Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Egzorcyzmy Dorothy Mills”

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
W kinach pojawił się nowy horror. Czyżby była to inna wersja „Egzorcyzmów Emily Rose”?

Otóż nie. Film opowiada historię dziewczynki żyjącej w zamkniętej, konserwatywnej społeczności (przypominającej trochę amerykańską „Osadę” w reżyserii M. Night Shyamalana). Tytułowa Dorothy nie umie odnaleźć się w rodzinnej irlandzkiej wiosce. Dręczą ją koszmary, dzieją się z nią rzeczy, których potem nie pamięta. Okazuje się, że cierpi na osobowość mnogą. Dziwne zachowanie czternastoletniej Dorothy bada, przybyła do miasteczka, psycholog Jane Morton. Zadanie nie jest łatwe z uwagi na nieprzychylność mieszkańców, którzy chcą się jej pozbyć oraz na osobistą tragedię lekarki (straciła w wypadku swojego synka, który zaczyna ją nawiedzać).

Polski tytuł filmu jest mylący, w oryginalne jest po prostu „Dorothy”. Jeśli ktoś spodziewa się czegoś przerażającego na miarę „Egzorcyzmów Emily Rose” w reżyserii Scotta Derricksona, to spotka go zawód. Film ten nie ma nic wspólnego z tamtym horrorem. Nie jest również poruszający jak „Sierociniec” w reżyserii Juana Antonia Bayony, jak głosi zwiastun. Do tego oparty jest na zjawiskach psychologicznych a nie nadprzyrodzonych jak typowy horror i dlatego mniej oddziałuje na wyobraźnię.

Film Agnes Martlet jest przewidywalny, nie ma w nim nic zaskakującego jak w „Szóstym zmyśle” w reżyserii M. Night Shyamalana. Nie trzyma w napięciu jak na horror przystało. Zastosowany tu koncept nie jest niczym niezwykłym, a nawet mamy wrażenie, że wszystko to już było (np. w „Zgromadzeniu” w reżyserii Briana Gilberta). Marlet korzysta ze sprawdzonych rozwiązań, nie wprowadza żadnych innowacji. Film ratuje jedynie genialna gra Jenn Murray, która wciela się w 5 postaci naraz: Dorothy Mills, Mimi (trzyipółletnią dziewczynkę), Mary (nastolatkę prowokującą swoim zachowaniem i strojem), Kurta i Duncana (jej wulgarnych kolegów). Warto zauważyć, że jest to debiut Jenn, tym bardziej jej talent jest niebywały.

Jeśli ktoś nie mógł obejrzeć „Egzorcyzmów Emily Rose”, ponieważ film był dla niego zbyt przerażający, a sceny zbyt realistyczne, to spokojnie może pójść na łagodniejszą wersję horroru, jaką jest historia Dorothy.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto