Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziyń na beztydziyń w literaturze Gōrnego Ślōnska

Redakcja
Adam K. Podgórski
W Muzeum Śląskim w Katowicach odbyło się kolejne sobotnie spotkanie z cyklu „O Śląsku po ślōnsku”. Ostatnie w sesji jesienno-zimowej i zarazem w drugiej edycji.

Dyskusję wywołali Mirosław Syniawa, znawca języka, literatury i kultury Śląska i Jerzy Buczyński, pisarz, piewca lokalnych klimatów. W tematykę dysputy wprowadziła Joanna Knapik z Wydziału Oświatowego Muzeum Śląskiego.

O śląskiej literaturze można by chyba mówić bez końca. Są tacy, którzy twierdzą, że nie ma literatury śląskiej, tak jak nie ma języka śląskiego, jednak trwająca ponad półtorej godziny dyskusja przeczyła temu poglądowi.

Chwolba familoka

Główny nurt rozważań dotyczył obrazu codzienności. Zauważono, że motyw domu rodzinnego i życia codziennego wyjątkowo dobrze koresponduje z językiem serca, jakim jest mowa śląska. Literaturę śląską przesiąka wprost „apoteoza familoka”.

Dom rodzinny – rozumiany zarówno w sensie duchowym, jak i materialnym – zajmuje w hierarchii śląskich wartości wyjątkowo wysokie miejsce. „Dobrze widziany jest dom solidnie prowadzony. Dom, w którym regularnie i bardzo często zmieniana jest pościel, dom, w którym kilka razy w roku robi się gruntowne porządki, zaglądając do każdego kąta, dom, który pachnie w sobotę pastą do podłogi i upieczonym kołoczem” - pisała jedna z uczestniczek konkursu „Górny Śląsk w oczach Górnoślązaków”.

- Życie codzienne robotniczego osiedla czy chłopskiej zagrody może wydać się tematyką błahą i nieważną, jednak i tu mogą tkwić zalążki arcydzieł o uniwersalnym przesłaniu - twierdzi Mirosław Syniawa, pomysłodawca i moderator spotkań. - A właśnie codzienność, której istotą jest praca, to główny, poza wątkami folklorystycznymi, temat literatury śląskiej. Odnajdujemy go zarówno w wydanych w latach międzywojennych książeczkach Feliksa Steuera, jak i we współczesnej prozie Alojzego Lysko.

Oczywiście trudno dzisiaj zachwalać uroki palenia z żeleźnioku, prania na waszbrecie, kiszenia kapusty w beczkach i załatwianiu się w haźlu, ale obraz minionej rzeczywistości tkwi mocno w świadomości indywidualnej i zbiorowej Ślązaków.

Romatycznośc Ślązaków

Drugi wątek rozważań dotyczył tego, co powszechnemu odbiorcy literatury, wychowanemu na polskim kanonie patriotyczno-martyrologicznym, ponoć w utworach śląskich brakuje. Bo brakuje rzekomo romantyczności. A jednak na Śląsku panował powszechnie duch romantyczności. Romantyczności pracy, romantyczności obowiązku dla dobra rodziny. Dotykano też kwestii uczuć i erotyzmu, pokazując cytatami, że wyrażanie czułości i subtelnych stanów uczuciowych nie musi topić się w nawale wyszukanych slow, że
ślązczyzna również znakomicie na to pozwala.

- W literaturze pisanej przez Ślązaków nie widać tendencji do idealizowania samych siebie – nie brak chyba żadnego z peccata capitalia, który byłby im obcy – przekonuje Mirosław Syniawa. - Ślązacy potrafią mówić i pisać o swoich przywarach, w dodatku ze specyficznym poczuciem humoru – to też cecha charakterystyczna pisanej przez nich literatury. Humor ten odnajdujemy w książkach Marii Lelonek, Augustyna Halotty, Józefa Wadasa, obecnie Jerzego Buczyńskiego i wielu, wielu innych. Gdy jednak temat tego wymaga, gdy mowa o starości, śmierci, krzywdzie, biedzie, niesprawiedliwości, wojnie, skrząca się zazwyczaj humorem śląska mowa potrafi zabrzmieć poważnie i dostojnie. Kto nie wierzy, niech sięgnie choćby po opowiadanie „Gorsko zopłata” Adama Warosza zamieszczone w tomie „Z naszej nolepy”, które mówi o starym góralu porzuconym przez własne dzieci w domu starców.

Wierność minionemu

Charakterystyczną cechą literatury śląskiej jest swoista pochwała przeszłości, kult zanikających obyczajów, życia w familokach. - Wyzwaniem dla niej wydaje się jednak odejście od tematyki mieszczącej się w zmitologizowanym trójkącie, którego wierzchołki stanowi przysłowiowa klopsztanga, chlywik i hasiok. Te emblematy dawnego życia mogą bowiem nie wystarczyć do tego, by literatura śląska była atrakcyjna również dla młodych, którzy najczęściej znają je już tylko z opowieści – przestrzega Syniawa. - Do literatury śląskiej na szczęście dość śmiało wkraczają tematy jeszcze do niedawna w niej nieobecne, w tym i erotyka, jak w opowiadaniu Jerzego Buczyńskiego „Sagówa, czyli taniec przy rurze”. Czasem jest to nawet erotyka daleka od konwencjonalności, jak to ma miejsce w książce „Moje remedium” Ewy Prochaczek i Ryszarda Tila. Kolejna „odsłona” przygód ze śląską mową, prowadzonych we współpracy muzeum ze stowarzyszeniem Pro Loquela Silesiana nastąpi jesienią. Liczba wiernych uczestników, w tym niżej podpisanego, przychodzących regularnie na spotkania, świadczy o sporym zainteresowaniu tematem.

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto