Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czarować piłką jak Maradona

Michał Hodurek
Michał Hodurek
Raz piłka na głowie ląduje...
Raz piłka na głowie ląduje...
Z pozoru zwykły człowiek żonglujący piłką, wzbudza jednak zainteresowanie wśród przechodniów. Nie zawsze są świadomi tego, że patrzą na rekordzistę z księgi Rekordów Guinnessa. Człowieka, który z piłką potrafi zrobić dosłownie wszystko.

Andrzeja Kuklę można spotkać w Krakowie na Szewskiej albo Floriańskiej.

Jak rozpoczęła się przygoda z piłką?
- Piłka od zawsze była dla mnie pasją, chodziłem na treningi, ale dnia trener powiedział, że jestem ambitnym chłopakiem, niestety nie widzi dla mnie szans. Trochę się załamałem tymi słowami. Pomyślałem, że muszę znaleźć dla siebie jakieś zajęcie i to było moim celem. Niektórzy koledzy zaczęli ćpać itd., a ja zacząłem bawić się piłką, bić rekordy i wygrywać zakłady. Ktoś w pewnym momencie mnie zauważył i zostałem zaproszony na imprezę do Zawiercia. Stopniowo zaczęto mi proponować kolejne występy i stało się to jakby źródłem dochodu. Pracowałem w firmie budowlanej i doszło do spięcia z właścicielem. Powiedziałem, że wcale nie muszę u niego pracować bo mam inne dochody i jestem w stanie się z nich utrzymać. Pracowałem po 10 - 12 godzin, a zarabiałem 800 zł. Uważam że to są śmieszne pieniądze.

I tak poświęcił się Pan piłce...
- Jakieś 6 - 7 lat temu zadzwonił Andrzej Zaorski i zaproponował udział w imprezie z okazji urodzin Kazimierza Górskiego. Miałem okazję, zresztą nie pierwszy raz, być w towarzystwie takich osób, jak Lubański czy Szarmach. Podczas tej imprezy spotkałem człowieka, który jest teraz moim managerem.

Czyli nie było łatwo ale w końcu szczęście dopisało?
- Rynek polski jest trudny i wystąpić na imprezie za godziwe pieniądze jest ciężko. Kiedyś chciano ode mnie łapówki, żebym mógł wystąpić. Przeczytałem w prasie podlaskiej artykuł, że jest organizowany bieg o puchar konia arabskiego. Napisał do mnie organizator, że chciałby mnie zaprosić, pokryć koszty i ufundować jakąś nagrodę żeby mi się opłacało, ale że nie mam co liczyć na jakieś większe korzyści. Zgodziłem się, bo nie jestem człowiekiem, który stawia wymagania.

To rekordy sprawiły że stało sie o Panu głośno...
- Ale za pierwszym razem mi nie wyszło z tymi rekordami. Organizacyjnie było super tylko, że jakieś 3 minuty przed pobiciem rekordu piłka mi spadła, zabrakło sił. To normalne. Podbijałem 3 godziny i 57 minut. Miałem trochę żalu bo było bardzo blisko. Potem jeden ze sponsorów zaprosił mnie na kolację i mówi, że widział jak się bardzo staram i chce dać mi 75 procent tego, co on przeznaczył . Powiedziałem mu, że nie zasługuję bo nie pobiłem rekordu... Przekazałem jeszcze później część tej kwoty na dom dziecka w Białej Podlaskiej. 3 miesiące później rekord został pobity. Miałem bardzo dużo siły, jeszcze mógłbym odbijać ze 2 godziny. Tak trafiłem do księgi Rekordów Guinnessa.

Dlaczego zdecydował się pan zarabiać w ten sposób na ulicy?
- Traktuje to jak trening. Mnie to musi cieszyć, a nie, że mi się nie chce. Musi mnie bawić to co robię i wtedy będą jakieś efekty. Gdybym patrzył jedynie na pieniądze, to nic z tego nie będzie. Gdy podchodzi do mnie z szacunkiem starsza osoba i coś mi wrzuca to mi głupio, bo wiem ile takie osoby przeznaczają na lekarstwa. Mówię: - Proszę pani ja tego nie robię dla pieniędzy. Dziennie wystarczy mi 50 zł, mam małe potrzeby.

Jak pan wytrzymuje obciążenia fizyczne?
- Praktycznie nigdy nie miałem szybkości, na "setkę" słaby czas, ze zwrotnością też było gorzej. Trenerzy mówili, że pewne elementy można poprawić, ale ja się trochę załamałem i nie posłuchałem. Życie pokazało, że niektórzy będący w podobnej sytuacji osiągnęli "okręgówkę". Ja trochę więcej, choć może w innym wymiarze. Pięć lat żmudnej i wyczerpującej pracy z piłką dało dobry efekt.

Ma Pan kontakty z wieloma ludźmi. Jakie ocenia swoje relacje z nimi?
- Niemcy mówią, że Polska to kraj, pełen oszustów, którzy patrzą tylko jak łatwo zarobić tanim kosztem. Podzielam ich zdanie. Duńczycy powiedzieli mi, że nie myślę po polsku, bo było coś takiego, że tam coś niechcący zniszczyłem i najzwyklej w świecie się do tego przyznałem. Oni byli zdziwieni. Przed występami zawsze uzgadniałem honorarium z dyrektorami czy prezesami. Kiedyś pewien prezes zapytał ile bym chciał. Powiedziałem że 100 zł, a ten odparł, że to dużo. Potem jeden z działaczy powiedział mi, że ten prezes ma pieniądze, żebym zobaczył jaka furą jeździ. Zaproponował, że przejdą po trybunach i zbiorą dla mnie honorarium. Uzbierali 3 razy więcej niż chciałem.

A życie osobiste, rodzina?
- Nie mam rodziny. Mam jakieś znajomości, ale jestem sam. Może dlatego, że za dużo pracuje, że piłka mnie wciągnęła. Każdy ma jakieś nałogi. Jest taka opinia, że dziewczyny dużo oczekują a mało dają od siebie.

Ale na pewno nie wszystkie...
(śmiech)...nie wszystkie. Mam kilka fajnych koleżanek z którymi dobrze się rozmawia. Ogólnie podzielam zdanie, że są takie, które by chciały mieć faceta fajnie ubranego, z super samochodem i mieszkaniem. Lubię dziewczyny niezależne.

I co dalej?
- Chciałbym prowadzić knajpkę, gdzie by można coś wypić, coś zjeść albo będę czymś handlował. W Krakowie byłoby ciężko.

No bo jakby tak pomyśleć, to możliwości sprawnościowe człowieka nie są wieczne...
- Zgadza się. Podczas mundialu spotkałem Brazylijczyka, który dorabiał sobie właśnie bawiąc się piłką ponieważ miał małą rentę (jedna noga to była proteza). Zarabiał ok. 200 euro dziennie. Spotkaliśmy się przed meczem Niemcy - Włochy i ja mu mówię, że Niemcy dostaną w d..., a on na to, że nie mogą oberwać, bo wtedy będzie koniec jego pracy, będzie burdel i w ogóle. Postawa tego człowieka mi imponowała bo pokazała, że można walczyć ze swoimi ograniczeniami.

Rekordy Andrzeja Kukli
1992 - pierwszy żonglerski rekord świata piłką do koszykówki 3 godz. i 10 min. Rekord poprawił o kolejne 10 minut już miesiąc później.
1993 - podbijał piłkę do rugby 41 min i 12 sek.
1996 - podbijał piłkę głową w pozycji siedzącej 31.500 razy.
1996 - żonglował piłką w pozycji siedzącej 3 godz. i 57 min.
1998 - żonglował piłką w pozycji siedzącej przez 4 godziny.
Przeszedł 25 km podbijając futbolówkę i 13 km podbijając piłkę do... tenisa ziemnego!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto