Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dziennik Mistrza i Małgorzaty" - świadectwo swoich czasów

Ewa Żak
Ewa Żak
Okładka książki
Okładka książki
W tym roku w Polsce ukazały się dzienniki oraz listy Michaiła Bułhakowa i jego żony pod tytułem "Dziennik Mistrza i Małgorzaty". Jest to lektura konieczna dla tych, którzy pragną pogłębić wiedzę o pisarzu.

Fascynacja Michaiłem Bułhakowem do dziś dnia nie przeminęła. Literatura dotycząca życia i twórczości rosyjskiego pisarza jest zadowalająca. Miłośników dzieł sygnowanych jego nazwiskiem wciąż interesuje, jaki naprawdę był i jak żył autor bodaj najpiękniejszej książki świata. W tym roku w Polsce ukazały się dzienniki oraz listy pisarza i jego żony pod znamiennym tytułem "Dziennik Mistrza i Małgorzaty". Czy ta cegła coś wyjaśnia, dopowiada do tego, co już wiadomo? Tak i nie. Literaturoznawcy dopatrują się fałszywek pośród listów wysyłanych do samego towarzysza Stalina. Z samych zapisków też ponoć wyłania się nie do końca prawdziwy portret tego, jak naprawdę wyglądało życie twórcy. Jakkolwiek, Dziennik jest lekturą konieczną dla tych, którzy pragną pogłębić wiedzę o pisarzu.

Życie Bułhakowa było bogate w niezliczone perypetie i zdarzenia przyprawiające o zawrót głowy – by tak przewrotnie powiedzieć. Inaczej być nie mogło, gdy miało się poglądy tak niepoprawne politycznie i zupełnie nieadekwatny do ustroju system wartości. Dziś wiedząc bardzo dużo o tamtych czasach nie dziwimy się temu, że ktoś pociągał za sznurki w teatrze życia autora "Mistrza i Małgorzaty" i wikłał jego egzystencję. Gorzko powiedzieć by można, że to prześmiewca nie mniej utalentowanej miary co sam pisarz. Miał on niemal nadludzkie możliwości, by nie tylko skomplikować jego życie, ale je również zniszczyć. Dziennik, który zaczął pisać Bułhakow w 1921 roku, prowadzi czytelnika przez te wszystkie zdarzenia, które doprowadzały go do stanu skrajnego wyczerpania emocjonalnego. W latach 1933-1940, czyli do śmierci pisarza, dziennik prowadziła Jelena Siergiejewna.

7 maja 1926 w domu Bułhakowa funkcjonariusze OGPU dokonali przeszukania, w wyniku którego skonfiskowano maszynopis opowiadania "Psie serce" i trzy zeszyty pisanych ręcznie „memuarów” pod tytułem "Mój dziennik". Literat wielokrotnie zwracał się do OGPU i innych urzędów o zwrot dzienników argumentując, że konfiskata wstrzymała pracę nad powieścią, lecz nigdy nie dostał odpowiedzi. Ostatecznie oddano mu je – jak czytamy w przedmowie – najpóźniej w marcu 1930 r. Zwrócony rękopis pisarz wrzuca do pieca, decydując, że więcej nie powróci do pisania diariusza. Przez długie lata o dziennikach artysty nic nie było wiadomo. Dopiero w 1989 roku dokonano „sensacyjnego” odkrycia - jak pisze autor przedmowy Wiktor Łosiew. Bowiem do Rosyjskiego Państwowego Archiwum Literatury i Sztuki przekazano kopię maszynopisu dziennika Bułhakowa. Był to jeden z egzemplarzy maszynopisu przedłożonego Stalinowi bądź Mołotowowi. Niebawem pojawiła się informacja, że w archiwum KGB znajduje się fotokopia dziennika i właśnie na jej podstawie po dokonanych poprawkach przygotowano nową publikację.

Bułhakowowi, z poglądami mimowolnie odbijającymi się w utworach, ciężko było w Rosji nie tylko wydawać utwory, ale w ogóle żyć. Po ukazaniu się takich utworów jak "Biała gwardia", "Diaboliada", "Fatalne jaja" pisarzowi zaczęły się przyglądać polityczne organy śledcze. Ta uwaga zwiększyła się jeszcze bardziej po kilku czytaniach w kółkach literackich opowiadania "Psie serce". A gdy tymże opowiadaniem i utworem "Biała gwardia" zainteresował się Teatr Artystyczny zainteresowanie jego osobą wzrosło jeszcze bardziej i przybrało charakter społeczny. Bułhakow, ze swoim krytycznym stosunkiem do wydarzeń w Rosji stawał się dla władz coraz bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem. Z natury był satyrykiem i spod jego pióra nolens volens musiały wychodzić rzeczy, które godziły w komunistów. Pisał: „zawsze piszę uczciwie i tak, jak to widzę. Negatywne zjawiska w życiu Związku Radzieckiego przykuwają moją baczną uwagę, ponieważ to w nich instynktownie wyłapuję największą pożywkę dla siebie jako satyryka”. Literaturę uważał za swoje główne zadanie życiowe i posłannictwo. Twierdził, że nie może być nikim innym niż pisarzem. Powszechnie się uważało, że Bułhakow, którego nazwisko było wówczas wręcz znienawidzone, wykazywał krytyczny i negatywny stosunek do Rosji Radzieckiej. W prasie pisano, że jest głosicielem szkodliwych, fałszywych idei, zaś same utwory spotykały się ze skrajnie negatywnymi i obraźliwymi opiniami. Cała prasa skupiła się na tym, żeby zmusić go do zaprzestania pisania i jej wysiłki - powiedzieć można – nie przeszły bez echa, pisał bowiem artysta: „z przerażającą, udokumentowaną pewnością chcę powiedzieć, że nie mogę istnieć dalej w ZSRR jako pisarz. W ślad za zniszczeniem mnie jako pisarza idzie moja degradacja materialna, całkowita i nieuchronna. Reprezentuję sobą skomplikowaną maszynę, której produkcja nie jest w ZSRR potrzebna”. Literat zdawał sobie sprawę, że mógłby coś zrobić, żeby zmienić swój los, ale nie potrafił przekroczyć granicy, za którą czekały na niego hańba i znieważenie. Radzono mu, aby napisał komunistyczną sztukę oraz zwrócił się do ZSRR z pokutnym listem odżegnując się od poprzednich poglądów wyrażonych w utworach literackich i zapewniając, że będzie pracował jako oddany idei komunistycznej pisarz sprzymierzeniec. Ale jak czytamy w jednym z listów: „nawet nie próbowałem pisać takiej sztuki, wiedząc że mi nie wyjdzie”. Bułhakow nie wybrał drogi służalczego realizmu, nie sprzeniewierzył się swoim poglądom. Choć w niełasce, odizolowany od czytelników i widzów, był bardzo szanowany w kręgach literackich i teatralnych. Wszyscy zachwycali się jego szlachetną postawą.

Problemy z wystawianiem sztuk, które w konsekwencji zostały objęte zakazem wystawiania, agresywna nagonka w prasie, problemy ze znalezieniem pracy, trudna sytuacja materialna, wpływały bardzo negatywnie na stan psychiczny Bułhakowa. Będąc w tak trudnej sytuacji dokonał desperackiego kroku. Napisał list do rządu, w którym pisał o nienormalności własnej sytuacji „zawieszonej w próżni”. Puenta listu brzmiała: „proszę o zatrudnienie mnie na stanowisku asystenta reżysera w MChAT-cie. (…) Jeśli nie otrzymam stanowiska reżysera, proszę o etat statysty. Jeśli nie wolno być także statystą – proszę o stanowisko w brygadzie technicznej. Jeśli i to jest niemożliwe, proszę Radziecki Rząd, by postąpił ze mną, jak uzna za stosowne, byleby jakoś postąpił”. W trzy tygodnie później do pisarza zadzwonił sam Stalin i poradził Bułhakowowi, by starał się o przyjęcie do MChAT-u: „spróbujcie jeszcze raz, złóżcie podanie. Wydaje mi się, że tym razem wam nie odmówią”. I rzeczywiście, nie odmówiono. Wiktor Łosiew pisał o wieloletniej i ciężkiej wojnie psychologicznej toczącej się między Bułhakowem a Stalinem. Jak mówił – Stalin miał władzę absolutną, a pisarz przewagę moralną. Dużo pisano o niejasnych relacjach między pisarzem a Stalinem i możliwe, że nigdy nie dowiemy się całkowitej prawdy. Wiadomo, że pisarza długo urabiano, że kierownictwo partii chciało przeciągnąć twórcę na swoją stronę. Co prawda Bułhakow napisał sztukę pt. "Batum", której bohaterem jest Stalin, jednak została ona zakazana przez samego bohatera i nie jest ona panegirykiem na jego cześć. Konstantin Simonow powiedział o niej, że nie ma w niej nic, co wskazuje, że pisarz pisał ją na kolanach. Ogromnym pragnieniem Bułhakowa był wyjazd zagraniczny. W 1929 roku pisarz złożył do Rządu ZSRR podanie, w którym prosi o wyjazd za granicę. Pisał: „Apeluję do poczucia humanitaryzmu władzy radzieckiej i proszę, by mnie, pisarza, który nie może być pożyteczny w swojej ojczyźnie, wielkodusznie wypuszczono na wolność”. W liście do brata pisał: „jeśli moje podanie zostanie odrzucone, grę trzeba uważać za skończoną, zbierać karty, gasić świece”. W ostateczności zgody na wyjazd nie otrzymał i to również bardzo negatywnie wpłynęło na jego stan psychiczny.

Bułhakow żył pod nieustanną presją, czuł się zaszczuty, niespełniony, nie mógł zrealizować wszystkich planów i marzeń, na przykład tych o podróżach, które miały poszerzać jego horyzonty. Jego życie było ciągłą walką z systemem, którego nie rozumiał, z wydarzeniami, na które nie miał wpływu. Czytając dziennik czuje się wręcz to pociąganie za sznurki kogoś stojącego nad nim oraz to, że tak naprawdę na niewiele rzeczy miał wpływ. Z zapisków wyłania się postać niespokojna, osaczona, chcąca więcej, dążąca do bycia kimś, ale też osoba świadoma swojego geniuszu. W Bułhakowie była pewność, że to, co robi jest wielkie i znaczące. Uważał, że prawdziwy pisarz nie może być ograniczony w swoim pisaniu, dlatego tak bardzo zależało mu na wolności. Zapiski mówią o życiu uczuciowym, emocjonalnym, o codzienności, pracy, o jego twórczości, planach i marzeniach literackich. Dziennik jest również portretem ówczesnej Moskwy i świadectwem tamtej epoki.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto