Marek Krajewski znany jest ze swojego specyficznego stylu pisania. Błyskotliwy, a jednocześnie frapujący czytelnika język, nie daje chwili wytchnienia. Czytasz i chcesz jeszcze. Kryminał nasiąknięty idealnymi opisami drobnostek, paletą jaskrawych charakterów i akcji, głębokiej jak studnia bez dna. Taka jest właśnie powieść "Erynie".
Akcja rozgrywa się we Lwowie, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie mały chłopiec. Społeczność jest całkowicie zdezorientowana sytuacją. Rozwiązaniem zagadki ma zająć się komisarz Edward Popielski, przynajmniej wszyscy na to liczą. Zwłaszcza w sytuacji, gdy oskarżeni o zbrodnię zostają lwowscy Żydzi. To pewnie nie przypadek, że autor wybiera właśnie Lwów. Czytelnika do głębi przenika uliczny kurz, smród papierosów, poranne brzęczenie budzika, a nawet doskwierające mieszkańcom wyrzuty sumienia. Po czym nastaje cisza. Taka jak ta: "Zapadła cisza. Wszyscy pogasili już papierosy, patrzyli na Zubika i trzymali w pogotowiu pióra i notesy (...). W swej istocie były podobne do końskich nóg, które przed startem w wyścigach niecierpliwie i nerwowo biją kopytami o ziemię".
Krajewski ma dar władania czytelnikiem i robienia z nim praktycznie tego, co rzewnie mu się podoba. Każda linijka tekstu "Erynie" jest lepsza od poprzedniej, na tyle, że zapomina się o numeracji kolejnych kartek. Co jakiś czas przewija się złośliwy uśmiech, milczenie, frustracja, wściekłość, skontrastowana z satysfakcją, przyjemnością i odprężeniem. Tu nawet opis prosektorium, fermentacja soków żołądkowych, czy skrzynka ze spleśniałym żarciem przybiera nietuzinkowy obraz. W tej książce wszystko jest idealne. Tytuł, okładka, nawet czcionka!
Z pewnością znajdą się głosy, że fragmentami Krajewski za bardzo zagłębia się w stereotypy, jak choćby porywanie dzieci przez Cyganów, czy też wspomniane wcześniej morderstwo dziecka przez Żydów. Być może czasem pojawia się za dużo wulgaryzmów czy scen z życia ludzi o lekkich obyczajach. W całokształcie jednak nabiera to wyjątkowego smaku i nawet kilka dni po przeczytaniu, nadal zadaję sobie pytanie, czym jest "podejrzliwość mizantropa", "męska żarliwość" czy słodko brzmiąca "ciocia drypcia".
Erynie, to grecka bogini zemsty. Czy książka Krajewskiego, to mściwa, żądna zemsty w całej swej treści? Zainteresowanych zapraszam do lektury. Naprawdę warto!
Marek Krajewski
"Erynie", Wydawnictwo Znak, 2010
Stron: 272
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?