Zdarzają się w życiu momenty, o których chcielibyśmy zapomnieć, wymazać je z pamięci, sprawić, by wszystko wróciło do normy. Niestety, jest to niemożliwe. Co gorsza, jedna decyzja może zaważyć na całym naszym życiu i zmienić je całkowicie i nieodwracalnie. Potem kłębią się w głowie myśli, mogłam/mogłem temu zapobiec, wystarczyło się nie zgodzić. Jednak jest już za późno. Właśnie taka tragedia spotkała Diane, bohaterkę powieści "Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" Agnès Martin-Lugand.
Diane miała kochającego męża Colina i cudowną córeczkę Klarę. Czuła się spełniona prywatnie i zawodowo, spełniła swoje marzenie - prowadziła kawiarnię literacką o nazwie Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę. Niedługo całą trójką mieli wyjechać na wakacje. Niestety, jedna zła decyzja zaważyła na jej życiu i doprowadziła do tragedii. Colin z Klarą chcieli jeszcze gdzieś pojechać sami albo z Diane. Gdyby nie pozwoliła wyjść im z domu, nadal by żyli. Dowiedziałam się później, że wciąż wygłupiali się w samochodzie, kiedy uderzyła w nich ciężarówka. Chciałam wierzyć, że zginęli śmiejąc się. Nie mogłam sobie wybaczyć, że nie byłam wtedy z nimi.
Mimo że od tragedii minął rok, Diane nie potrafi się pozbierać. Prawie nie wychodzi z domu, żyje wspomnieniami. Wciąż nosi bluzę Colina i myje włosy truskawkowym szamponem Klary. Zaniedbuje obowiązki domowe i zawodowe. Ile można tak żyć? Podobne pytania stawiają sobie jej przyjaciele i rodzice. W końcu nie wytrzymuje tej presji i postanawia wyjechać do Irlandii, do której chciał się z nią wybrać Colin. Ma nadzieję, ze wszyscy zostawią ją w spokoju. Czy w nowym otoczeniu uda jej się odzyskać utraconą radość życia?
"Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to bardzo udana powieść obyczajowa o miłości, stracie ukochanych osób i poczuciu samotności. Książka skłania do refleksji na temat radzenia sobie z sytuacjach krytycznych, w których cały świat wali nam się na głowę. Wyparcie przykrych wydarzeń, poczucie marazmu, odcięcie się od dotychczasowego życia i wyjazd na odludzie, by nabrać dystansu. To typowe zachowania podczas żałoby - i podobnie przeżywa ją Diane.
Moim zdaniem bardzo dobrym zabiegiem jest wprowadzenie narracji pierwszoosobowej - z perspektywy Diane. Dzięki temu możemy poznać jej myśli i emocje związane ze śmiercią ukochanych osób, a także rozterki sercowe.
W powieści nie brakuje zwrotów akcji, które zmieniają nasz punkt widzenia o 180 stopni. Zakończenie jest zaskakujące, co rzadko zdarza się w tego typu powieściach. Jedynym mankamentem jest jej objętość, książka ma zaledwie 208 stron. Szkoda, że autorka nie rozwinęła bardziej tej historii. Niemniej jednak polecam ją miłośnikom powieści obyczajowych.
Agnès Martin-Lugand jest początkującą francuską pisarką, a z zawodu psychologiem klinicznym. "Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę" to jej debiut literacki i jakże udany. Warto wspomnieć, że autorka opublikowała tę książkę w formie e-booka na własny koszt. Historia w niej przedstawiona podbiła serca czytelników na całym świecie, a książka trafiła na listy bestsellerów.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?