Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Czerwona Apokalipsa", czyli ukraińska beczka prochu

Redakcja
Okładka książki
Okładka książki
Kolejna wpisująca się w gatunek patriotic-fiction powieść Vladimira Wolffa. Tym razem świat stanie w obliczu wojny domowej na Ukrainie.

Znany politolog Samuel Huntington zalicza w swojej najsłynniejszej książce pt. "Zderzenie cywilizacji" Ukrainę do grona państw rozszczepionych. Zauważa on, że przechodzi przez nią granica między cywilizacją "zachodu", a "prawosławia". Jeżeli dodamy do tej teorii napięcia polityczne występujące na Ukrainie na przestrzeni ostatnich kilku lat, znajdziemy się w miejscu, w którym rozpoczyna się najnowsza książka Vladimira Wolffa, "Czerwona Apokalipsa".

Autor w swojej debiutanckiej powieści "Stalowa Kurtyna" uraczył nas political-fiction, bardzo mocno opartym na aktualnych nam realiach, a kolejna jego książka, dziejąca się po wydarzeniach opisanych w debiucie, włącza się w ten sam nurt. Osoby, które nie czytały "Stalowej Kurtyny" mogą spokojnie uzupełnić braki już po lekturze "Czerwonej Apokalipsy", ponieważ w treści nowszej książki praktycznie nie ma nawiązań do poprzedniej.

Ukraina stoi na krawędzi przepaści. Po śmierci prezydenta Janukowycza i skorumpowanych rządach jego następcy, do władzy powraca pomarańczowy duet Juszczenko-Tymoszenko. Instytucje państwa są jednak na tyle słabe, a społeczeństwo tak podzielone, że kraj przypomina beczkę prochu, którą zresztą potężny sąsiad ze wschodu zamierza podpalić. Reszta świata nie chce patrzeć na to bezczynnie. Stany Zjednoczone, prowadzone przez co prawda niezbyt wojowniczego prezydenta Obamę, nie zamierzają zignorować sprawy Ukrainy, a najbardziej zainteresowana sytuacją Polska, również chce aktywnie uczestniczyć w wydarzeniach.

Książka Wolffa wciąga. W każdym rozdziale akcja jest regularnie, z zegarmistrzowską precyzją przerzucana, a to do podziemi Kremla, gdzie toczy się narada na najwyższych szczytach władzy, a to na ukraińską wioskę, gdzie partyzanci przygotowują zasadzkę, a to do gabinetów Białego Domu, gdzie Barack Obama podejmuje najtrudniejsze w swoim życiu polityczne rozstrzygnięcia. Mamy okazję obserwować cały pion decyzyjny, od pomysłu zrodzonego w głowie wojskowych doradców, poprzez przedstawienie i zaakceptowanie go przez politycznych decydentów, po sprecyzowanie w generalskim biurze i wykonanie na polu walki.

Wielowątkowość książki ani trochę nie przeszkadza w odbiorze i bardzo trudno zgubić się w wydarzeniach, chociaż pędzą one jak szalone. Oprócz osób zainteresowanych mechanizmami władzy, usatysfakcjonowani będą również miłośnicy militarnych fajerwerków. Akcja w "Czerwonej Apokalipsie" obejmuje działania wojenne przeprowadzane zarówno przez jednostki lądowe, jak i lotnicze, a także manewry okrętów. Wszystko napisane w bardzo dynamiczny i trzymający w napięciu sposób.

Duża ilość postaci także nie jest problemem, ponieważ w książce umieszczono ich indeks, w którym obok nazwiska jest również krótki opis każdego bohatera. Autor zdecydował się w swojej historii wykorzystać autentycznych polityków czy generałów. Uwiarygodnia to całą powieść, zwłaszcza przy bardzo trafnej charakterystyce liderów światowych mocarstw. Wyjątek stanowią tu przedstawiciele polskiego rządu, którzy są postaciami fikcyjnymi.

Książka zawiera niestety kilka pomniejszych niedopracowań. W jednym miejscu jest mowa o "mistrzostwach świata w piłce nożnej", które mają zorganizować wspólnie Polska i Ukraina. Oczywiście, nikt nie powierzył nam przygotowania imprezy dla całego globu, a jedynie starego kontynentu. Kolejnym rzucającym się w oczy niedopatrzeniem, jest pisanie nazwiska prezydenta Francji przez C, Sarcozy, zamiast Sarkozy. Czepiam się, ale niech wiedzą, co mają poprawić w kolejnych wydaniach.

Lekturze smaczku dodaje historyczny kontekst relacji polsko-ukraińskich, który często wywiera piętno na postępowaniu niektórych postaci, szczególnie pewnego porucznika naszego wojska. Ciężko jej też odmówić poczucia humoru, czasem serwowanego w postaci wulgarnych, acz zabawnych, żołnierskich odzywek lub balansujących na granicy poprawności politycznej opisów w stylu "(...) gdyby nie to, że Barack Obama był Afroamerykaninem, na pewno śmiertelna bladość przyozdobiła by jego twarz."

"Czerwona Apokalipsa" stanowi kolejną pozycję na rynku, która ukazała się dzięki wydawnictwu Warbook, wcześniej znanemu z poczytnych powieści Marcina Ciszewskiego. Charakterystyczny dla Wolffa i Ciszewskiego jest przedstawiany przez nich obraz Polaków - sympatycznych zawadiaków, dobrze znających się na swojej robocie. Podobna jest również satysfakcja, gdy w "www.1939.com.pl" autorstwa Ciszewskiego, nasi żołnierze dawali łupnia hitlerowcom, tak samo aż serce rośnie z dumy, gdy nasi chłopcy z powodzeniem działają na Ukrainie w "Czerwonej Apokalipsie" Wolffa. Obydwaj panowie piszą wyraźnie "ku pokrzepieniu serc" i chwała im za to. Chociaż literatura przez nich tworzona jest czystą rozrywką, to mam nadzieję, że znajdzie się wielu naśladowców potrafiących w równie wciągający sposób tworzyć alternatywne historie, wpisujące się w nurt patriotic- fiction.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto