Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś to jeszcze ogarnia?

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Logo
Areszty wydobywcze, fałszowanie i wymuszanie zeznań, niepodejmowanie czynności procesowych, ustawiane procesy, nadużywanie świadków koronnych i anonimowych, skazywanie niewinnych. To jakaś bananowa republika? Nie, to Polska właśnie - III RP.

Wczorajszy wyrok w sprawie gangu pruszkowskiego spowodował lawinę oburzenia, zwłaszcza, a może przede wszystkim, po prawej stronie sceny politycznej. Pisowskie towarzystwo wyrok ten uznało za kolejny dowód na to, że Platforma Obywatelska, z Donaldem Tuskiem na czele, psuje państwo oddając je w pacht różnym bandytom, kombinatorom i malwersantom. Parlamentarny lud pisowski doskonale pamięta, że to właśnie na głoszeniu nieustępliwej walki z wszelkiego rodzaju bandytyzmem, wyrosła legenda niezłomnego szeryfa, poskromiciela nieprawości, Lecha Kaczyńskiego. Legenda ta pozwoliła na odrodzenie się, odchodzącej w polityczny niebyt, dawnej formacji znanej pod nazwą Porozumienie Centrum. I dlatego, każda dziś bulwersująca naród wpadka jakiegokolwiek organu związanego ze ściganiem przestępstw i wymiaru sprawiedliwości, to woda na młyn politycznej propagandy pisowskiej.

A przecież za istniejący w państwie totalny bałagan, w prawie każdej jego dziedzinie, to nie efekt jedynie niefrasobliwości D.Tuska i całej jego formacji politycznej. To efekt zmian, jakie w Polsce zaszły po roku 1989, kiedy to wszystko, co została zbudowane i niezgorzej już funkcjonowało, zostało zburzone, niekiedy wyrwane z korzeniami,a powstałe karczowisko zastąpiono marnym prawem i jeszcze marniejszymi jego strażnikami i realizatorami. Powtarzam, dotyczy to nieomal każdej dziedziny funkcjonowania państwa, ale ja ograniczę się do spraw związanych z problemami, których wiadomym efektem jest wyrok sądu, uznający za niewinnych bardzo groźnych bandytów kryminalnych. Bandytów, uznanych przez sąd za niewinnych nie dlatego, że tenże sąd jakoś ich sobie szczególnie upodobał, ale dlatego, że musiał się trzymać litery prawa. A prawo to wymaga, aby przy braku dostatecznych dowodów winy, oskarżonych od tej winy uwalniać.

Dostateczne dowody winy

Sąd orzekający ma prawo, a nawet obowiązek oceniania wszystkich dowodów przeprowadzonych w sprawie, a podstawę wyroku musi stanowić całokształt okoliczności ujawnionych w toku rozprawy głównej (art. 410 k.p.k.). Jednakże sąd jest wyposażony w atrybut dowolnej oceny dowodów i to sąd uznaje, jakie dowody dla określenia winy, jej stopnia, czy też jej braku.

mają dla niego znaczenia, a których pod uwagę brać nie musi. I jeżeli prokurator przedstawił sądowi dowody zbrodni owych bandytów, a dowody te opierały się tylko i wyłącznie na zeznaniach świadków koronnych, to sąd miał wszelkie podstawy i prawo, aby zeznania te uznać za mało wiarygodne. Jednocześnie, tak po ludzku, sąd mógł zdawać sobie sprawę (i na pewno tak było), że ma przed sobą groźnych i bezwzględnych bandytów, ale Temida nie po to ma zasłonięte oczy i trzyma w ręku wagę, aby sąd kierował się swoimi prywatnymi przekonaniami. Sąd wagę przedstawionych mu dowodów musi określić i tylko na tej podstawie wydać wyrok.

I tu daje o sobie znać to totalne zepsucie państwa, zwichrowanie funkcjonowania jego organów, a w tym przypadku organów ścigania, a zwłaszcza prokuratury.

W dawnych czasach,kiedy zarówno policja, jak i prokuratura, funkcjonowała w oparciu o obowiązujące przepisy pochodzące jeszcze z okresu PRL (niektóre z lekka tylko zmodyfikowane), organy te musiały się mocno nagimnastykować, aby podejrzanego w charakterze oskarżonego przed sądem postawić. Funkcjonariusze policji prowadzący dochodzenia bądź śledztwa, całą swoją uwagę, umiejętności i doświadczenie, kierowali na ujawnienie i zabezpieczenie materialnych dowodów winy sprawcy (czy sprawców), których personaliów z reguły, w momencie podjęcia działań, nie znali. To policjanci właśnie o takich dowodach - w trakcie działań operacyjnych i procesowych - musieli pozyskać stosowną wiedzę, a gdy już takie dowody materialne zabezpieczyli, obowiązani byli skonfrontować je z wiedzą o zdarzeniu, będąca w posiadaniu ustalonych świadków. Taki logarytm postępowania dawał gwarancję na zdobycie mocnych dowodów winy, z którymi prokurator szedł bez obawy do sądu wraz z aktem oskarżenia.
To wszystko zostało wywrócone do góry nogami przez, nie do końca przemyślane, nowe rozwiązania organizacyjne i prawne, wprowadzane na wzór rozwiązań amerykańskich, które w naszych specyficznych warunkach nie zawsze dawały gwarancji skuteczności. To bezmyślnie naśladownictwo wyrażało się przede wszystkim w powołaniu niby specjalistycznej formacji policyjnej, a mianowicie Centralnego Biura Śledczego (początkowo Biura do walki z przestępczością zorganizowaną), które już w pierwszych dniach swego funkcjonowania, stało się formację konkurencyjną dla doświadczonych funkcjonariuszy operacyjnych
z wydziałów kryminalnych. I zamiast jednolitego frontu walki z bandytami, zaczęła się wojna podjazdowa na informacje, czyli wzajemne podkradanie sobie źródeł informacji lub jej celowe blokowanie itp. Wzorem dla twórców CBŚ stanowiła amerykańska Federalna Służba Śledcza (FBI), ale jakoś nikomu do głowy nie przyszła prosta myśl, że służba ta nazywa się federalna, dlatego, że w USA każdy stan ma swoje własne ustawodawstwo i z tego prostego powodu musiała zaistnieć jedna służba działająca na terenie całego państwa. W Polsce poszczególne województwa własnych kodeksów nie miały i mieć długo nie będą.

Aby się nie wdawać w zbędne szczegóły, starczy przypomnieć stare porzekadło, że tam gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. A pamiętać trzeba, że jak grzyby po deszczu wyrosło, w bardzo krótkim czasie, szereg rożnych państwowych formacji o charakterze policyjnym, co na rynku walki z bandytyzmem wprowadziło nieliche zamieszanie, z czego najbardziej korzystają do dziś przestępcy.

Drugim nieszczęściem było zliberalizowanie przepisów o podsłuchach telefonicznych, o których zastosowaniu decyduje wprawdzie sąd, ale który sąd ma czas na to, aby się ze sprawą dokładnie zapoznać, aby ustalić, że takie działanie jest w danej sprawie niezbędne. Z reguły wnioski o podsłuch są klepane jak na taśmie produkcyjnej. Dawniej zastosowanie posłuchu telefonicznego
(w sprawie kryminalnej) było dopuszczalne jedynie w sytuacji wyczerpania innych możliwości operacyjnych, przez co należy rozumieć, gdy prowadzone działania operacyjne policji zawiodły.
Jednak jedna rzecz w tym wszystkim jest najważniejsza, a mianowicie, że informacje uzyskane z podsłuchu nie miały waloru dowodowego, co oznaczało, że służyły one jedynie do umożliwienia zdobycia wiedzy na temat dowodów, które można by w danej sprawie wykorzystać. Fakt, istniała możliwość wykorzystania zdobytej wiedzy, jako dowodu w sprawie, ale były to zawsze wyjątkowe okoliczności. Liberalizacja przepisów w tym zakresie spowodowała totalne lenistwo służb operacyjnych, które właśnie na zakładaniu podsłuchów oparły swoje działania operacyjne, nakierowane na uzyskanie dowodów winy. Podsłuchy i billingi rozmów (które w zasadzie niczego nie dowodzą) to dzisiaj koronne dowody w sprawach. Jak widać po sprawie gangu pruszkowskiego, bardzo liche dowody.

Trzecią plagą organów ścigania to instytucja świadka koronnego, o której wiem dosyć sporo, bo byłem swego czasu organizatorem i pierwszym szefem zespołu ochrony świadka koronnego na terenie Dolnego Śląska. Wprowadzenie tego rodzaju świadka miało mieć charakter wyjątkowy i zastosowanie jedynie w przypadku najbardziej groźnych i najlepiej zorganizowanych grup przestępczych. Bardzo szybko prokuratorzy spostrzegli, ze instytucja ta pozwala im na szybkie kończenie śledztw, bo dowód ze świadka koronnego zaczął być postrzegany jako „królowa dowodów”, ponieważ sądy sądy zaczęły wykazywać niesamowitą wiarę w to, co taki świadek przed sądem opowiadał. A opowiadał on niekiedy i coraz częściej niesamowite bzdury, które zarówno policjanci, jak i prokuratorzy, a na koniec sędziowie, łykali jak kaczki chleb na wodzie. Znane są głośne sprawy w których setki (być może więcej) niewinnych ludzi (często znanych publicznie) straciło dobre imię,zdrowie, mienie,a i zdarzało się, że i życie.
Głośne procesy wykazujące, że świadkowie koronni wykorzystują bezpardonowo tą instytucję do realizowania swoich własnych interesów, być może doprowadziły do pewnego opamiętania się niektórych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Dowodem tego może być właśnie wyrok w sprawie mafii pruszkowskiej, gdzie sąd uznał, że dowody ze świadków anonimowych, nie poparte innymi dowodami materialnymi, to dowody funta kłaków warte. I bardzo dobrze się stało, bo musi to być kubłem zimnej wody na rozpalone głowy naszych uchwalaczy prawa, że czas najwyższy coś z tym zrobić. Być może powrócić do założenia, że świadek koronny, to absolutny wyjątek w procesie dowodzenia winy, że policja i wszelkie inne służby (w większości dublujące pracę policji), a zwłaszcza prokuratorzy, za wszelkie nadużywanie tej instytucji ponosić winny indywidualne konsekwencje służbowe, dyscyplinarne i karne.

Nie może być bowiem tak, że przez 6 lat trwania procesu (a wcześniej 4 lata śledztwa) zostają wydawane olbrzymie pieniądze (w tym na utrzymanie świadków koronnych i ich rodzin) na „dowody”, które następnie dla sądu okazują się zwykłym chłamem. Nie może być tak, że śledczy wytwarzają tysiące stron dokumentów procesowych (?), z których nic nie wynika, a i nikt chyba nie jest w stanie zapamiętać, co w tychże dokumentach zapisano. Przerażający jest widok setek teczek akt leżących na sędziowskim stole, bo obraz ten daje jedynie dowód na istnienie jakiejś szczególnej patologi drążącej nasze organa ścigania

Czas aby ktoś zaczął to wszystko ogarniać i postawił z powrotem na nogi.

Niech ABW zajmie się ochroną bezpieczeństwa wewnętrznego państwa,
Straż Graniczna ochroną wschodnich granic, bo tych z zachodu, południa i północy chronić już nie ma potrzeby, a Policja ochroną fizycznego,finansowego i gospodarczego bezpieczeństwa obywateli. Żadne inne formacje parapolicyjne nie są absolutnie potrzebne, bo kiedy pieniądze wydawane na ich utrzymanie i funkcjonowanie, zostałyby wraz z ludźmi przekazane do Policji właśnie, to jej skuteczność wzrosłaby niebotycznie. I dopiero w takiej sytuacji bandyci nie będą przez sądy uniewinniani z powodu braku dostatecznych dowodów winy.

Znajdź nas na Google+

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto