Trener Legii Jan Urban przyznał, że jako zawodnik nigdy nie uczestniczył, a jako trener nigdy nie planował kilkunastotygodniowego okresu przygotowawczego. Piłkarze Wisły trenowali i rozgrywali sparingi do końca maja, czyli trzy tygodnie po ostatnim meczu o punkty i dopiero potem udali sie na urlopy. Największego pecha miał Lech, który ze względu na udział w I rundzie kwalifikacji do Ligi Europy zainaugurował sezon już w pierwszym tygodniu lipca, półtora miesiąca (!) przed początkiem ligi.
Ekstraklasa ustalała kalendarz pewnie pod kątem Euro, ale ta droga procedowania z dzisiejszej perspektywy wygląda na słabo uzasadnioną, bo trzy polskie kluby oddelegowały do reprezentacji sześciu piłkarzy. Z nich tylko Rafał Murawski powąchał murawę. Ukraińska Premier-liha, z której selekcjoner Oleg Błochin powołał 21 zawodników, wystartowała już w miniony weekend.
Zachodnioeuropejskie ligi ruszają jeszcze później, ale trwają permanentnie od sierpnia do maja/czerwa (wyjątkiem miesięczna przerwa w Bundeslidze). W Anglii, Szkocji i Francji dochodzi jeszcze rozbudowany i prestiżowy Puchar Ligi (zwycięza otrzymuje prawo startu w Lidze Europy), w Belgii i Holandii po zakończeniu sezonu zasadniczego kluby bijące się o puchary grają jeszcze w fazie play-off. Zmagająca się z chłodem Scottish Premier League z przerwy zimowej zrezygnowała 12 lat temu, tłumacząc, że skoro mecze i tak bywają przekładane, nie ma co potęgować chaosu i na siłę szukać terminów w ostatniej fazie sezonu.
Z litości pomińmy natężenie spotkań w europejskich pucharach, bo dla połowy polskich klubów eksportowych udział w nich kończy się już latem.
W systemie "kwartał gramy - kwartał odpoczywamy" można zapomnieć o takich elementach jak regularność i automatyzm. Pewnie, że nie biega się po boisku z przyjemnością przy - 10 stopniach, a trybuny nie są wypełnione jak w majowy weekend, ale coś za coś. Jeśli nie liga, na skrajne daty można przesunąć spotkania Pucharu Polski (mały krok już zrobiono - 1/16 PP wyznaczona jest na tydzień przed początkiem ligi).
Przy zachowaniu status quo, tzw. syndrom polskiego ligowca - najpierw długo wchodzi w sezon, potem jest nim przemęczony, będzie się tylko pogłębiał.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?