Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy ryba psuje się od głowy?

Adam Rajewski
Adam Rajewski
Partie polityczne proponują różne sposoby na zwalczenie korupcji trawiącej Polskę. Zapewniają, że nie straci na tym "szary obywatel". Ale czy sam szary obywatel jest bez winy?

Korupcja – ten temat, słusznie lub nie, zdominował ostatnio debatę polityczną w Polsce. W dużej mierze za sprawą koncepcji IV RP, stosunek do korupcji oraz metod jej zwalczania stał się czynnikiem determinującym miejsce na scenie politycznej. Tak zwana polska prawica z braćmi Kaczyńskimi na czele postawiła diagnozę – Polska korupcją stoi. I trzeba tej korupcji ukręcić łeb.

Powołano zatem stosowną służbę, która w świetle fleszy i ogniu krytyki lepiej lub gorzej wykonuje postawione zadanie. Partia do niedawna opozycyjna, a od teraz rządząca, ma pogląd na temat skali problemu może nieco odmienny i chce stosować inne metody, niemniej kategorycznie deklaruje chęć „wypalania korupcji gorącym żelazem”. Przy tym Donald Tusk poczynił jeszcze w kampanii wyborczej jedną obserwację (która w zasadzie odpowiada zapewne i działaczom PiS-u). Stwierdził, iż Polacy to są porządni ludzie i nie lubią dawać łapówek. To tylko z różnych przyczyn tak wychodzi widocznie, wredni urzędnicy, złe prawo. Otóż uważam, że to stwierdzenie, choć niewątpliwie ładnie brzmiało w kampanii wyborczej (wygłoszenie poglądu przeciwnego byłoby niewyobrażalne), nie odpowiada prawdzie.

Jeśli przyjąć pogląd Donalda Tuska, jakże przyjemny dla tzw. „szarego obywatela”, dojdziemy szybko do logicznej sprzeczności. Otóż Polacy to porządni ludzie i brzydzą się korupcją. To skąd w takim razie korupcja się w ogóle bierze i to w dodatku na dużą skalę? Szary obywatel może oczywiście zostać zmuszony (choć czy naprawdę?) do dania łapówki, ale skąd się bierze odbiorca? Przecież urzędnicy na drzewach nie rosną. To są tacy sami Polacy, którzy wybrali taką a nie inną ścieżkę kariery. Tak więc jeśli Polacy powszechnie brzydzą się korupcją, to skąd ta nagła zmiana? Jak wytłumaczyć, że człowiek, który tak w ogóle jest przeciw korupcji, nagle po awansie zaczyna brać łapówki?

A może prawda wygląda inaczej? Oczywiście – jeśli przeprowadzić sondaż z pytaniem „czy popierasz korupcję” wyniki będą łatwe do przewidzenia – ogromna większość (wszyscy?) stwierdzi, że nie. Ale jednocześnie wielu Polaków traktuje łapówki jako łatwy sposób pozbycia się problemu. Można chyba bez przesady stwierdzić, że w naszym kraju jest społeczne przyzwolenie na drobną korupcję. Skąd to ostre stwierdzenie? Zastanówmy się na chwilę nad tak zwaną kontrolą drogową. Większość z nas miała do czynienia z tym zjawiskiem . A jaki jest popularny sposób rozwiązywania problemu w tej sytuacji? Wszyscy wiemy – panie władzo, a może moglibyśmy się jakoś dogadać? Właśnie – dogadać. Tak samo dogadujemy się z kontrolerem biletów, który łapie na jeździe na gapę. Potem z uciążliwym urzędnikiem, który nie chce wydać jakiegoś zezwolenia. Albo po prostu żeby załatwił sprawę, bo przecież po co trzymać się tej głupiej procedury?

Kolejka jest dla frajerów. Koperty dla lekarzy i nauczycieli też nie są rzadkością. I na takie działania – nazwijmy je po imieniu – korupcyjne – jest w Polsce przyzwolenie społeczne. Rzecz jasna nie stuprocentowe, ale na pewno spore. Czy polski kierowca uznaje chociaż danie w łapę policjantowi za powód do wstydu? Gdzieżby! To raczej temat anegdotki do opowiedzenia przy kieliszku. „Słuchaj, Franiu, nie uwierzysz, wczoraj spławiłem jeleni dwiema dychami! Ha ha ha!”. I Franio, zamiast skrytykować kolegę i policjanta, śmieje się i polewa toast za zaradność kolegi. Wszystko nierzadko na imprezie rodzinnej, przy stole przy którym siedzą i dzieci. A czym skorupka za młodu…

Co ciekawe, ta sama dyskusja przy tej samej flaszce może przejść na politykę. I tych samych dwóch kolegów będzie zgodnie psy wieszać na skorumpowanych ministrach, lekarzach, urzędnikach skarbowych. Związku pomiędzy swoją „zaradnością”, a korupcją na najwyższych szczeblach władzy nie widzą żadnego. Bo przecież tutaj bronimy siebie przed biurokracją, wszechwładnym państwem, ograniczaniem wolności, a tam daleko, to władza przy korycie działa przeciw nam, tak? Nie.

Musimy zdać sobie sprawę, że to nie są zjawiska oderwane. Świat tzw. „władzy” nie jest oderwany od życia codziennego. Skorumpowanie urzędników też zaczyna się od banknotu wsuniętego w dowód rejestracyjny podczas kontroli drogowej. Jasne – przekręty na szczytach władzy są większe, bo i możliwości są większe. Stare przyzwyczajenia przenosi się po prostu na nowe okoliczności. Spotkałem się z argumentacją, że taka drobna korupcja jest nieistotna. Bo to mała szkodliwość społeczna, bo to własne pieniądze, a nie publiczne. Otóż nie – w przypadku biorącego w łapę gliniarza interes jest jak najbardziej publiczny (pieniądze z niezapłaconego mandatu też), bo nieuczciwy policjant pozwala jeździć po drodze piratowi drogowemu w poczuciu bezkarności (a może i w ogóle pozwala jeździć komuś, kto dawno nie powinien mieć prawa jazdy). To jest mała szkodliwość społeczna? Szkodliwość powszechnego przyjmowania za normalne rozwiązań pozaprawnych jest jeszcze większa. Cóż bardziej psuje praworządność niż świadomość, że prawo jest powszechnie omijane?

Rzecz jasna nie znaczy to, ze z korupcją już istniejącą nie należy walczyć. Oczywiście – walczyć trzeba, bezwzględnie i najlepiej skutecznie. Ale trzeba tez jej zapobiegać – tworząc rozsądne przepisy z jednej strony i kształtując odpowiednie postawy z drugiej. Zawsze lepiej jest zapobiegać, niż zmagać się ze skutkami, niezależnie czy chodzi o grypę, czy uczciwość władzy. Z rdzą na karoserii samochodu można walczyć, ale o ileż łatwiej, jeśli blacha jest ocynkowana!

Można powiedzieć, że to właśnie uskutecznia teraz CBA – profilaktykę (kwestie wyboru celów odłóżmy na bok). Poprzez kontrolowane wręczenia łapówek, prowokacje, wyławia słabe jednostki bez uszczerbku dla publicznych finansów. Zapobiega rzeczywistej korupcji. Ale czy nie lepiej by było, żeby te propozycje odbijały się od ściany wpojonej od dziecka uczciwości? I żeby brak korupcji wynikał z zasad, a nie ze strachu przed karą? Posłuszeństwo dobrowolne jest zawsze lepsze od wymuszonego, to już stwierdził Ksenofont. Wszyscy zresztą chyba chcemy żyć w kraju praworządnym. Pamiętajmy zatem o tym, gdy za oknem samochodu pojawi się twarz w niebieskiej czapce z palcami przy daszku, nawet jeśli oznacza to parę punktów karnych. Nie tłumaczmy się, że „biorą i dają wszyscy”, tylko powiedzmy sobie dumnie „ja nie daję i nie biorę”. Bo w tym przypadku przykład idzie z dołu.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto