Pisanie kontynuacji przygód znanej postaci literackiej przez innego autora jest zadaniem karkołomnym. Trzeba liczyć się ze słowami krytyki i licznymi porównaniami do oryginału. Jest to ciężka próba, którą przechodzą bez szwanku nieliczni. Do tej elitarnej grupy możemy śmiało zaliczyć Anthony'ego Hotowitza. Jak pisze w przedmowie do "Domu jedwabnego": (...) docenić muszę geniusz Arthura Canona Doyle’a, z którego dziełami zetknąłem się po raz pierwszy jako szesnastolatek i który natchnął mnie do podjęcia własnej pracy twórczej. Pisanie owej powieści sprawiło mi wiele radości i mam nadzieję, że udało mi się nawiązać do tradycji oryginału. Moim zdaniem autor spisał się na medal, jednak kosztowało go to wiele wysiłku. Swojemu dziełu poświęcił bowiem 8 lat - wszystko po to, aby uzyskać tak znakomity efekt końcowy. Ale po kolei...
Horowitz serwuje czytelnikom niezwykle skomplikowaną zagadkę, której nie powstydziłby się sam Doyle. W domu Sherlocka zjawia się Edmund Carstairs, marszand z Wimbledonu, który przypadkiem został wplątany w transatlantycką aferę. Choć z pozoru sprawa nie wydaje się zbyt skomplikowana, wkrótce okazuje się, że prowadzi ona do afery znacznie poważniejszej i do tego przerażającej, w którą zamieszana jest londyńska elita. Jak tłumaczy sam Watson wydarzenia te są zbyt potworne, by mogły się ukazać drukiem. Dlatego postanawia je spisać dopiero u schyłku swego życia, w domu opieki i ukryć je na 100 lat. Nie pozwalają mu postąpić inaczej delikatny charakter sprawy i pozycja zamieszanych w nią osób.
Opisywane w "Domu jedwabnym" zdarzenia mają miejsce w 1890 roku, a więc niespełna 2 lata po przygodach ze "Znaku czterech" Doyle’a. Podobnie jak w powieściach sir Arthura narrację prowadzi doktor Watson – w formie kroniki. I podobnie jak w oryginale zdarza mu się wybiegać w przyszłość, by pokazać dane zdarzenie z innej perspektywy. W dodatku Horowitz, podobnie jak Doyle bawi się z czytelnikiem. Pozwala mu dochodzić do prawdy stopniowo - najpierw mniejsze zagadki, by na koniec rozwikłać tę najpoważniejszą.
Język powieści stylizowany jest na dziewiętnastowieczny, co dodaje jej atrakcyjności. W dodatku nie brakuje w niej odniesień do poprzednich książek o Sherlocku Holmesie. Dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy czytali dzieło samego Doyle’a. Książka jest doskonała w każdym calu, a do tego świetnie przetłumaczona. Mamy w niej wszystkie detale z powieści sir Arthura - Londyn z czasów słynnego detektywa-konsultanta, pozorny nieład w mieszkaniu na Baker Street, w którym Holmes potrafi jednak wszystko odnaleźć, dom przepełniony melodiami wygrywanymi na stradivariusie, nieodłączną fajkę oraz strzykawkę z siedmioprocentowym roztworem kokainy, którą detektyw trzyma w zamkniętej szkatułce w powieści Horowitza. Występują w niej także znane postacie: gospodyni pani Hudson czy inspektor Lestrad. Nie można tu również pominąć "Męczeństwa człowieka" Winwooda Reade’a – książki wielokrotnie polecanej Watsonowi w powieściach Doyle’a, a do której daje się przekonać dopiero w "Domu jedwabnym".
Jak już pisałam, książka bardzo przypadła mi do gustu i muszę przyznać, że zainspirowała mnie do przeczytania innych przygód tego znakomitego detektywa. Jest świetną pozycją zarówno dla miłośników Holmesa, jak i dla osób które jeszcze nie miały do czynienia z twórczością Doyle’a. Powieść jest niezwykle wciągająca, trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. I trudno się od niej oderwać, dlatego lepiej rozpocząć jej czytanie za dnia. Dawno nie czytałam tak świetnej książki.
Anthony Horowitz jest pisarzem i scenarzystą popularnych seriali telewizyjnych. Na potrzeby telewizji adaptował powieści Agaty Christie o Herculesie Poirot. Na swoim koncie ma także inne powieści – m.in. serię "Księga Pięciorga" oraz bestsellerowy cyklu o nastoletnim detektywie Aleksie Riderze.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?