Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Diogenes zwany psem

Andrzej Krempel
Andrzej Krempel
Ogródek Zofii albo z "Żywotów i poglądów słynnych filozofów" Diogenesa Laertiosa.

Diogenes pochodził z Synopy i był synem bankiera a zarazem fałszerza pieniędzy Hikezjosa. Być może i on sam tym procederem się trudnił. W każdym razie coś mu zagrażało, więc uciekł z rodzinnego miasta. Wyrocznia delficka poradziła, żeby udał się do Aten. Tam zainteresowały go nauki Antystenesa i dołączył do jego szkoły filozoficznej nazywanej szkołą cyników. Szczególni to byli ludzie. Za najważniejszą w życiu uznawali cnotę. Myśl tę pewnie przejęli od Sokratesa. Wyciągnęli z tego jednak dalej idące wnioski.

Mieszkańcy ówczesnych Aten otaczali się bogactwem, podróżowali i kochali rozrywki. Byli oczywiście pracowici i zaradni. Skąd wzięliby środki na wszystkie uciechy? Nieobca im była także wojna. Plotki i polityczne dysputy dostarczały dodatkowej podniety, szczególnie na ucztach w domach bogatych Greków. Kto dostał dobrą cenę za wino. Kogo ograbili piraci. Kto okradł wspólników. Kto z kim śpi, a kogo pobił na Agorze. Czy Macedonia może zagrozić Helladzie? Takie mniej więcej ciekawostki rozpalały głowy, zaprzątały uwagę. Ateńczycy jak wszyscy Hellenowie kochali sport. Zwycięzcy zapaśnicy, biegacze stawali się bohaterami. Któż nie pasjonował się ich wyczynami, nie obserwował kariery, nie chciał się ogrzać w świetle ich sławy?

Tak toczyło się życie. I takie życie nie podobało się cynikom, z których najsłynniejszym był Diogenes. Jako że do życia nie trzeba ani domu, ani wygód, zamieszkał w beczce ustawionej na ulicy. Za posłanie służył mu płaszcz. Nosił ze sobą kubek i miseczkę, z których pił i jadł. Wyrzucił je jednak, gdy zobaczył, że wodę można pić z dłoni, a jeść z dołka wyżłobionego w chlebie. Dążył tym sposobem, jak mawiał, do ograniczania potrzeb życiowych. W wielu oczach uchodził przez to za dziwaka. Jak dodać do tego czynności seksualne (masturbację), którym się publicznie oddawał, zyskać by mógł miano prowokatora.

I rzeczywiście prowokować lubił i robił to często. Wyśmiewał Platona, że rozpiera go pycha, jego teorie są niewiele warte a mowy nudne. Do legendy przeszło zdarzenie, kiedy to Platon podał uczniom definicję człowieka: „to dwunożne, pozbawione piór zwierzę”. W odpowiedzi Diogenes oskubał z piór koguta i powiedział: „oto jest człowiek Platona”. Kiedy pewni młodzi ludzie pobili go, gdyż był ogolony tylko do połowy głowy, Diogenes napisał ich imiona na tabliczce i powiesił ją sobie na szyi. Rychło wszyscy zostali rozpoznani i przez kogoś pobici.

O co mu chodziło? Nie o popularność. Był głęboko przekonany, że jedynym, czemu warto poświęcać swoje siły, jest moralna doskonałość zwana przez Greków cnotą. Diogenes oburzał się, widząc, jak ludzie zabiegają o majątek czy pozycję społeczną. Krytykował tych, którzy zamiast dbać również o rozwój duchowy, całą aktywność sprowadzali do ćwiczenia pojedynczej dyscypliny sportu lub jednego zawodu. Rywalizowali w tym ze sobą, choć ścigać się powinni w czymś innym.
Naśmiewał się z gramatyków (ówczesnych badaczy literatury), że zastanawiają się nad każdym przypadkiem Odysa, a o swoich błędach nie myślą. Chwalił niewolników za pokorę i cierpliwość. Sam zresztą jako niewolnik żył wiele lat i w takim stanie umarł. Zaskarbił sobie jednak miłość swych panów i wdzięczność ich dzieci, których był nauczycielem. Był otaczany szacunkiem przez wielu, i choć niektórzy nazywali go psem, jednak inni nadali mu miano „szalonego Sokratesa”, co w moim odczuciu jest nie byle jakim komplementem.

Diogenes prowokował, szokował i oburzał, ale zawsze miał to być środek do osiągnięcia celu. Ludzi trzeba poruszyć, wyrwać ze skostniałych zwyczajów, otworzyć im oczy na sprawy naprawdę ważne. Dobra moralne jak odwaga, sprawiedliwość, umiarkowanie, panowanie nad sobą muszą zajmować najwyższe miejsce wśród ludzkich spraw. To im podporządkowane ma być wszelkie działanie. To one mają tworzyć świat prawdziwych wartości.

***
Kiedy myślę o Diogenesie, uświadamiam sobie, że w dziejach Europy mieliśmy wielu takich, którzy szokowali swe otoczenie. Weźmy na przykład niejakiego Franciszka z włoskiej mieściny Asyż. Ostentacyjnie pożegnał się z ojcowskim bogactwem, aby żyć jak żebrak. Lub taka Edyta Stein: akademickie salony zamieniła na odosobnienie w Karmelu. Jakże żałośnie wyglądają wobec nich nasi współcześni prowokatorzy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto