysera: Magdalena Kajrowicz
Krakowska Opera Kameralna, ul.Miodowa 15

Zobacz:
www.kok.art.pl

 

__

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Contentezza d'Amore w Krakowskiej Operze Kameralnej - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto