W doniesieniach lokalnych czytamy miedzy innymi: „Instytut Matki i Dziecka wydał "Standardy postępowania pielęgniarek szkolnych", w których można przeczytać, że utrzymywanie w szkołach przeglądów czystości ciała i odzieży należy uznać za gwałcenie praw dziecka. Można je prowadzić jedynie za zgodą i na prośbę rodziców.”
Na zakończenie doniesienia jest drugi smaczek, ponieważ, jak czytamy dalej: „Dwa lata temu, jak donosi "Gazeta", chrzanowskie pielęgniarki mimo nakazu sanepidu, by skontrolować głowy wszystkim uczniom, odmówiły w tych przypadkach, gdzie nie uzyskały zgody rodziców. I zostały one ukarane przez tę instytucję.”
Czytając doniesienia o niemożnościach tępienia plagi z powodu „praw człowieka” zaczynam dochodzić do wniosku, że tkwię w jądrze paranoicznej nadrzeczywistości, bo istniejąca – to świat kosmetyków, pięknych włosów, szamponów i perfum.
Pamiętam doskonale czasy powojenne, kiedy wszawica była plagą powszechną, a znienawidzona komuna wydała jej walkę na wszelkie sposoby. Dostarczany przez pomocowe organizacje (UNRRA) proszek DDT był w tej walce orężem niezawodnym. Wycofany z powodu swej szkodliwości również dla organizmu ludzkiego, zastapiony został przecież przez inne preparaty do tępienia Pediculus humanus capitis oraz jej odmian.
Regularne kontrole „głowostanu” w szkole i na koloniach letnich przynosiły w efekcie zbiorowe akty tępienia wszawicy: wszystkie łepetyny było posypane proszkiem, mycie głów w czasach przedszamponowych było torturą wyższego rzędu, ale wszawica w okreslonym środowisku na jakiś czas znikała.
Nie było „Praw Dziecka” – był obowiązek podnieść stan higieniczny w szkole.
Jako osoba dorosła miałam okazje widzieć na własne oczy:
- zawszone niemowlę
- zawszonych pacjentów
- wszy obu gatunków (głowowe i łonowe)
- obcinanie kołtuna wypełnionego insektami
- wszy łażące po kołnierzu osoby stojącej w sklepie
- wszy łażące po oparciu siedzenia w autobusie
Wszystko, co napisałam powyżej tyczy sprawy obrzydliwej, dołożę więc jeszcze jedno: obserwujcie ludzie kochani swoje dzieci czy aby nie drapią się miedzy palcami rąk. Byłoby to naturalnym uzupełnieniem do stanu „higieny” pielęgnowanej w szkole na podstawie praw dziecka. Czekamy na świerzb. Tu nie potrzeba wspólnej szatni. Wystarczy podać rękę. (W razie wystąpienia objawów - wysłać do psychologa, patrz link)
Co się tyczy rodziców nie wyrażających zgody na kontrolę stanu higienicznego pociechy - zalecam regularne stosowanie lakieru do włosów (kupować ekonomiczne opakowanie rodzinne) , bo wesz lakierowana patrzeć będzie z zachwytem w lustro i na sąsiada już nie polezie...
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?