Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy warto mącić ciszę?

Tadeusz Wojewódzki
Tadeusz Wojewódzki
Justyna
Justyna Kustyna
Czy warto zabierać głos publicznie? Z imienia i nazwiska? Za jaką cenę? W imię jakich wartości osoba prywatna naraża się na poważne nieprzyjemności? Pytam o to nie polityka. Pytam blogerkę.

Czy warto zabierać głos publicznie? Z imienia i nazwiska? Za jaką cenę? W imię jakich wartości? Pytania tego nie stawiam politykom. Oni muszą funkcjonować publicznie. Ale jeśli robi to osoba prywatna i naraża się na poważne nieprzyjemności, to zasadne jest pytanie o to, dlaczego to robi? Wyjaśnienie – „Jestem blogerem” – jednym mówi dużo, innym niewiele. Dla jednych i dla drugich interesujący wydaje się wybór Justyny Kotowieckiej – blogerki najliczniejszej, gdyż liczącej bez mała 4 tysiące członków literackiej społeczności internetowej Kształty Słów.

Tadeusz Wojewódzki: Piszesz o problemach, a odbiorcy atakują Ciebie. Gdzie tkwi przyczyna tej anomalii?

Justyna: Piszę przede wszystkim o tym, co się dzieje tu i teraz. O tym, co dla mnie ważne. Zazwyczaj są tematy, wokół których jest dużo zamieszania, są kontrowersyjne i bardzo emocjonalne.

Wojewódzki: Czyli personalne ataki na Ciebie, zamiast walki na argumenty – to tylko emocje?

Justyna: Często zanim podejmę się jakiegoś tematu zadaję sobie pytanie, które postawił w swojej fraszce J. Sztaudynger. „Mówię. Krzyczę. Piszę. Czy warto było mącić ciszę?” Pojawiają się jednak problemy, tak jak słusznie powiedziałeś, które wciąż wymagają pewnego konkretnego działania. A tego brakuje. To pokazuję. Chodzi o to, aby zacząć dociekać, gdzie leży przyczyna niepowodzenia.

Wojewódzki: No tak, ale odpowiedź na pytanie o to dlaczego jest tak, a nie inaczej - wymaga myślenia….

Justyna: Myślenie samodzielne jest ostatnio deficytowe… Najczęściej narzuca nam się pewne schematy myślowe, a my jak te ryby połykamy haczyk i zaczynamy ograniczać się jedynie do twierdzeń narzucanych przez poprawność polityczną, zapominając, że każdy ma prawo do własnych poglądów.

Wojewódzki: No tak, ale Ty też bronisz pewnych schematów

Justyna: Wiek XXI to wieczne zmiany i burzenie starego porządku świata, ale przecież nie ma nic złego w obronie tradycyjnych wartości i modeli – choćby rodziny. Mnie jednak chodzi o schematy, jakimi posługują się ci, którzy zamiast rozwiązywać problemy czy podpowiadać ich rozwiązanie – winy szukają w tych, którzy te problemy pokazują. Nie czuję się atakowana, bardziej zawiedziona sposobem myślenia. Nauczyliśmy się pokazywać winnego palcami, bo tak wygodniej. Zawsze się znajdzie jakiś kozioł ofiarny. A problem nadal pozostaje i niszczy nas. Nie tylko rodziny, ale i całe społeczności. Zawiedziona jestem tym, że ludzie traktują fakt pokazywania przeze mnie pewnych problemów jako dolewanie oliwy do ognia.

Wojewódzki: A nie dolewasz? Pisanie w Norwegii o błędach polityki poprawności politycznej, to jak w Polsce pisać źle… No sama wiesz o czym….

Justyna: Ale to nie ja wymyśliłam tę politykę. Ja tylko pokazuję jej negatywne konsekwencje. I to w nich tkwi problem. Zawiedziona jestem tym, że dyskusja nie dotyczy poprawności politycznej, tylko mnie. Stawia mi się zarzut braku tolerancji, to raz, a dwa proszę zwrócić uwagę, że piszę w języku polskim na swoim blogu, tudzież Facebooku, zatem nie wkładam kija w mrowisko, lecz wyrażam poglądy we własnej blogosferze. Nie jestem autorytetem, tylko zwykłą kobietą, która głośno myśli.

Wojewódzki: Nie tak dawno temu na łamach „wpolityce.pl” pisano o wyroku sądu niemieckiego dla dziennikarza, który krytykował islam. To element polityki poprawności politycznej. I ta sama bajka. Nie stawia się pytania o źródła zagrożeń europejskich wartości, tylko atakuje i skazuje człowieka, który pisze o problemie. Czyli problem ma znacznie szerszy zasięg.

Justyna: To jest właśnie kwestia sposobu myślenia. Już nie tylko na poziomie tzw. przeciętnego obywatela, ale systemu. Taki sposób myślenia wpisuje się w system funkcjonowania państwa i to jest przerażające. Dlatego uważam, że w moim prywatnym interesie jest pisanie o tym. To jest kwestia dobra moich najbliższych, mojej rodziny, mnie. Udawanie, że nie ma problemu jest w moim rozumieniu obowiązków rodzinnych grzechem zaniechania. Nie oznacza to jednak wcale, że zamierzam poddać się biczowaniu zwolennikom „niedolewania oliwy do ognia”, co w praktyce oznacza szukanie winnych w ludziach mówiących o problemach, a nie przyczynach problemów. Nie jestem politologiem, ani psychologiem, ale logiczne jest dla mnie to, że skoro ja mam okazywać tolerancję i szanować poglądy innych, to tym samym ci, którzy mają odmienne zdanie powinni okazać to samo w stosunku do mnie. Uszanuj moje zdanie, skoro ja szanuję twoje pomimo, że się z nim nie zgadzam. Porozmawiajmy o problemie, a nie naszych przekonaniach obrażając się wzajemnie.

Wojewódzki: Jaka jest Twoja metoda na odparcie ataku? Czy nie jest Ci przykro, albo czy nie masz ochoty zamiast pisania zająć się np. - tak popularnymi w Norwegii -robótkami ręcznymi?

Justyna: Nie umiem robić na drutach, choć zawsze chciałam. Pisanie jest stanem umysłu. Kocham litery, które układam w wyrazy i całe zdania. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ważne jest słowo. Może ono zabić lub uskrzydlić drugiego człowieka. Dla mnie to również kontakt z ojczystym językiem, który jest bardzo bogaty i piękny. Nie ma drugiego tak plastycznego jak polski. Można spokojnie powiedzieć, że słowami maluję obrazy, które są odzwierciedleniem mojej duszy, myśli, emocji, które towarzyszą mi tu i teraz, bo życie jest przewrotne i za kilka lat mogę zwyczajnie własnych myśli nie pamiętać. I wtedy nastąpi całkowita cisza.

Wojewódzki: Boisz się tego?

Justyna: Tak. Bardzo. Kolekcjonuję też zdjęcia. Wywołuję te najważniejsze i układam w albumy. Wiersze, felietony, artykuły prasowe, internetowe i inne popełnienia twórcze składuję na blogu, te co ważniejsze drukuję. Boję się nieistnienia.

Wojewódzki: Wspomniałaś o blogu, jaki on jest?

Justyna: Pełny kobiety ze wszystkimi wadami i zaletami. Czasami jest spokojny, przesiąknięty romantycznymi wierszykami o miłości, a innym razem czytelnik zastaje mnie w felietonach zapłakaną i zdenerwowaną. Blog to publiczny pamiętnik, dlatego trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę.

Wojewódzki: Wspomniałaś też o wierszach, jakie one są? Czy również w nich poruszasz trudne tematy?

Justyna: Tak. Dość często. Niemniej wiersze są wdzięczniejsze. Wiele treści w nich można ukryć, nie dopowiedzieć, użyć metafory i zostawić czytelnika z własną interpretacją. Lubię też pisać o emigracji i wszystkich aspektach z nią związanych, przyrodzie, uczuciach jak i o rzeczach zupełnie zwykłych, wręcz banalnych.

Wojewódzki: Podstawą szczęścia jest wolność, a wolności - odwaga i Ty tę odwagę masz?

Justyna: Jestem autentyczna, bardzo emocjonalna i nie lękam się popełnić błędu. Mój sposób postrzegania otoczenia możliwe, że jest zupełnie inny od Twojego. Zapraszam Cię do siebie. Rozgość się, ale nie wchodź z buciorami. Tu warto podkreślić, że czytelnicy są uważni. Śledzą każdą wypowiedź, często biorąc ją zbyt dosłownie. Należy jednak pamiętać, że słowa nie są w stanie oddać rzeczywistości. Mogą tylko na nią wskazywać.

Wojewódzki: Co masz na myśli?

Justyna: Często dostaję zapytania, czy u mnie wszystko w porządku, czy się nie rozwodzę albo czy nie nęka mnie depresja. Podmiot liryczny właściwie nie istnieje. Trudno sobie wyobrazić, że kobieta, która pisze o samobójstwie w krainie wiecznego deszczu może być w tej samej chwili najszczęśliwszą osobą na świecie.
Z drugiej strony to fajne. Jest dowodem tego, że czytelnicy są uważni i empatyczni, niemniej wiersze to nie tylko opis sytuacji, ale też twór naszej bujnej wyobraźni. A jak wiadomo, ona nigdy nie milknie.

Wojewódzki: Tak więc Twoja ostateczna odpowiedź na pytanie o to czy warto mącić ciszę brzmi….

Justyna: Mówi się, że człowiek umiera w wieku 25 lat choć żyje ponad 70. Ja boję się, jak wspomniałam wcześniej nieistnienia, dlatego piszę, mówię, krzyczę. Jestem zwyczajna. Popełniłam wiele błędów. Upadłam niejednokrotnie. Mogłabym zamknąć się w sobie i nie powiedzieć już nic, niemniej kocham siebie i ludzi. Dlatego, odpowiadam, że warto. Dla mnie. Dla Ciebie. Dla innych. Z miłości do świata warto! Z szacunku, że się oddycha. Za dar myślenia. Odczuwania. Obojętność zabija nas. A ja - nie przepraszam – chciałabym, ale nie umiem przejść w ciszy obok tego, co dzieje się tu i teraz.

Dziękuję za rozmowę

Tadeusz Wojewódzki

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto