Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy tradycyjne obchody lanego poniedziałku wkrótce zanikną?

Monika Półbratek
Monika Półbratek
W ostatnich latach tradycje związane z obchodami lanego poniedziałku zaczynają powoli zanikać w większych miastach Polski. Czy i w małych miejscowościach dawne obyczaje zostaną zapomniane. Co jest przyczyną ich wymierania?

Poniedziałek Wielkanocny, zwany również lanym poniedziałkiem, oblewanką, polewanką, dniem świętego lejka czy też śmigusem dyngusem, posiada bardzo długą i bogatą historię, a obchodzi się go w wielu krajach Europy. W Polsce zawsze tę tradycję szanowano i chętnie kultywowano. Dzieciom dawała ona zawsze przede wszystkim okazję do znakomitej zabawy, a dorosłym dostarczała rozrywki i stanowiła miłą odmianę po codziennym świątecznym obżarstwie w towarzystwie rodziny lub gości. W ostatnich latach wydaje się jednak, iż (podobnie jak inne staropolskie tradycje) zaczyna ona powoli zanikać w wielu miastach Polski. W małych miejscowościach, zwłaszcza wsiach, wciąż jeszcze jest bardzo żywa, choć i tam cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem, zarówno wśród osób dorosłych, jak i wśród dzieci.

Interesujące i oryginalne staropolskie obyczaje

W poszczególnych regionach kraju obchody poniedziałkowego święta mają często bardzo odmienne oblicze i w różnym stopniu są kultywowane. Te najbardziej znane zabawy, polegające na oblewaniu wodą, cieszą się największą popularnością. Niekiedy przyjmują one dość potężne rozmiary, co zauważa między innymi 20-letnia Weronika z Krakowa.

- Myślę, że tradycja lanego poniedziałku jest nadal podtrzymywana i bardzo żywa, zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach. Chociaż i w Krakowie można napotkać „tradycjonalistów” z butelkami wypełnionymi wodą. Na święta wielkanocne bardzo często jeździłam do rodziny, która mieszka na wschodzie Polski (Zamojszczyzna). Tam lany poniedziałek na pewno nie jest „lanym” tylko z nazwy. Młodzi chłopcy zbierają się w całe ekipy i uzbrojeni w butle i wiadra z wodą, niczym wytrawni myśliwi wyruszają na polowanie. A ponieważ „zwierzyna” nie chce się tak łatwo poddać i zostać zmoczona, najczęściej ucieka. Wtedy właśnie można zaobserwować z okna zabawne pogonie - kilkunastu dorodnych chłopców z butlami goniących na przykład dwie dziewczyny.

Podobnie opisuje ten dzień 22-letnia Ania z miejscowości Główne.
- Pochodzę z małej wsi na Lubelszczyźnie i od kiedy pamiętam tradycja lanego poniedziałku jest tam jak najbardziej kultywowana. Tego dnia mam bardzo mokrą pobudkę! Ale najlepsze są przyjazdy chłopaków z sąsiednich wsi. Wtedy już idą w ruch ciężkie sprzęty, jak wiadra o dużej pojemności. Rzadko która z dziewczyn wychodzi z tego z suchą garderobą.

Według 23-letniej Magdy z Zielina, wsi w województwie zachodniopomorskim, Poniedziałek Wielkanocny świętują również strażacy, którzy nie wahają się gasić zapału przechodniów za pomocą swoich strażackich sikawek.
- W mojej miejscowości tradycje związane z lanym poniedziałkiem częściowo się zachowały. Gdy pogoda dopisuje, to strażacy wyjeżdżają swoim wozem i jadą, lejąc wodą, przez całą wieś! Także niespodzianka czeka na tych, którzy wychodzą z kościoła, bo przed bramą stoi wóz. I oczywiście chłopcy biegają za dziewczynami z wiadrami pełnymi wody. A u mnie w domu świętujemy tylko symbolicznie, oblewając domowników z małej „psikawki”.

Bardzo interesującą tradycją może pochwalić się Podkarpacie, w którym obchodzi się ten dzień bardzo uroczyście i w naprawdę wyjątkowy sposób.
- Tak, leją się u mnie we wsi… I ciągle mnie dziwi, skąd panienki w zwiewnych sukienkach i z kopertówkami wyciągają nagle po mszy całe dwulitrowe butelki z wodą, skoro nigdzie ich ukryć nie mogą! Oblewają się potem przed kościołem. A tak poważnie, to w mojej wsi jest tradycja Turków (straży grobowej) i utarło się, że w lany poniedziałek jest organizowana ich parada. Tradycją jest to, że dzieci oblewają Turków, a im nie wolno nic powiedzieć, tylko muszą iść dalej. Do tego księża leją z balkonu na ludzi… - opowiada 19-letnia Gosia z Grzęski, jednej z podkarpackich wsi.
Innym ciekawym obyczajem jest oblewanie ludzi nie tylko wodą, ale i… perfumami! Taki obyczaj opisuje między innymi 26-letni Wojciech, pochodzący z okolic Świdnika (woj. lubelskie).
- Gdy byłem w szkole podstawowej, to w mojej okolicy lany poniedziałek obchodziło się następująco: przed świętami umawialiśmy się z kolegami na konkretną godzinę i w umówionym miejscu spotykaliśmy się w grupkach 3-4 osobowych zmotoryzowanych (rowerowo) i takimi grupkami jeździliśmy do znanych nam dziewczyn (najczęściej były to koleżanki z podstawówki), aby popsikać je perfumami. Jako że to święta, to z reguły byliśmy po takim oblewaniu zapraszani na ciacho i dostawaliśmy jakieś drobniaki od rodziców oblanych dziewczyn.
Z takich drobniaków (w dzisiejszych realiach to mogłoby być jakieś 2-20 zł) można było uzbierać niezłą sumkę…

Oczywiście takie spotkania zorganizowanych grup odbywały się dość wcześnie - zwykle spotykaliśmy się ok. 6-7 rano. Jeździliśmy rowerami, bo w mojej okolicy nie ma zwartej zabudowy i żeby popsikać perfumami wszystkie koleżanki, trzeba było przejechać kilkanaście kilometrów. Dobrze było też zaopatrzyć się w jakąś butlę z wodą, ponieważ wtedy, gdy jedna grupa rowerzystów spotykała na drodze drugą grupę, to często dochodziło do wymiany ognia... to znaczy wody. W ostatnich latach widać coraz mniej dzieciaków bawiących się w ten sposób. Wydaje mi się, że po prostu wolą spędzać czas przed ekranami komputerów i zapominają o bardziej wyszukanej zabawie.

O podobnym zwyczaju wspomina 24-letnia Karolina z Jaworzna, małego miasta w województwie śląskim.
- W moim mieście hucznie lany poniedziałek obchodzą przede wszystkim dzieciaki, które biegają wokół bloków i boisk z wiadrami, polewając prawie wszystko, co się rusza i jest rodzaju żeńskiego. Młodzież zazwyczaj bierze jakieś kropidło, chodzi od domu do domu i psika wodą. Starsze osoby natomiast (i tak jest m.in. w mojej rodzinie), chodzą po domach, ale nie z wodą, tylko z buteleczką perfum, lekko spryskując przyjaciół, rodzinę i sąsiadów z okrzykiem „śmigus dyngus!”. Oblewanie trwa zazwyczaj do południa i jest miłą zabawą, chociaż niekoniecznie dla wszystkich, bo zdarzały się i przykre zdarzenia (wrzucanie do wanny, zalewanie domów, czy oblewanie wychodzących z kościoła).
Również Sylwia, mieszkająca na pograniczu polsko-czeskim, potwierdza istnienie takiej pachnącej tradycji w jej okolicy.
- Tradycja oblewania wodą w świąteczny poniedziałek przetrwała u nas i jest kontynuowana przez młodzież, która chodzi z wiadrami pełnymi wody. Starsi panowie spryskują panie perfumami. Co ciekawe, w Czechach w tym dniu nie leje się wodą, tylko chłosta nogi gałązkami brzozowymi. Ta czeska tradycja jednak nie przeniknęła na polską stronę.

Chociaż zwyczaj smagania rózgą nie przyjął się na Śląsku, według 23-letniej Dominiki, pochodzącej z okolic Słupska, był on bardzo rozpowszechniony na Kaszubach, gdzie do dziś dnia jest w niektórych miejscowościach kultywowany.
- U mnie w domu oblewanie się wodą w lany poniedziałek jest tradycją. Moja najmłodsza siostra z utęsknieniem wyczekuje tego dnia. Mój dziadek, który wychował się na Kaszubach, zawsze był jednak zbulwersowany laniem wody, bo w jego tradycji ładne dziewczyny biło się tego dnia gałązkami…

Niezwykły obyczaj, dotyczący nocy następującej po lanym poniedziałku, opisuje natomiast Ania z miejscowości Szymbark w Małopolsce.
- W mojej miejscowości od małego wszyscy uwielbiają się polewać wodą. Najwięcej dostaje się dziewczynom, ale nie jesteśmy dłużne. W noc po lanym poniedziałku chłopcy chodzą po wsi i robią psikusy: są to na przykład miłosne wyznania malowane wapnem na szosie, szyby zamazane w sklepie (też wapnem), raz nawet drewniany wóz wciągnęli na dach wiaty przystanku, a czasem po prostu przenoszą jakieś sprzęty w inne miejsca.

Zanikanie dawnych obyczajów

Niestety mieszkańcy bardzo wielu miast (i tych dużych, i tych nieco mniejszych) coraz częściej zauważają, iż z biegiem lat Poniedziałek Wielkanocny jest obchodzony coraz mniej „wylewnie”.
- Jak byłem mały, to dużo się leliśmy w domu. Na ulicach też wiele osób oblewało przechodniów. Teraz jakby mniej leją wodą na ulicach, a w domu też robimy to tylko rano i raczej symbolicznie - stwierdza 27-letni Marcin z Warszawy.

Tego samego zdania jest Monika, pochodząca z niewielkiego miasta Pruszcz Gdański w województwie pomorskim.
- Osobiście zauważyłam, że tradycja lanego poniedziałku zdecydowanie zanika. Kiedyś, jako młodsza dziewczyna, obawiałam się wyjść tego dnia na dwór, gdyż było niemalże pewne, że zostanę oblana wodą nawet przez obce mi osoby... Od jakichś 3-4 lat jest zupełnie inaczej. Zauważyłam, że jak już na ulicach kogoś polewają, to są to tylko dzieciaki i bawią się jedynie w swoim gronie, ponieważ obawiają się reakcji osób oblanych - teraz nie każdy zrozumie, że to żart i może poczuć się urażony… W sumie u mnie w rodzinie nigdy ten dzień nie był jakoś specjalnie obchodzony w sensie „wielkiego lania” - zawsze symbolicznie się pochlapało z rana członka rodziny i tyle.
Podobną opinię odnośnie zanikania tradycji wyraża 25-letni Bartek, od urodzenia mieszkający w Siedlcach (woj. mazowieckie), a studiujący w Lublinie.
- W moim rodzinnym mieście zawsze obchodzono ten dzień bardzo radośnie. Mnóstwo dzieciaków i sporo dorastającej młodzieży spędzało go na bieganiu po osiedlach i oblewaniu wodą przechodniów. Wielu chłopaków czaiło się w pobliżu kościołów, gdzie polewali znienacka ludzi idących na nabożeństwa, zwłaszcza młode dziewczyny. W Lublinie widywałem ich raczej rzadko. W ciągu ostatnich kilku lat nawet w Siedlcach coraz rzadziej spotykam tego dnia na ulicach dzieciaki oblewające wodą nieznajomych. Jeżeli się tak bawią, to raczej w gronie rodzinnym lub wśród znajomych.

Myślę że ten obyczaj powoli zanika, co wydaje mi się trochę smutne. Moim zdaniem rodzice powinni podtrzymywać w dzieciach poszanowanie dla takich tradycji, jednocześnie ucząc je, by zachowywały się kulturalnie i nie postępowały lekkomyślnie, na przykład narażając na szwank czyjeś zdrowie poprzez wylewanie na nich wody całymi wiadrami.

Również Karolina, 18-letnia licealistka pochodząca z Góry Kalwarii w województwie mazowieckim, okazuje smutek z powodu zanikania dawnych zwyczajów charakterystycznych dla lanego poniedziałku.
- W moim mieście zaniechana jest tradycja polewania wodą. Oczywiście bawią się w to dzieciaki, które mają z tego ogromną frajdę. Jeszcze 5 lat temu aż strach było wyjść na ulicę, a teraz ludzie zapomnieli o tym zwyczaju. A szkoda bo jednak było to coś innego, oderwanie się od rzeczywistości. Z upływem lat ludzie zapominają o tradycji, a to świadczy, że nie jest dobrze...

Jednakże nie tylko mieszkańcy miast zauważają to, iż obecnie w oblewanie innych wodą bawią się niemal wyłącznie dzieci. Potwierdza ten fakt również Magda z Górczyka - wsi w województwie kujawsko-pomorskim, w której mokry obyczaj również jest coraz bardziej lekceważony i coraz szybciej zapominany, choć wciąż jeszcze można tam spotkać pod kościołem chłopców polewających wodą młode panny.
- Lany poniedziałek jest tradycją, która zanika. Choć znajduje się jakaś iskierka w społeczeństwie, i to często wśród ludzi młodych, którzy podtrzymują zwyczaj polewania dziewczyn. Motywowani być może zabawą, albo też zwyczajami, robią to niezwykle obficie. Z reguły chłopcy stoją pod kościołem i czekają aż skończy się nabożeństwo. Natomiast w mojej rodzinie nie jest to zbyt istotny zwyczaj, dlatego zapomina się o nim, poza dziećmi, które mają z tego dobrą zabawę.
Śmigus dyngus - ukochany czy znienawidzony?

Opinie Polaków na temat tradycyjnego obchodzenia tego dnia są różne. Nie brakuje osób, które uwielbiają lany poniedziałek i w mniejszym lub większym stopniu świętują go co roku, przynajmniej poprzez polewanie wodą członków najbliższej rodziny. W ten sposób świętuje ten dzień 19-letnia Paulina z Rzeszowa.
- Od dzieciństwa jest to mój ulubiony dzień w roku. Lanie wodą wciąż sprawia mi ogromną frajdę!

Jednakże mieszkańcy miast rzadko wykazują taki entuzjazm, gdyż obawiają się lekkomyślnych i chuligańskich wybryków, polegających na oblewaniu kogoś znienacka całymi wiadrami wody (na przykład wtedy, gdy niepodejrzewający niczego przechodzień w odświętnym ubraniu idzie do kościoła), wylewaniu wody na jadące samochody lub laniu jej z wysokości wieżowca na nieświadomych niebezpieczeństwa ludzi stojących na dole. Nieprzychylną opinię o śmigusie dyngusie ma między innymi 25-letnia Aneta z Lublina.

- W Lublinie oblewają się najczęściej małe dzieci i gimnazjaliści, czasem licealiści. Mnie już na szczęście nie oblewają, bo nie jestem w ich przedziale wiekowym. Pamiętam, że do niedawna nie lubiłam Wielkiego Poniedziałku z racji polewania. Nie jest zbyt miłe, gdy zostaniesz zlana wiadrem zimnej wody w drodze do kościoła. Było to na tyle uciążliwe, że w ten dzień nie wychodziłam z domu, żeby kogoś nie podkusiło mnie oblać. Moim zdaniem to bardzo głupia tradycja i co najistotniejsze - bezsensowna. Zwykłe wygłupy i tyle.

Na bezmyślne zachowania niektórych osób narzeka również 22-letnia Marta z Gorzowa Wielkopolskiego w województwie lubuskim.
- W moim otoczeniu tradycje związane z lanym poniedziałkiem są jak najbardziej zachowane. Jest to symboliczne oblewanie się wodą, nie dłużej niż do południa. Moi sąsiedzi również nie oszczędzają na wodzie tego dnia, jednak ich kultywowanie tradycji jest kompletnie bezmyślne. Dorośli ludzie (gdyby to były dzieci, można by było wytłumaczyć ich brak racjonalnego myślenia), z 11. piętra, wylewają całe wiadra wody na przechodzące koło klatki osoby... Nie zwracają uwagi na wiek przechodniów, strój, czy pogodę. Nawet nie pomyślą, że wylana woda nabierze prędkości i spadnie na niczego niespodziewających się ludzi z ogromną siłą. Nie biorą pod uwagę konsekwencji swoich czynów.

Dianę, 17-letnią licealistkę pochodzącą z województwa świętokrzyskiego, najbardziej irytuje fakt, iż śmigus dyngus jest często obchodzony przez bawiące się pistoletami na wodę dzieci oraz młodzież przez całe dwa tygodnie, co jest bardzo uciążliwe.
- Myślę, że tradycja lanego poniedziałku istnieje nadal i byłoby wszystko w porządku, gdyby nie to, że młodzież szkolna (podstawówka, gimnazjum, rzadziej liceum) obchodzi ten dzień niestety również tydzień PRZED i PO lanym poniedziałku, co jest przesadą. Niemile wspominam ubiegły rok, gdy zostałam zlana wodą już w Wielkim Tygodniu, a w święta niestety dosyć poważnie to odchorowałam.
Co powoduje odchodzenie od tradycyjnych zwyczajów?

Być może właśnie przez te negatywne aspekty obchodów dnia świętego lejka, w wielu miastach Polski zwyczaj ten stopniowo zanika. W telewizji piętnuje się oblewanie wodą ludzi na ulicach miast, a rodzice coraz częściej zabraniają dzieciom mokrych zabaw z obawy przed takimi zachowaniami.

Niebagatelne znaczenie ma zapewne również to, że policja wprowadziła wysokie grzywny za tego typu chuligańskie wybryki, gdyż często są one nie tylko uciążliwe (poza zwykłym zmoczeniem ubrania mogą doprowadzić kogoś do choroby z wyziębienia lub uszkodzenia ciała, jeśli woda spadnie nań z dużej wysokości), ale także przyczyniają się do utrudnienia ruchu drogowego, co stwarza niebezpieczeństwo na drogach (na przykład wtedy, gdy całe wiadro wody wyląduje na przejeżdżającym rowerzyście, który może stracić panowanie nad kierownicą i wjechać wprost pod samochód nadjeżdżający z naprzeciwka).

Stopniowo coraz mniej ludzi dorosłych bawi się oblewaniem wodą w lany poniedziałek, pozostawiając to zajęcie dzieciom, a nawet one wolą często pobuszować w internecie, zamiast biegać po ulicach. Warto zastanowić się nad tym, czy nie lepiej byłoby uczyć dzieci poszanowania dla dawnych tradycji, by nie zostały one wkrótce całkowicie zapomniane. To przykre, że w ostatnich latach Polacy chętnie przejmują zwyczaje i święta zachodnie, całkowicie obce nam kulturowo, na przykład Halloween, zamiast kultywować te staropolskie obrzędy i zabawy, które mogą być nie mniej radosne.

Wystarczy przecież nauczyć dziecko kulturalnego zachowywania się w miejscach publicznych, ostrzec je przed niebezpieczeństwami lekkomyślnego oblewania obcych ludzi dużą ilością wody i nakłonić je do rozsądnej zabawy w gronie kolegów. Z pewnością przyniesie im to więcej pożytku niż spędzanie całych dni przed ekranem komputera czy telewizora.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto