Demonstracja związkowców z OPZZ w Warszawie

Do najliczniejszych i najbardziej widocznych grup zawodowych należeli nauczyciele, górnicy, strażacy, pielęgniarki i policjanci. Demonstrujący wyruszyli z czterech miejsc stolicy: spod Torwaru, Pałacu Kultury i Nauki, siedziby OPZZ i Komendy Głównej PSP), by spotkać się na zakończenie przed budynkiem Kancelarii Premiera Rady Ministrów. Nieśli transparenty z napisami skierowanymi do rządzących i oceniających ich pracę: Joanna robi nas w balona, Żądamy podwyżki płac, Ratujmy polskie gazownictwo, PO i PSL ręce precz od polskich lasów i ziemi. Po drodze odwiedzili kilka ministerstw, m.in. gospodarki, skarbu, infrastruktury i edukacji, by przekazać postulaty protestujących związkowców. Tylko Joanna Kluzik -Rostkowska (MEN) zdecydowała się wyjść do demonstrujących; Władysław Kosiniak - Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, wyraził jedynie gotowość takiego spotkania, do którego ostatecznie nie doszło.

Wbrew powszechnie panującej opinii związkowcy z OPZZ domagają się nie tylko podwyżki płac, ale także rozwiązania najbardziej palących problemów, z którymi borykają się Polacy. Wśród nich jest likwidacja tzw. umów śmieciowych, obniżenia wieku emerytalnego, stworzenie możliwości odchodzenia na emeryturę po przepracowaniu 35 lat przez kobiety i 40 lat przez mężczyzn, wzrostu kwoty wolnej od podatku, zaprzestania demontażu publicznej oświaty, likwidacji szkół i oddawania ich w ręce osób fizycznych traktujących niepubliczne szkolnictwo jako źródło niezłego interesu poprzez m.in. znaczące obniżenie zarobków nauczycieli, zwiększenia kwoty płacy minimalnej i ustanowienia godzinowej stawki zatrudnienia w wysokości 12 złotych.

- Tymi postulatami próbujemy zainteresować rządzących od kilku lat - mówił przed siedzibą Urzędu Rady Ministrów Jan Guz, szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. - Chcemy przypomnieć rządzącym o ich powinnościach. Na drzwiach wejściowych tego budynku jest napisane: "Honor i Ojczyzna", czy ten rząd ma honor?! O ten honor i odpowiedzialność dzisiaj apelujemy siłą naszego związku. Mamy dość frazesów, że Polska jest zieloną wyspą, bo na tej wyspie panuje bieda i ubóstwo i dlatego emigruje z niej ponad 2 i pół miliona osób za pracą, za chlebem. Czy w kraju rozwijającym się, jak twierdzi rząd, panuje takie bezrobocie, a na wizytę u lekarza specjalisty czeka się latami? - pytał retorycznie Jan Guz. - Dlaczego w tym kraju spadają nakłady na edukację? Dlaczego nie ma pieniędzy na kulturę? Czy można tu godnie żyć, pracując na umowę śmieciową, które opiewają na 5 - 6 złotych za godzinę pracy? Pani premier, prosimy o rozmowę ze społeczeństwem!

Natomiast prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz, domagał się dialogu społecznego, poważnego traktowania ludzi pracy, nie tylko nauczycieli i podkreślał: - Ten kraj może się rozwijać bez wielu dziedzin, ale nie bez edukacji. Pierwszą osobą, która powinna odejść jest pani minister edukacji, a nie Karta Nauczyciela, dzięki której stworzono podstawy dobrej, nowoczesnej szkoły, a którą pani minister chce wyrzucić do kosza. Musimy wspólnymi siłami położyć kres prywatyzacji oświaty. Podstawą jest dobra, bezpłatna, samorządowa szkoła.

Tak masowa manifestacja, jaką był marsz gwiaździsty przyciąga wiele różnych mniej lub bardziej poważnych podmiotów. 18 kwietnia 2015 roku w Warszawie zauważalny był samochód Ogólnopolskiego Ruchu Społecznego - Ruchu Oburzonych z plakatami wzywającymi do... składania podpisów poparcia dla Pawła Kukiza, kandydata na urząd Prezydenta RP, z którego to pojazdu dobiegała głośna muzyka disco polo.