"Jeśli chcecie zabić prezydenta, jest tutaj do waszej dyspozycji. Jeśli chcecie zająć koszary - zajmujcie, jeśli chcecie zostawić obywateli bez ochrony, jeśli chcenie zdradzić swą misję policjantów, swą przysięgę - zdradzajcie, ale ten prezydent i ten rząd będą nadal wypełniali swój obowiązek" - tymi słowami przejęty prezydent Correa przemawiał do zbuntowanych policjantów w stolicy Ekwadoru. Funkcionariusze odpowiedzieli, rzucając w jego kierunku granatami z gazem łzawiącym. Według źródeł rządowych, prezydentowi trzeba było udzielić pomocy w szpitalu z powodu podrażnienia dróg oddechowych.
"Boję się o swoje życie. Zbuntowani policjanci szukają mnie w szpitalu. Jeżeli stanie mi się krzywda, policja będzie za to odpowiedzialna" - mówił w wywiadzie dla jednej z telewizji już po ataku na niego prezydent Correa. Wprawdzie dowództwo naczelne ekwadorskich sił zbrojnych zapewniło prezydenta, że zachowuje lojalność wobec rządu, ale bunt policji zmilitaryzowanej nastąpił w bardzo delikatnym momencie - następnego dnia po tym, jak prezydent Ekwadoru oświadczył, że zastanawia się nad rozwiązaniem Kongresu, który zwleka z zatwierdzeniem projektów ustaw redukujących wydatki państwa.
Komunikacja lotnicza z Ouito, gdzie zbuntowani policjanci wraz z grupą żołnierzy (łącznie ok. 120 osób) zablokowali pasy startowe, została zawieszona. 4 tys. policjantów w pełnym rynsztunku demonstruje w kilku miastach kraju. Wybuchła panika, zamknięto zakłady pracy i szkoły, a mieszkańcy proszeni są o pozostanie w domach.
Źródło:
CNN
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?