Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzikość w sercu - wspomnienie o Geronimo

Marek Bonarski
Marek Bonarski
Zdjęcie Geronima wykonane przez Franka Rineharta w 1898 roku
Zdjęcie Geronima wykonane przez Franka Rineharta w 1898 roku http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:GeronimoRinehart.jpg
17 lutego 1909 r. w Fort Sill w Oklahomie, zmarł człowiek, wraz z którym zakończyła się historia podboju Old West - Geronimo. Był niewiarygodnie odważny i w równym stopniu okrutny. Dziś jego imię jest okrzykiem bojowym amerykańskich komandosów

Urodził się w 1829 roku (niektóre źródła podają rok 1823). Jednak ten Geronimo - Apacz, który przeszedł do historii, narodził się dopiero w 1858 roku. Wtedy to większa część szczepu Geronima wybrała się na wyprawę handlową. W tym samym czasie meksykańska kawaleria napadła na obóz, w którym pozostały w większości kobiety i dzieci. Zginęła cała rodzina Geronimo - ukochana żona Alope, dzieci i matka. Od tego czasu jego serce już zawsze pałało nienawiścią. "Odtąd nie zastałem już spokoju w naszym spokojnym obozie. Mogłem wprawdzie odwiedzić grób ojca, poprzysiągłem jednak zemstę żołnierzom meksykańskim, którzy mnie tak skrzywdzili i ilekroć zbliżałem się do jego grobu albo napotykałem cokolwiek, co przypominało mi dawne szczęśliwe dni, serce ściskało mi się żądzą zemsty - mówił w swojej biografii "Geronima żywot własny" spisanej przez S. M. Barretta. Geronimo nie mógł odwiedzać miejsca pochowku utraconej rodziny, gdyż zwłoki zostały pochowane w miejscu kaźni, nie zaś w rodzinnej wiosce.

"Apacze to widzieli"

Czas zemsty przyszedł rok późnej. Apacze, w sile kilku plemion, wyruszyli do Meksyku, na wojenną ścieżkę. Geronimo, podczas bitwy z meksykańskim wojskiem walczył jedynie nożem i siał wokół siebie spustoszenie. Jego odwaga i dzielność zrobiła wielkie wrażenie na ziomkach, którzy mianowali go wodzem wojennym swoich plemion. "Apacze to widzieli" - wspominał dumnie, w biografii, swoje wojenne czyny. Jego rodzina została pomszczona, ale chęć zemsty wciąż gorzała w jego sercu. "Nie mogłem powrócić do życia swoich bliskich, nie mogłem wskrzesić poległych Apaczów, ale mogłem się radować swoją zemstą" - mówił w biografii.

Przez wiele lat wystawiał Meksykanom rachunek za stratę rodziny. Jego wyprawy do Meksyku znaczył ślad krwi i męczarni, w których ginęli ludzie, mający to nieszczęście, że znaleźli się na jego drodze. Z Amerykanami walczył rzadziej, ale równie brawurowo i okrutnie. Z czasem nawet jego współplemieńcy mieli już dość wojennych wypraw, na które Meksykanie i Amerykanie odpowiadali wyprawami przeciw Apaczom. W końcu Amerykanie zamknęli Apaczów w rezerwatach, ale i wtedy Geronimo podrywał swoich pobratymców do ucieczki, często groźbą, bądź oszustwem.

Koniec Starego Zachodu

Stanom Zjednoczonym, które u schyłku XIX wieku połknęły już niemal cały kontynent, od oceanu do oceanu, bardzo nie w smak były bunty Apaczów, które naruszały spokój osadników, gdyż ludzie bali się osadzać w niebezpiecznych rejonach. Dlatego wysyłali ekspedycje, mające na celu poskromienie Geronima. W końcu po kolejnym buncie i walkach z armią USA Geronimo złożył po raz ostatni broń w Kanionie Szkieletów. Generał Crook na wieść o tym fakcie powiedział: "Oto koniec Starego Zachodu". Ostatni z walczących Indian został poskromiony.

Wojny Geronima można traktować jako wieczną chęć zemsty za śmierć ukochanej rodziny, ale byłoby to uproszczenie. Apacze walczyli, bo ich ziemie, które posiadali od wieków, zostały im wydarte, sami zaś zostali skazani na wegetację w rezerwatach. Walczyli, bo okrucieństwo białych wobec Indian dorównywało, a nawet przekraczało okrucieństwo czerwonych. W 1830 roku, prezydent USA Andrew Jackson podpisuje ustawę o usunięciu Indian, która w praktyce miała służyć ich eksterminacji. Świetnie to obrazują słynne słowa Philipa Sheridana - "jedynymi dobrymi Indianami jakich znam - są zabici".

W pierwszej połowie XIX wieku utworzono tzw. "Indian Terytory", na które przenoszono wszystkie plemiona Indian z pogranicza. Jak wyglądały takie przenosiny? Otóż przypominało to przeganianie stada bydła, z tym że przy krowach starano się, aby jak najwięcej sztuk przeżyło transport, zaś z Indianami było odwrotnie; jak najwięcej Indian miało zginąć. W 1838 roku przeniesiono w ten sposób na Indian Terytory Czirokezów, podczas "transportu" zginęło ponad 4 tysiące ludzi, zaś drogę tę później nazwano "Szlakiem Łez".

Nie pomagało też poddawanie się Indian rządom białych, porzucanie koczowniczego trybu życia, stawanie się rolnikami, czy nawet przejście na chrześcijaństwo. Delawarowie zostali spaleni wraz z kościołem, podczas nabożeństwa, przez oddział pułkownika Crawforda. Peter Clarke, który był świadkiem tego zdarzenia pisał: "Tego rodzaju masakry były dokonywane wielokrotnie. Irokezów wyniszczono wraz z ich bydłem". Również przeznaczone dla Indian terytorium, które miało im służyć "po wsze czasy" pod koniec XIX wieku już nie istniało - zostało zajęte przez białych.

Czy można dziwić się Apaczom, że walczyli tak zażarcie o swoje ziemie? Można zarzucać barbarzyństwo Geronimo, ale jak wtedy nazwać czyny białych? Wódz Apaczów Mangus-Colorado został podstępnie zaproszony na negocjacje, a następnie okrutnie torturowany i zamordowany. Geronimo uznał ten czyn za najokrutniejszą rzecz, jaka spotkała Apaczów ze strony Amerykanów, czy można mu się dziwić, że odpłacał pięknym za nadobne?

Ostatnie lata

Po klęsce w Kanionie Szkieletów Geronimo wraz z resztkami swego plemienia został wywieziony jako jeniec wojenny na Florydę. Na kolejowej rampie został cały ich dobytek, psy, konie. Dla Indian oderwanie od rodzinnych stron było śmiercią już za życia. Ludzie, którzy żyli w symbiozie ze swoją ziemią, zostali oderwani od korzeni. Już nigdy nie powrócili na swoje ojczyste łowiska.

Geronimo nienawidził Meksykanów do śmierci, w biografii mówił: "Minęło od tej pory wiele czasu, lecz po dziś dzień nie żywię miłości do Meksykanów. Zawsze postępowali ze mną niegodziwie i podstępnie. Jestem już stary i więcej nie wstąpię na ścieżkę wojenną, lecz gdybym był młody i mógł na nią znowu wstąpić, prowadziłoby ona do Starego Meksyku". Zmarł 17 lutego 1909 roku w szpitalu wojskowym w Fort Sill w Oklahomie, gdzie został przeniesiony z Florydy.

Dziś, gdy mija bez mała sto lat od jego śmierci dumam nad losem Indian. Losem, który oznaczał porażkę w chwili, kiedy stopa białego człowieka dotknęła amerykańskiego kontynentu. "Znikamy z powierzchni ziemi, lecz nigdy nie uwierzę, byśmy byli bezużyteczni, po cóż bowiem Usen by nas stworzył. On to powołał do życia wszystkie plemiona ludzkie i dobrze wiedział dlaczego je powołuje" - mówił Geronimo.

Źródła:
"Geronima żywot własny spisany przez S.M. Barretta"
"Asfaltowy salon" Waldemar Łysiak
http://pl.wikipedia.org/wiki/Geronimo_(w%C3%B3dz_Indian_Chiricahua)

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto