Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Człowiek powinien raz w życiu skoczyć!

Elżbieta Świączkowska
Elżbieta Świączkowska
Jacek - szef strefy jak zawsze w kolorze purpury, chociaż to niezwykle spokojny człowiek
Jacek - szef strefy jak zawsze w kolorze purpury, chociaż to niezwykle spokojny człowiek Jacek Heliasz
Ja skakałam już 4 razy i do skoku namawiam wszystkich. Profesor Hirszfeld powiedział kiedyś "Kto chce zapalać innych, sam musi płonąć." Tylko ludzie z pasją potrafią zarazić innych tym co robią. Tak jak np. spadochroniarze ze Strefy Olimpic Skydive w Mirosławicach.

Analizuję przyjaźń z moimi kolegami ze Strefy Olimpic Skydive w Mirosławicach. Niewątpliwie mają w sobie to "coś". Na co dzień to zwykli ludzie. Pracują, mają swoje rodziny, dosięgają ich problemy zwykłych zjadaczy chleba. Wszystko to się zmienia, kiedy wsiadają do samolotu. Na plecach niosą spadochron, który za chwilę będzie gwarancją zachowania życia - własnego oraz pasażera. Lecą w chmury.

Profesor Hirszfeld powiedział "Kto chce zapalać innych, sam musi płonąć". Coś bardzo ważnego jest w tym zdaniu, bo tylko ludzie z pasją potrafią tym co robią, zarazić innych. Moi koledzy raczej nie są łatwopalni; bardziej zarażają czymś w rodzaju wirusa podniebnego. Dostarczają nam niesamowitej dawki pozytywnej adrenaliny i dobrej zabawy.

Mój pierwszy raz

Poleciałam 1 czerwca 2008 i czułam się jak dziecko, które na swoje święto dostało prezent.
Po skoku zamęczałam pilota tysiącem pytań i wcale nie odbiegałam tym zachowaniem od innych pasażerów. Co ludzie chcą wiedzieć przede wszystkim? Oczywiście, czy skoki są bezpieczne i co zrobić, jeśli spadochron się nie otworzy.

Ofiarą moich pytań padł Robert zwany Jurkiem. Na anioła to on nie wyglądał, a w dodatku skrzydło miał tylko jedno, ale mnie pod nie zabrał. Tak cierpliwie tłumaczył mi, składając własnoręcznie sprzęt: - W zestawie zawsze znajduje się spadochron zapasowy. Zostanie on użyty w momencie jakichkolwiek problemów technicznych z czaszą główną. Dodatkowo wyposażeni jesteśmy w automat zabezpieczający. To rodzaj elektronicznej ampułki widocznej na pokrowcu. Podczas każdego skoku automatycznie dokonuje ona pomiaru prędkości spadania skoczków na różnych wysokościach. Krytycznym momentem jest poziom 900 metrów nad ziemią. Jeżeli na tej wysokości zostaną wykryte parametry odbiegające od ustalonej normy, natychmiast zostanie otwarty spadochron zapasowy.

Co mnie przekonało? Ze Robert ma nowoczesny sprzęt i ogromne doświadczenie. Ostatnim argumentem było to, że dokładnie w takim samym stopniu ryzykuje swoje życie, jak i moje.W czasie lotu jesteśmy przecież nierozłączni. Posiada również trochę umiejętności psychologa. Rozhisteryzowany lub nieodpowiedzialny pasażer to ogromne ryzyko.

Co ja tutaj robię?

Jak to wciąga? Bardzo szybko. Po wylądowaniu wszystko się trzęsie, żyły wypełnione solidną porcją adrenaliny długo nie pozwalają krwiobiegowi wrócić do normy. Najpierw człowiek myśli, że dokonał czegoś naprawdę wielkiego. Znajomi nie wierzą albo stwierdzają, żeś zupełnie zwariował. 4000 metrów? Ryzykować życie dla kilku chwil? Po co? Właściwie nie ma na to odpowiedzi. Ludzie robią takie rzeczy, żeby sobie udowodnić, że są w stanie zrobić coś tak ekstremalnego i niewiarygodnego. Dla niektórych ważne jest to, że mogą zaimponować innym. Na niejednej ścianie po skoku tworzy się miejsce na dyplom i piękne wręcz niesamowite zdjęcia. Przelot samolotem, ogromna wysokość, niesamowita prędkość spadania (ponad 200km/h) i majestatyczne szybowanie–każdy z tych elementów dostarcza mocnych wrażeń.

Skok może być ciekawym prezentem. Można świętować rocznicę urodzin lub ślubu. Przyjeżdżają pary, które po skoku już na ziemi, zaręczają się lub wyznają sobie to i owo. Często zdarza się panna lub kawaler zabrany przez przyjaciół w ostatnią przed ślubem "wolną" podróż. Dorosłe dzieci z przyjemnością obdarowują swoich już sędziwych rodziców takim prezentem niespodzianką. W moim przypadku była to udana próba przełamania lęku wysokości. Teraz już wiem, że należy oceniać warunki i instruktora. Jeśli jest fachowcem należy mu zaufać...i już! Strach został w chmurach.

Instrukcja obsługi pasażera

Jak zafundować sobie lub komuś taki skok? Najpierw należy skontaktować się ze Strefą Olimpic Skydive w Mirosławicach.
Zarezerwować termin telefonicznie lub e-mailowo. W wyznaczonym terminie stawić się na lotnisku.To tylko 18 km od Wrocławia, jadąc w kierunku Wałbrzycha. Oczywiście można się umówić na innych strefach w całej Polsce. Nasi panowie skoczą wszędzie tam, gdzie znajdzie się samolot.

Pierwszy ważny moment to zapoznanie się z pilotem. Tłumaczy on zachowanie się podczas każdej fazy lotu. Krótkie szkolenie to również czas na wzajemne spojrzenie w oczy i odpowiedzenie na nurtujące nas pytania. Następnie zostaje dobrany najbardziej twarzowy, niezwykle kolorowy kombinezon (przebieg skoku jest filmowany). Pilot zakłada, a następnie dopasowuje uprząż. Ostatnia część instruktażu dotycząca wyskoku odbywa się w drzwiach samolotu tuż przed startem. Współpraca i bezwzględne przestrzeganie zaleceń pilota spowodują, że zabawa będzie przyjemna i bezpieczna. Ok 15-20 min. samolot wznosi nas na wysokość 4 tysięcy metrów. Przed osiągnięciem tego pułapu tandem pilot spina bardzo ciasno i dokładnie nasze uprzęże za pomocą niezwykle wytrzymałych klamer i pasków, zakładamy okulary. Podchodzimy do otwartych drzwi samolotu i...zabawę rozpoczynamy efektownym saltem. Pierwsze 50 sekund to swobodne spadanie z zamkniętym spadochronem. Pędzimy z prędkością 190-250 km/h. To wówczas zechce się z nami przywitać operator kamery, ale podanie mu ręki stanowi spory wysiłek.

Na wysokości 1500 m otwiera się czasza główna i około 7 minut szybujemy nad lotniskiem. To chyba najpiękniejszy moment lotu. Jeśli pogoda nam sprzyja, widzimy ziemię mieniącą się naturalnymi kolorami w zależności od pory roku. Widać pola, drogi i maleńkie domy.
Najwyższa góra w tej okolicy–Ślęża zmienia się w niebiesko-zieloną plamę. Wielki zalew w Mietkowie to zaledwie sadzawka. Dodatkową atrakcją są chmury i lśniąca linia widnokręgu.
Tuż nad płytą lotniska pasażer przyjmuje określoną pozycję ciała a pilot hamując, efektownie ląduje. Na ziemi pozostają do złożenia gratulacje, wzajemne podziękowania, wykonanie zdjęć oraz wręczenie certyfikatu bądź dyplomu.

"Każdy człowiek powinien skoczyć chociaż raz w życiu"

Takie słowa wygłosiła Ada - pacjentka Kliniki Onkologicznej we Wrocławiu. Jak się dobrze
zastanowię, to w zupełności się z nią zgadzam.Tego nie da się opowiedzieć - trzeba spróbować. Co mówią inni po skoku? Tak opowiada jeden z pilotów: - Reakcje bywają różne: albo euforia–krzyki, piski, drżenie całego ciała, wymachiwanie kończynami albo kompletna cisza, brak odpowiedzi na pytania tuż po otwarciu spadochronu i długie leżenie na ziemi po wylądowaniu. Nie ma dwóch takich samych reakcji; każdy przeżywa to po swojemu. Spotykam bardzo różnych ludzi i przyznaję, że z zaciekawieniem ich obserwuję. Trochę im nawet tych przeżyć zazdroszczę.

Należy zauważyć, że ten rodzaj sportu-zabawy dostępny jest u nas od niedawna. Do czasu opracowania systemu „Tandem” skakanie było dostępne wyłącznie dla przeszkolonych członków aeroklubów, którzy dodatkowo pomyślnie przeszli specjalistyczne badania lekarskie.

Pierwszy dwuosobowy spadochron oraz specjalne uprzęże powstały w latach 80. XX wieku w USA, w kultowym dla spadochroniarzy miejscu – DeLand na Florydzie. Tam właśnie, wykorzystując najnowocześniejsze technologie i materiały, rozwija się światowy przemysł spadochronowy. Kto więc może latać ? Każdy! No może niemal każdy. Przed startem trzeba podpisać oświadczenia o stanie zdrowia. Przeciwwskazaniem są schorzenia kręgosłupa związane z przemieszczeniem kręgów. Ponadto poważne schorzenia dróg oddechowych (bezdechy) i problemy z krążeniem (zapaści i skoki ciśnienia, których nie można opanować farmakologicznie). Mogą skoczyć nawet osoby niepełnosprawne –wada słuchu, wzroku czy niedowład kończyn nie stanowią przeszkody. Jeśli chodzi o wagę –120 kilogramów pasażera to maksimum jakie udźwignie pilot. Nie zabierze też osób niższych niż 140 cm.

Kim są Zielone Anioły?

Myślę, że moi przyjaciele to właśnie Zielone Anioły, o których ostatnio tyle opowiadam.
To im powierzyłam dzieciaki z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Gdyby nie ich dobra wola, ogromne serce i przychylność nie poleciałoby w niebo
aż 16 pacjentów. Właśnie gromadzę ich wypowiedzi. Trzeba dać im trochę czasu , bo chwilowo zasób językowy jest ubogi. Potrafią powiedzieć tylko SUUUPER!
I tak wiem, że każdego dnia będą patrzeć w chmury, wspominając, że tam byli i że ta myśl doda im sił w walce z chorobą.

Ja wiem, że podniebny wirus siedzi we mnie i się rozwija. Namawiam wszystkich na spróbowanie.
Mam na koncie cztery skoki, może to już czas na samodzielne skakanie? W Mirosławicach
pod okiem moich Aniołów można zaliczyć kurs. Większość z nich przeszła specjalistyczne szkolenie pod okiem najlepszych instruktorów z USA. Obecnie posiadają uprawnienia do szkoleń AFF. Ale ja się boję... I natychmiast słyszę całą czwórkę Olimpica- Jacka, Krzysztofa-Ojca Tandema, Arnolda Krawca i Roberta jak jednym głosem mówią :"Z takimi co się nie boją, to my nie latamy"

No to powiem krótko:Panowie, dziękuję Wam za to, że jesteście!
I życzę wam - jak to spadochroniarzom- "Pełnej czaszy"!

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto