Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy policja potrafi się przyznać do patologii w swych szeregach?

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Co jakiś czas opinią publiczną wstrząsają informacje, że polscy policjanci w wyniku popełnionej pomyłki a to kogoś zastrzelili, postrzelili, zatrzymali i przy okazji poturbowali. Pomyłki mogą się im przydarzać, ale nie łamanie prawa.

To co się ostatnio przydarzyło dwojgu mieszkańcom Katowic powinno być ostatnim gwizdkiem alarmowym, że w polskiej policji dzieje się źle, a nawet bardzo źle. Nie tak dawno temu poznańscy policjanci "pomyłkowo" zastrzelili młodego człowieka, a z jego kolegi uczynili dozgonnego kalekę. Policjanci w Łodzi, w wyniku pomyłki, zastrzelili dwójkę łódzkich studentów ponieważ pomylono amunicję gumową z ostrą. To dwa najgłośniejsze przypadki
ostatnich lat, z niewiarygodnie mnogiej liczby wydarzeń.

Tak mnogiej, że jeżą się włosy na głowie. Pisze o tym prasa, pokazuje telewizja, mówi się w radiowych rozgłośniach, krążą po Polsce przekazywane z ust do ust mrożące krew w żyłach relacje osób, które się z nimi zetknęły. I tylko w policji (i w MSW) panuje błogi raczej spokój, aczkolwiek podszyty pewnym (udawanym?) zdenerwowaniem, pomieszanym z zażenowaniem, wynikającym zdaje się z konieczności publicznego tłumaczenia się i przepraszania.

Policja ustami swoich rzeczników przeprasza owych poturbowanych za oczywistą pomyłkę i głosi, że będzie ona przedmiotem wnikliwych analiz, a sprawcy zaistniałych błędów zostaną ukarani. No i oczywiście, poturbowani otrzymają wszelką pomoc i odszkodowanie oraz zadośćuczynienie. A przecież nie o to w tym wszystko chodzi. Pomyłki w policyjnej robocie mogą się przytrafić, ale powinny być ewidentnymi przypadkami. Wyjątkami. W rzeczywistości ich wielość i powtarzalność świadczą, że przysłowiowa nauka idzie w las, a oczywiste błędy w działaniu nie mają żadnego przełożenia na
proces kształcenia policyjnych kadr.

Wydarzenie katowickie wskazuje, że w policji (tak jak w każdej praktycznie dziedzinie polskiej rzeczywistości) panuje totalny bałagan, lekceważenie dla obowiązującego prawa, procedur i zasad postępowania. Brak poszanowania jest efektem słabości państwa, jego organów wykonawczych, przeżartych bieżącymi grami politycznymi, rugującymi wszelki profesjonalizm i ustalony od lat porządek. To, że antyterroryści podczas swych akcji działają brutalnie, to nic nowego. Tak działają każde antyterrorystyczne formacje na świecie, ponieważ brutalność działania ma swoje psychologiczne podłoże i uwarunkowania. Atakowany przez funkcjonariuszy AT przestępca musi zostać przez nich stłamszony, aby pozbawić go nie tylko możliwości, ale i chęci zastosowania obrony. I stąd te brutalne i ordynarne okrzyki (które tak bulwersują postronnych i mało zorientowanych), siła fizyczna i używanie różnego rodzaju "gadżetów" w postaci granatów hukowych, dymnych czy łzawiących. Przestępca musi być w sposób najbardziej skuteczny, a wiec błyskawiczny, obezwładniony, aby uniemożliwić mu podjecie obrony, a już szczególnie przy ewentualnym użyciu broni palnej.

To jedna strona medalu. Ale jest jeszcze inna, ta najważniejsza, czyli bezwzględny, bo ustawowy, obowiązek przestrzegania prawa.

Stosowanie przez policjantów siły fizycznej (tzw. przymus bezpośredni) unormowane jest w art. 16 ust. 1 ustawy o Policji, a także (w zasadzie chyba przede wszystkim) na opartym na tym artykule (ust.4) rozporządzeniu Rady Ministrów określającym przypadki oraz warunki i sposoby użycia przez policjantów środków przymusu bezpośredniego (Dz. U. z 1990 r., nr 70 poz. 410 z poz. zmian.). I to właśnie z tego aktu prawnego wynikają dla policjantów następujące obowiązki:

- stosowanie środków przymusu bezpośredniego może mieć miejsce jedynie w takim zakresie, aby osiągnąć efekt w postaci podporządkowania się wydanym poleceniom,

- kierowanie się zasadą minimalizacji skutków oraz dostosowywanie środków przymusu do zaistniałej sytuacji, czyli zastosowania przymusu w taki sposób, aby osiągnięcie celu (podporządkowania się wydanym poleceniem) spowodowało możliwie jak najmniejszą dolegliwość osobie wobec której
danego środka użyto.

Ponadto policjanci zobowiązani są jeszcze inną dyrektywą nakazująca im - w każdej sytuacji - podejmowania działań w taki sposób, aby nie doszło do naruszenia czci i godności osobistej osoby zatrzymywanej. A dyrektywa ta jest brutalnie każdego dnia łamana przez tysiące polskich policjantów, co wielokrotnie każdy z nas może dostrzec oglądajac telewizyjne relacje pokazujące zatrzymywania lub konwojowanie osób (nie zawsze przestępców).
I te w tysiącach przypadków powielane wzorce postępowania z osobami zatrzymanymi, nie wywołują żadnych reakcji ani refleksji władz i prawników.

Opierając się na obowiązujących przepisach akcja taka, jak ta w Katowicach, winna mieć następujący przebieg: policjanci ustalają (we wcześniejszych działaniach operacyjnych) czy osoba mająca być zatrzymana jest osobą niebezpieczną, posiada broń palną i gotowa jest stawić czynny opór, co
oznacza możliwość zaatakowania zatrzymujących. Ponadto czy w pomieszczeniu przebywa sama, czy znajdują się tam osoby postronne, w tym starsze i małe dzieci itp. Po takim "rozpracowaniu" powinna zapaść
decyzja, co do czasu, sposobu i miejsca zatrzymania, a więc czy wezwać osobę do stawienia się w komendzie, czy też zorganizować zasadzę na zewnątrz miejsca pobytu. Wejście do mieszkania winno być traktowane jako ostateczność i to tylko w przypadku groźnych i uzbrojonych kryminalistów, których najlepiej zaskoczyć z samego rano, gdy jeszcze przebywają z reguły w swych łóżkach. Tak zatrzymanie planują i wykonują profesjonaliści.

W przypadku konieczności wejścia do mieszkania muszą być wcześniej rozważone różne jego warianty. Przede wszystkim taki, że policjanci
ogłaszają danej osobie, że stoją przed drzwiami jej mieszkania i żądają wpuszczenia do środka. W przypadku odmowy może nastąpić tzw. wejście siłowe, to jest poprzez wyważenie (wywalenie) drzwi i gwałtowne wtargnięcie do lokalu. Dowódca grupy winien wezwać wszystkich obecnych w nim do podporządkowania się poleceniom policjantów, a przede wszystkim odrzucenia wszelkich narzędzi niebezpiecznych, zwłaszcza broni palnej. Dopiero po bezskutecznym wezwaniu policjanci mogą (zgodnie z przepisami) zastosować przymus fizyczny, czyli użyć przemocy i doprowadzić do skucia kajdankami lub prowadnicami.

Przy tym jedna uwaga. Użycie kajdanek lub prowadnic może być zastosowane w stosunku do osoby, o którą policjantom chodzi lub osoby, której zachowanie można uznać za agresywne i grożące policjantom lub osobom trzecim. Jednakże najważniejszym elementem takiej akcji jest stosunek do osób zatrzymanych i przebywających w pomieszczeniu. Nie wolno takich osób bić i poniżać słowem lub czynem. Od momentu zatrzymania stają się oni podmiotem prawnej ochrony i wszelka przemoc w stosunku do nich musi być uznana za przestępstwo. A o tym policjanci nagminnie zapominają. I tak też było w Katowicach. I tego zdaje się nie chcą zauważyć policyjne władze (wojewódzkie i centralne) gaworząc jedynie o pomyłce i przeprosinach za jej zaistnienie. I ani słowa o tym, że odcinają się od takich bandyckich metod, jakie nagminnie polscy antyterroryści stosują.

Na koniec słów kilka o naruszeniu czci i godności osobistej osób zatrzymywanych lub już będących w rękach policjantów, oraz konieczności wykorzystywania w sprawach kryminalnych oddziałów antyterrorystycznych.

Nie wiadomo dlaczego polscy policjanci odeszli od stosowanej przez dziesięciolecia (nawet w PRL) metody dotyczącej postępowania z w stosunku do których użyto kajdanek lub prowadnic. Setki razy widziałem osobiście lub w TV obrazki prowadzenia przez funkcjonariuszy (różnych służb) osoby skutej kajdankami. Obecnie przyjętą regułą jest skuwanie rąk do tyłu (w PRL było to zabronione) i złapanie zatrzymanego za głowę poprze włożenie własnej ręki pod przedramię skutego i naciskanie na jego głowę. Powoduje to bardzo silny ból w barku i zmusza zatrzymanego do bardzo niskiego wychylenia się do przodu (głębokiego skłonu), a wiec przyjęcie pozycji poniżającej jego godność, co przecież jest zabronione. Jednakże żaden funkcjonariusz stosujący (bez żadnej potrzeby) tak poniżających ludzką godność metod nie został ukarany, a policyjne władze problemu tego nie dostrzegają. Tym samym jawnie przyzwalają na bezsensowną brutalizację działań policji, czego efekty dostrzegamy każdego nieomal dnia.

Na policyjna emeryturę odszedłem po odsłużeniu w pionie kryminalnym prawie ćwierćwiecza i dopiero pod koniec lat 90. dopadła nas "moda" na używanie grup antyterrorystycznych do zatrzymywania przestępców kryminalnych. Do tej pory przestępcy ci - bardzo często również wyposażeni w broń palną i gotowi do jej użycia - zatrzymywani byli (wg opisanych wyżej procedur) przez policjantów z pionów kryminalnych, którzy na walce z przestępczością przysłowiowe zęby zjedli. Wiedzieli oni z kim mają do czynienia, z jakim zachowaniem mogą się spotkać w trakcie zatrzymywania, kogo mogą w mieszkaniach zastać i kim owi ludzie są. I dlatego - nawet po siłowym wejściu do mieszkania - wiedzieli jak się zachować w stosunku do poszczególnych osób, bez potrzeby chamskiego i niebezpiecznie brutalnego względem nich zachowania się.

Teraz wykorzystuje się grupy AT do zatrzymywania nawet takich "banalnych" rzezimieszków, jak złodzieje samochodów. A przecież antyterroryści szkoleni są do walki, a więc i fizycznej eliminacji naprawdę bardzo groźnych i uzbrojonych terrorystów-przestępców. I dlatego uczy się ich innego postępowania, niż to niezbędne do zatrzymywania tzw. przestępców pospolitych. Taki antyterrorysta o mającym być zatrzymanym nic nie wie. Nic nie wie o osobach z jego towarzystwa. Jego zadaniem jest wejście do lokalu i błyskawiczne obezwładnienie wszystkich znajdujących się tam osób. Bo osoby przebywające z terrorystami z reguły sami nimi są, a więc zadanie jest proste: bez ostrzeżenia wywalić drzwi, narobić hałasu, rzucić na glebę i skuć. Jednak i tu, po skuciu kajdankami nie można zatrzymanych lżyć, a już tym bardziej kopać, włóczyć za włosy po podłodze, niszczyć znajdujących się w lokalu sprzętów itp. Bo wówczas popełnia się zwykłe przestępstwo i o tym wszyscy policjanci, a zwłaszcza ich przełożeni, wiedzieć powinni.

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto