Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ernest Wilimowski - zapomniana megagwiazda

Bartłomiej Krawczyk
Bartłomiej Krawczyk
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Mecz_Warta_Ruch_1937.jpg&filetimestamp=20070707140227
Niegdyś megagwiazda piłki nożnej, dziś niewygodny i zapomniany Ernest Wilimowski wart jest przypomnienia.

Czytaj także: Ezi - legendarny piłkarz. Bohater czy zdrajca?

Często wspominamy fantastyczny mecz na Wembley i chwalimy bohatera tego spotkania - Jana Tomaszewskiego. Przypominamy także Grzegorza Latę, króla strzelców Mundialu w roku 1974. Zachwycamy się Bońkiem i jego występami oraz sukcesami w Juventusie. Nie zapominamy również o wielu, wielu innych znakomitych polskich piłkarzach. Słusznie, gdyż oni zasłużyli na naszą pamięć. Zapominamy jednak o jednym, fantastycznym zawodniku, który swoją grą zapisał się w historii nie tylko polskiej ligi, lecz także mistrzostw świata.

Klasa sama w sobie

Cofnijmy się w czasie do Polski przedwojennej. Na polskich boiskach królował niewielki, nie do zatrzymania, za to niesamowicie skuteczny, rudowłosy piłkarz o pseudonimie Ezi. Ernest Wilimowski, bo o niego właśnie chodzi, dysponował niesamowitym dryblingiem, dzięki czemu obrońców mijał jak chciał. Jednak nie to sprawiło, iż trzeba go zapamiętać. Jego największym atutem była niesamowita skuteczność. W polskiej lidze strzelił dla Ruchu Hajduki Wielkie aż 112 goli w zaledwie 86 meczach! Dla porównania - lider klubu stu, Erenst Pohl do strzelenia 186 bramek potrzebował aż 264 meczy.

Na tym nie koniec niesamowitych wyczynów, jakich Wilimowski dokonał na boisku. Z tych 112 goli aż 10 zdobył w jednym meczu ligowym, co do dzisiaj jest wyczynem rekordowym. Bez dwóch zdań, był to zawodnik za mocny na polską ligę, którą wygrał 4 razy. Poradziłby sobie wszędzie. I radził. W reprezentacji jego dorobek bramkowy jest równie niespotykany; w 22 meczach 21 goli. Skuteczność godna podziwu, czyż nie? Był graczem światowej klasy! Owszem, ktoś może powiedzieć, że te bramki w polskiej lidze to nie to samo co w jednej z lig zagranicznych. Ale jak inaczej nazwać zawodnika, który strzelił 4 gole w jednym(bardzo pamiętnym i emocjonującym a także, niestety, przegranym) meczu na Mundialu? Ba, strzelił te gole Brazylii, której największa gwiazda(późniejszy król strzelców tej imprezy- Leonidas) strzeliła ledwie 3 bramki? Rekord Polaka przetrwał aż 56 lat ! Nic dodać, nic ująć. Polak był wtedy jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym piłkarzem świata. Wydaje się, że nic, absolutnie nic, nie mogło zahamować jego kariery i sukcesów z Polską reprezentacją. A jednak...

Zamiana orłów

Gdy wybuchła II wojna światowa Ernest Wilimowski podpisał volkslistę. Zmuszani do tego byli szczególnie Ślązacy, ale także Kaszubi oraz Wielkopolanie. Nie widzę jednak w tym nic co byłoby godne potępienia i nijako wymazania Eziego z historii Polski, gdyż był to być może jedyny sposób na ocalenie życia, tym bardziej, iż do jej podpisania zachęcał Rząd Polski na Uchodźstwie, w celu zapobiegnięcia zagładzie narodu.

W czasie wojny Ezi nadal kopał piłkę. Jednak od tej pory zamienił białego orła na czarnego.
Trzeba (niestety?) przyznać, że w niemieckiej reprezentacji nasz piłkarz spisywał się równie dobrze
a może nawet lepiej niż w polskiej. Szczyt formy Wilimowski osiągnął mając 24 lata, jednak na grę w niemieckiej reprezentacji musiał poczekać jeszcze rok. Czym zasłużył sobie na występy w barwach naszych zachodnich sąsiadów? Otóż o Ezim usłyszał niemiecki trener wszech czasów
Sepp Herberger . Bardzo duże wrażenie zrobiły na nim 4 gole zdobyte przeciwko Brazylii na Mundialu we Francji w 1938 r. Wrażenie tak duże, iż o rudowłosym Ślązaku już nie zapomniał.

W reprezentacji Niemiec nasz piłkarz radził sobie wyśmienicie. Swój najlepszy mecz rozegrał przeciwko Szwajcarii. Wilimowski świetnie radził sobie z Severino Minelim, który jest pomnikową postacią szwajcarskiego futbolu. Tego dnia rudowłosy Ślązak był nie do zatrzymania. Ernest strzelił aż 4 gole( mecz zakończył się wynikiem 5:3 dla Niemców), a przecież defensywa Szwajcarów uchodziła w owych czasach za jedną z najlepszych na świecie!
W sumie dla reprezentacji Niemiec Ernest strzelił 13 goli w zaledwie 8 meczach! Dzięki temu jest jednym z niewielu piłkarzy w historii futbolu, którzy strzelili w międzynarodowych grach więcej goli niż rozegrali meczów.

Poza boiskiem

Ernest Wilimowski miał dwie słabości: do kobiet i do alkoholu. Krąży nawet pewna historyjka o
jego zamiłowaniu do napojów wyskokowych. Przed meczem Warty Poznań z Ruchem Hajduki Wielkie, mający mocne głowy działacze Warty postanowili upić Eziego. Nie było to jednak łatwe. Aby tego dokonać, potrzeba było 2 zmian, ponieważ nasi już nie mogą, a Wilimowski nieźle się trzyma. Druga zmiana wykonała swoje zadanie. Źle jednak wybrano czas akcji, gdyż... snajper Ruchu będąc na fali wpakował Warcie 3 gole, a Ruch wygrał 4:3.

Zdrajca?

Po wojnie komunistyczna władza uznała Wilimowskiego za zdrajcę, wyrzucano mu to, że grał w reprezentacji Niemiec. To właśnie dlatego dzisiaj jest zapomniany. Choc nie powinien. Przecież Ezi chciał tylko grać w piłkę. Po zakończeniu kariery Ernest Wilimowski osiedlił się w Karlsruhe. W 1995 roku pojawiła się szansa powrotu na Śląsk, gdy został zaproszony na 75-lecie Ruchu Chorzów. Musiał jednak odmówić, gdyż jego małżonka chorowała na serce. Zmarł 30 sierpnia 1997 roku w Karlsruhe. Nigdy nie powrócił na swój ukochany Śląsk...

Źródła informacji : Gazeta.pl,
Gazeta.pl Katowice
Wikipedia.pl , magazyn "Futbol"- czerwiec 2009

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto