Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy odważyłbym się bronić?

Redakcja
Bronić się, czy uciekać? Nosić przy sobie nóż, czy może od razu wystąpić o pozwolenie na broń? A może wystarczyłby sam gaz, albo paralizator? Co zrobić, kiedy stajemy twarzą w twarz z napastnikiem, który ma wobec nas wrogie zamiary?

Ile razy w życiu musiałem zadawać sobie powyższe pytania? Nie wiem. Przestałem liczyć w 2005 roku, kiedy dziennikarze przestali pytać mnie już ile razy zostałem napadnięty, pobity lub zwyzywany. Podobnie jak oni, przyzwyczaiłem się do faktu, że w moim wypadku chodzenie po ulicy wiąże się z podwyższonym ryzykiem. A jednak nadal wyjście z domu po zmroku, lub podróż w nieznane mi rejony miasta, budzą mój lęk.

Z agresją trzeba umieć sobie radzić - powtarzałem zawsze. Ale to pusty slogan. Nie zawsze bowiem można sobie poradzić samemu. I wtedy pojawia się pytanie, co dalej?

Kup Pan sobie broń i oszczędź nam roboty

Pamiętam, jak kilka lat temu zostałem zaatakowany nożem praktycznie pod drzwiami swojego mieszkania. Udało mi się wbiec na klatkę i to prawdopodobnie ocaliło mi życie. Napastnik widząc, że trzymam drzwi i jednocześnie dzwonię z komórki zorientował się, że wzywam policję i uciekł.

Patrol policji wziął mnie na tak zwaną "obwózkę", czyli mówiąc dokładnie wpakowano mnie na tylne siedzenie policyjnego samochodu i obwieziono po okolicy w celu "znalezienia sprawcy". Ani ja, ani panowie policjanci nie mieliśmy złudzeń, że szanse na znalezienie nożownika mamy żadne. Jednak procedury są procedurami.

Jeden z oficerów, znając mnie z wcześniejszych interwencji (a był to czas, kiedy wzywałem policję prawie co drugi dzień) rzucił do mnie przez ramię:

- Pan kupi sobie broń w końcu panie Szymonie. Pan będzie się czuł bezpieczniej, a i nam oszczędzi to pracy.

Pomyślałem wtedy, że może to nie jest taki głupi pomysł. Po powrocie do domu przejrzałem dostępne informacje dotyczące procedur przyznawania prawa do posiadania broni, a także procedury jej użycia w obronie własnej. I dotarła do mnie niedopowiedziana ironia w komentarzu policjanta. Tak, gdybym miał broń, ich praca byłaby łatwiejsza. Gdybym bowiem w obronie własnej postrzelił, lub zabił napastnika - sprawcy nie trzeba byłoby szukać. Czekałby na miejscu, przerażony uczynioną drugiemu człowiekowi krzywdą. W następstwie, to mnie czekałby dochodzenie o domniemane przekroczenie granic obrony koniecznej. Dochodzenie wszczynane z urzędu przez prokuraturę. Ranny człowiek z napastnika stawałby się automatycznie poszkodowaną ofiarą.

Kiedy trzeci raz ktoś do mnie strzelał, Policja zasugerowała mi, że wystarczy jedno moje pismo i oni chętnie pomogą mi nie tylko w załatwieniu licencji na broń palną, ale także w wyborze odpowiedniego dla mnie rodzaju pistoletu. Jeden z policjantów zaoferował się nawet, że pomoże mi nauczyć się strzelać. Wniosek o pozwolenie do dzisiaj leży gdzieś w szufladzie mojego biurka. Tak na wszelki wypadek.

Opisuję te zdarzenia, bo przypomniały mi się przy okazji dyskusji o naszym redakcyjnym koledze, Salvatore - podejrzanym o napaść z użyciem noża i próbę zabójstwa. Z wielu rozmów z nim, a także z jego komentarzy i tekstów wiem, że bał się o swoje bezpieczeństwo. Zdecydował się nosić nóż po tym, jak parę razy został pobity i okradziony. Nie ufał policji. Nie miał zresztą ku temu podstaw. Jako bezdomny, był traktowany jako potencjalny przestępca - jak wielu mu podobnych.

W komentarzach pod informacjami prasowymi starałem się zadać pytanie: Dlaczego sięgnął po nóż? Co pchnęło go do takiego czynu? Nie próbuję go usprawiedliwiać, ani bronić. Staram się jednak zrozumieć, jak mógł się czuć w tamtej chwili. I jak ja bym się zachował w obliczu napastnika, gdybym miał w kieszeni broń - dowolnego rodzaju. Czy też bym ją wyjął? Czy pociągnąłbym za spust?

Nie wiem, ale szukam odpowiedzi

Nie umiem sam siebie zapewnić, że umiałbym zachować się w takiej sytuacji. Nie potrafię wyobrazić sobie takiej chwili. Ale wiem jedno. Jeżeli zdecydowałbym się na posiadanie broni, największym lękiem przestałaby być groźba ataku (taka, z jaką żyję na co dzień). Jej miejsce zająłby lęk przed tym, co mogłoby się stać. Lęk przez zabiciem lub zranieniem innej osoby.

Czy tak samo myślał Salvatore? Nie wiem. Wiem, że podjął w swoim życiu decyzję o posiadaniu broni. Wiem, że jej użył wobec drugiego człowieka. I wiem, że przyjdzie mu za to zapłacić.

Reszta jest dla mnie jedną wielką niewiadomą. Poza jedną myślą na koniec. Przypadek naszego Salvatore utwierdził mnie w przekonaniu, że wniosek o pozwolenie na broń nigdy nie opuści mojego biurka.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto