Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekspert komisji państwowej: Błędy załogi przesądziły o katastrofie tupolewa

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Nie ma dnia bez katastrofy smoleńskiej. Temat katastrofy, rozhuśtany do niebywałych granic przez Jarosława Kaczyńskiego, nie zniknie z naszych uszu, dopóki prezes będzie w polityce. Mimo że eksperci podkreślają: "nie ma dowodów na wybuchy" i "wykluczamy jednoznacznie zamach".

Dopóki prezes będzie w polityce, dopóty katastrofa smoleńska będzie powracać jak bumerang do mediów i uszu Polaków, w najgorszym jej wydaniu.

We wtorek, wprawdzie nie prezes Jarosław Kaczyński, a członek komisji państwowej ministra Millera, Maciej Lasek odkrył w Radiu Zet znaną już rewelację, że piloci Tu-154M rozbitego w lesie pod Smoleńskiem, byli ciemni jak tabaka w rogu. Nie umieli nawet, według niego, "wykonać poprawnie procedury odejścia na drugi krąg". Ekspert wskazuje, że piloci nie tylko nie mieli odpowiednich uprawnień do pilotowania prezydenckiego samolotu, ale i w czasie lądowania popełnili wiele błędów.

Maciej Lasek powtarza również i to, że niedoszkolona załoga, "fałszowała dokumenty, mówiące, jakie minima posiada, mówiące o tym, czy zostało wykonane sprawdzenie umiejętności pilotażowych".

Wreszcie ekspert oskarża. "To koledzy z wojska jako pierwsi wskazali, że ta załoga nie miała prawa do takich minimów". I podkreśla - tylko technik pokładowy miał prawidłowo nadane i ważne uprawnienia lotnicze. "Wszystkie inne, zgodnie z przepisami wojskowymi, były nieważne" - stwierdził w wywiadzie dla Radia ZET, Maciej Lasek. Jego zdaniem - z formalnego punktu widzenia – członkowie załogi "nie powinni znaleźć się w tym samolocie", ponieważ nie mieli ważnych uprawnień dopuszczających do wykonania tego lotu.

Według Macieja Laska - członka komisji ministra Millera - seria błędów w wyszkoleniu i błędów popełnionych w trakcie lotu, odwracanie uwagi załogi od czynności i nieracjonalna decyzja o lądowaniu na lotnisku, na którym warunki atmosferyczne były pięciokrotnie niższe od normalnych, a widzialność pięciokrotnie niższa niż minimum dopuszczalnych możliwości lądowania na tym lotnisku, to wystarczające przyczyny tragicznego końca tego lotu.

Gazeta.pl przypomina, że w raporcie komisji państwowej zawarto stwierdzenie poparte dowodami: "błędy załogi przesądziły o katastrofie". Doprowadziły do tego, że odejście na drugi krąg zostało zainicjowane zbyt późno, niewłaściwie i w efekcie doprowadziło do "zejścia na małą wysokość, zderzenia z pierwszymi przeszkodami terenowymi wcześniej niż brzoza, które są udokumentowane w naszym raporcie".

Jednocześnie Maciej Lasek przyznał, że rosyjska załoga lotniska również popełniała błędy, ale nie można ich uznać za główną przyczynę katastrofy. To był – w jego ocenie - jeden z czynników, który "mógł zaburzać percepcję pilota". Ale "pilot nie miał prawa zejść poniżej wysokości stu metrów" - wysokości barometrycznej nad poziom lotniska, nie miał prawa, bo taki jest przepis – stwierdził ekspert.

Maciej Lasek - odpowiadając na tezy Antoniego Macierewicza, jakoby raport komisji Millera był błędny, bo na pokładzie Tu-154M, wg posła PiS, miały miejsce dwa wybuchy – stwierdził: "Trudno polemizować z taką teorią, ponieważ eksperci pana posła Macierewicza nie mieli dostępu do tych materiałów, na których myśmy pracowali" - powiedział.

Ekspert podkreślił, że oględziny szczątków samolotu, przeprowadzone przez członków państwowej komisji na miejscu zdarzenia, nie wykazały żadnych śladów wystąpienia tego typu zjawiska, jak wybuchy, o których piszą eksperci posła Macierewicza. "Drugi wybuch, jak słyszałem – mówi Maciej Lasek - miał rozerwać kadłub". W jaki sposób można to udowodnić? – pyta. "Choćby poprzez analizę rejestratora? Jeżeli byłby wybuch, to zostałoby zarejestrowane nadciśnienie w samolocie" - dodał.

Antoni Macierewicz nie wierzy, że zderzenie z brzozą mogło uszkodzić samolot. "Ale przecież mamy zdjęcia tej brzozy, mamy zdjęcia, na których są elementy skrzydła samolotu wbite, mamy zdjęcie skrzydła, tego elementu, który odpadł po zderzeniu z brzozą i wpadł w taki zagajnik brzozowy, w innym miejscu. Te wszystkie ślady - wprost mówią, jak doszło do tej katastrofy" - odpowiedział na sugestie posła, Maciej Lasek.

Jednoznacznie też odrzuca w wywiadzie dla Radia Zet, tezę o zamachu. Mówi, że "materiały do badań na wykluczenie środków promieniotwórczych, trujących, wybuchowych "zostały zebrane przez specjalistów, nie członków naszej komisji, przez Żandarmerię Wojskową i pracowników tego instytutu".
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto